Będą stuletnie obligacje? Rynki płaskie, czekają na rynek pracy
03.02.2011 08:49
Środa i czwartek rano przyniosły wreszcie dzień oddechu po dynamicznych zmianach nastrojów na trzech wcześniejszych sesjach. Nic nie zapowiada zmian w trakcie dzisiejszych notowań.
W Stanach sesja była nudna. Z jednej strony dane z rynku pracy opublikowane przez ADP okazały się lepsze od oczekiwań (rynek przykłada jednak większą wagę do danych rządowych, które poznamy w piątek), z drugiej zaś dalsza eskalacja napięcia w Egipcie mogła chłodzić nastroje. W efekcie S&P nieznacznie spadł, ale przecież utrzymał się w pobliżu rekordów hossy. Takie zachowanie rynku świadczy raczej o jego sile (zabrakło realizacji zysków) niż słabości, ale pewności co do przyszłości oczywiście nie daje. Poza tym, że wiara w poprawę wyników gospodarczych zaczyna być powszechna, co samo w sobie jest dla trendów wzrostowych niebezpieczne.
W Azji inwestorzy sobie nie pohandlowali, większość rynków dziś była zamknięta. Nikkei spadł o 0,2 proc. z powodu obaw o Egipt i rosnące ceny surowców, natomiast indeks giełdy w Australii wzrósł z dokładnie tych samych powodów, co czytelnie oddaje różnicę między eksporterem i importerem surowców.
Kontrakty na S&P nieznacznie tracą dziś rano, ale nie to jest zmartwieniem inwestorów w Warszawie. Wczorajszy entuzjazm widoczny w porannej części sesji ulotnił się i po ataku na ostatnie szczyty, WIG20 zawrócił i osiadł w obszarze wcześniejszej konsolidacji. W rezultacie ponownie dominującym trendem jest trend boczny. W krótkim czasie (trzech sesji) i sprzedający i kupujący zmierzyli się z poziomami wsparcia i oporu, i obie grupy przegrały starcia (lub nie zdołały osiągnąć przewagi, jeśli ktoś woli takie określenie). Przy schłodzonych już wskaźnikach technicznych, rynek nie daje żadnych czytelnych wskazówek, co do zachowania w najbliższej przyszłości. Można tylko cierpliwie czekać na wybicie z konsolidacji, a niewiele wskazuje na to, by miało ono nastąpić akurat dziś. Poznamy wprawdzie odczyty indeksów PMI/ISM dla sektora usług w Europie i w USA, oraz dane o grudniowej sprzedaży detalicznej w eurolandzie plus - jak co tydzień - liczbę wniosków o zasiłki dla bezrobotnych w USA, ale inwestorzy mogą nie
reagować na te dane, skoro w piątek otrzymają znacznie ważniejsze. Chodzi rzecz jasna o wspomniane już wyżej rządowe dane z rynku pracy w Stanach.
Ponieważ na rynkach niewiele się dzieje (również na rynkach obligacji i walut) można pozwolić sobie na rozproszenie uwagi na ciekawostki ze świata. W takich kategoriach możemy na razie postrzegać propozycję dealerów i inwestorów z rynku obligacji, którzy doradzają amerykańskiemu skarbowi, by ten wypuścił "ultra-długoterminowe" obligacje o terminie zapadalności 40-, 50- i... 100 lat. Zdaniem ciała doradczego popyt na tego rodzaju papiery sięgnie 2,4 bln USD w ciągu najbliższych pięciu lat. Departament skarbu uznał sam pomysł wydłużenia zapadalności obligacji (obecnie najdłuższe są 30-letnie papiery) za wart rozważenia, choć nie wiąże większych planów akurat z emisją wiekowych papierów. Warto przypomnieć, że 40-letnie obligacje wypuściły ostatnio Wielka Brytania, Japonia i Peru, a Goldman Sachs sprzedał inwestorom indywidualnym 50-letnie papiery. Trzeba jednak przyznać, że pomysł emisji 100-letnich obligacji może jawić się niektórym rządom jako wspaniała idea wytransferowania części obecnych problemów
budżetowych poza horyzont czasowy żyjących i jeszcze nienarodzonych pokoleń.
Emil Szweda, Noble Securities