Bary mleczne kontra skarbówka. Fiskus jednak odpuści

Jakiś czas temu kontrolerzy skarbowi zaczęli skrupulatnie badać sposób wykorzystania dotacji przez bary mleczne. Chodziło m.in. o przyprawy. Posypały się decyzje nakazujące zwrot dziesiątków tysięcy złotych.

Jednak, jak czytamy w "Gazecie Wyborczej", jest światełko w tunelu. Fiskus wycofał swoje zarzuty w stosunku do barów mlecznych Społem - Gastronomiczno - Turystycznej Spółdzielni Spożywców w Toruniu.

Minister finansów uznał argumentację prawników z kancelarii Domański Zakrzewski Palinka. Ta wskazywał że fiskus wcześniej nie kwestionował prawa tych barów do dotacji, a zmiana interpretacji wiązałaby się z negatywnymi dla nich konsekwencjami, a to naruszałoby konstytucyjną zasadę zaufania obywateli do państwa.

Zdaniem prawników to ważna decyzja także dla innych barów mlecznych, którym skarbówka chce cofnąć dotacje.

Pod koniec 2013 roku Wirtualna Polska jako pierwsza opisała sprawę gdańskiego baru mlecznego Perełka, któremu urzędnicy skarbowi nakazali zwrot dotacji, dzięki której lokal mógł serwować ogórkową za 2,38 zł za talerz. Kwota 100 tys. zł oznaczał, że lokal mógł przestać funkcjonować, a wiele osób straciłoby miejsce, w którym mogło żywić się za niewielkie pieniądze. Sprawa zbulwersowała internautów.

Bary mleczne dostają dofinansowanie z Ministerstwa Finansów na produkty jarskie, takie jak mąka, mleko czy jaja. Listę produktów zapisano w rozporządzeniu. Zwrot wynosi 40 proc. wartości zakupu. W zamian bar nie może sprzedawać tych przetworzonych produktów z marżą wyższą niż 30 proc. Rocznie z budżetu państwa idzie na takie dofinansowanie około 20 mln zł.

Taki system funkcjonuje od początku lat 90. Ale choć przepisy się nie zmieniły, to izby skarbowe zaczęły kwestionować rozliczenia barów mlecznych. Te wprawdzie od 20 lat sprzedawały schabowego, ale teraz robić tego już formalnie nie mogą. Urzędnicy bar mleczny uznali za równoznaczny z barem wegetariańskim. Co ciekawe, zaakceptowane wcześniej przez izby skarbowe rozliczenia, zaczęto jeszcze raz sprawdzać. Ci sami urzędnicy w dokumentach podpisanych wcześniej przez siebie, zaczęli znajdować rzekome błędy.