Barack Obama prezydentem, rynki jednak w dół

W środę nad ranem czasu polskiego stało się jasne, że nowym 44 prezydentem Stanów Zjednoczonych zostanie Demokrata Barack Obama, który według najświeższych danych w wyborach zdobył przynajmniej 349 głosów elektorskich, wyraźnie więcej niż niezbędne minimum (270) i praktycznie miażdżąc w nich kandydata Republikanów, Johna McCaina.

05.11.2008 15:59

Wynik Obamy jest jak na razie najlepszy od czasów wyborów w 1996 r., kiedy to Bill Clinton zebrał aż 379 głosów elektorskich. Barack Obama na prezydenta zostanie zaprzysiężony 20 stycznia przeszłego roku.

Niestety wybór 47-letniego, pierwszego czarnoskórego w historii Stanów Zjednoczonych prezydenta, nie zdołał pomóc rynkom akcyjnym, ani towarowym. Trudno nie odnieść wrażenia, że zwycięstwo Obamy w pełni zdyskontowała już wtorkowa sesja, podczas której globalny indeks akcyjny MSCI World zyskał na wartości 4,8 proc., a indeks rynku towarowego, czyli Reuters/Jefferies CRB wzrósł o 5,34 proc., przy 10,36 proc. zwyżce kontraktów na ropę i 6,41 proc. aprecjacji kontraktów na miedź. Zamknięcie wtorkowego handlu w USA, na indeksie S&P500, na 4,08 proc. plusie oznaczało, że mieliśmy do czynienia z najlepszym dniem elekcyjnym od 24 lat. Wielu ekonomistów i analityków wskazuje również na to, że nie tylko wczorajsze, ale i wszystkie ostatnie silne i sukcesywne wzrosty cen akcji na światowych rynkach (we wtorek indeks MSCI World zyskał na wartości szóstą sesję z rzędu), były też po części próbą gry pod zwycięstwo Obamy, choć oczywiście kluczowymi czynnikami były tu te związane przede wszystkim z wyraźnym opadnięciem
napięcia na rynku międzybankowym (to wynik m.in.. obniżek stóp, kolejnych planów ratunkowych itp. itd.).

O ile jeszcze dziś w regionie Azji i Pacyfiku indeksy banchmarkowe zareagowały na wynik wyborów w USA wyraźnymi wzrostami idąc w górę o prawie 5 proc., to już w trakcie sesji europejskiej oraz na otwarciu amerykańskiego handlu inwestorzy przystąpili do realizacji zysków z ostatnich silnych wzrostów. Po raz kolejny sprawdziła się zatem zasada mówiąca o tym, że kupuj na plotki, a sprzedawaj na fakty – Obama wygrał i można było rozpocząć wyprzedaż. O godz. 15:31 paneuropejski DJ Stoxx 600 spadał o 1,62 proc., a amerykański S&P500 tracił na wartości 1,21 proc. Oczywiście przecena na rynku akcyjnym to nie tylko wynik realizacji zysków po wygranej Obamy, ale także i niestety skutek słabych danych makro i kiepskich informacji ze spółek (m.in. ArcelorMittal zmniejsza produkcję, bo ceny spadają, a zysk BNP Paribas poszedł w dół w III kwartale o 56 proc.), czyli ciągu dalszego obaw o pogarszający się stan globalnej gospodarki. Indeksy PMI dla europejskiego sektora usług za październik rozczarowały na całej linii,
podobnie zresztą jak dane z amerykańskiego rynku pracy (indeksy: Challengera oraz ADP). Dodatkowo po zaplanowanej na godz. 16:00 publikacji amerykańskiego indeksu ISM dla sektora usług za październik niczego dobrego nie należało się spodziewać, bo prognozy wskazywały na jego spadek do 47,0 z 50,2 we wrześniu. Lepsze od oczekiwań były jedynie dane o sprzedaży detalicznej Eurolandu za wrzesień, ale czy jej spadek o 1,6 proc. r/r może być jakimkolwiek powodem do zadowolenia?

Zarówno we wtorek, jak i w środę, sytuacja na GPW była praktycznie kalką tego co działo się na Zachodzie. Wczoraj indeks WIG20 zyskał na wartości 4,67 proc., przy 4,53 proc. zwyżce indeksu DJ Stoxx 600. Dziś o godz. 15:31 wskaźnik największych i najbardziej płynnych spadał o 2,2 proc. (1861,61 pkt) podczas gdy ten jeden z głównych europejskich benchmarków tracił 1,62 proc.
Komentarz sporządził:
Marek Nienałtowski
Główny Analityk Rynków Finansowych
Goldenegg – Niezależni Doradcy Finansowi

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)