Bank BPH wysyła oferty kredytowe do zmarłej łodzianki

Przeżył tragedię, a bank nie daje mu o tym zapomnieć. Łodzianin Stanisław Parafiniuk stracił ukochaną żonę, a mimo to zmarła ciągle jest bombardowana przez bank BPH reklamami z propozycjami zaciągnięcia kredytu. Nie pomagają telefoniczne prośby męża o zaprzestanie korespondencji - bank żąda pisemnego dowodu, że... kobieta nie żyje.

Stanisław Parafiniuk nie jest w stanie zrozumieć zasad, jakimi kierują się bankowcy
Źródło zdjęć: © WP.PL

Pan Stanisław nie ma już siły na walkę z bankiem. Dziewięć miesięcy temu zmarła jego żona. Dla łodzianina był to cios, a kolejny przyszedł pocztą. - Otworzyłem list od banku BPH, w którym zaproponowano żonie zaciągnięcie kredytu gotówkowego - mówi łodzianin. - Z tego co wiem, żona nigdy nie była klientką tego banku, nie miała tam ani konta, ani kredytu. Zadzwoniłem do oddziału w Łodzi, aby poprosić pracownika o skreślenie nazwiska żony z listy osób, do których kierowane są takie oferty.

Nic to nie dało. Pan Stanisław, jak sam mówi, rozmawiał już chyba ze wszystkimi pracownikami BPH w Łodzi, aż w końcu został odesłany do centrali w Gdańsku. Kolejna seria telefonów, ale sprawa nie posunęła się do przodu. Wreszcie udało się dodzwonić, ale propozycja wprawiła go w osłupienie.

- Zaproponowano mi, żebym stawił się w Gdańsku z aktem zgonu żony. Po negocjacjach okazało się, że mogę go wysłać pocztą - dodaje Stanisław Parafiniuk. - Nie rozumiem tylko, po co mam okazywać ten dokument, skoro nie chodzi o zamknięcie konta ani kredytu z powodu zgonu klienta, a jedynie rezygnację z otrzymywania reklam. To nie ma sensu.

Tymczasem Aleksandra Kwiatkowska, rzecznik BPH, przypomina, że bank każdorazowo musi uzyskać pisemne potwierdzenie zgonu klienta. - Nie jest wystarczające poinformowanie telefoniczne przez osobę trzecią o śmierci, ponieważ nie mamy możliwości zweryfikowania takiej informacji, a dodatkowo nie ma możliwości identyfikacji osoby dzwoniącej. Jeśli do banku wpłynie kopia aktu zgonu kredytobiorcy, pracownicy wstrzymują wysyłkę wszelkiej korespondencji do klienta, w tym także materiałów reklamowych.

Tadeusz Białek ze Związku Banków Polskich przyznaje, że żądanie BHP jest co najmniej dziwne. - Może jednak oznaczać, że zmarła miała wcześniej do czynienia z tym bankiem - zastanawia się Białek. - Zgodnie z prawem, dane klientów są przechowywane w banku przez 10 lat, a ich wcześniejsze skreślenie odbywa się na wniosek zainteresowanego. W przypadku samych reklam takie roszczenia nie powinny mieć miejsca.

Pan Stanisław chce w czerwcu odwiedzić rodzinę w Gdańsku. Mimo iż uważa to za niepotrzebne, dostarczy do banku akt zgonu żony. Nie chce bowiem, aby reklamy przypominały mu o tragedii.

Oficjalne wydanie internetowe www.polskatimes.pl/DziennikLodzki

Wybrane dla Ciebie
Król mebli z Sulęcina. To usłyszał u Romów, którym dostarczył towar
Król mebli z Sulęcina. To usłyszał u Romów, którym dostarczył towar
Szpitale przekładają zabiegi. Nie mają na nie pieniędzy
Szpitale przekładają zabiegi. Nie mają na nie pieniędzy
Kontrowersyjna branża protestuje w Warszawie. Poszło o podatki
Kontrowersyjna branża protestuje w Warszawie. Poszło o podatki
Nowy, wielki park rozrywki powstanie w Polsce. Oto lokalizacja
Nowy, wielki park rozrywki powstanie w Polsce. Oto lokalizacja
Gigant obuwniczy zwolni 900 osób. Oto szczegóły
Gigant obuwniczy zwolni 900 osób. Oto szczegóły
Doradca Nawrockiego nie płacił rolnikom. "Nie będę komentował"
Doradca Nawrockiego nie płacił rolnikom. "Nie będę komentował"
Tak zmienią się emerytury w 2026 r. Tabela brutto-netto
Tak zmienią się emerytury w 2026 r. Tabela brutto-netto
Znalazła na cmentarzu foliową torbę. Oto co było w środku
Znalazła na cmentarzu foliową torbę. Oto co było w środku
Nocna prohibicja w Warszawie. Zaskakująca reakcja sklepów
Nocna prohibicja w Warszawie. Zaskakująca reakcja sklepów
OC dla właścicieli psów. Jest pismo do MSWiA
OC dla właścicieli psów. Jest pismo do MSWiA
To będą nowe Wojanki? Napój influencera w popularnym dyskoncie
To będą nowe Wojanki? Napój influencera w popularnym dyskoncie
Przez 6 godzin kradli 42-kilogramowe kawały sera warte 100 tys. euro
Przez 6 godzin kradli 42-kilogramowe kawały sera warte 100 tys. euro