Ben Affleck chce przeżyć za 4,8 zł dziennie
Kiedy Polacy wyjeżdżają na majówkę, mieszkańcy pięciu spośród najbogatszych państw świata przechodzą na ekstremalne oszczędzanie. Gwiazdy ekranu i tysiące zwykłych obywateli chcą przeżyć za niecałe 5 zł dziennie. Chodzi o solidarność z ubogimi.
29.04.2013 | aktual.: 30.04.2013 08:39
"2013 Live Below the Line" to akcja mająca zwrócić uwagę na trudną sytuację 1,4 mld osób na świecie, które muszą utrzymać się za co najwyżej 1,5 dolara dziennie. Dodatkowo w ramach kampanii zbierane są fundusze na kilkanaście fundacji charytatywnych. W akcji mogą wziąć udział Amerykanie, Kanadyjczycy, Brytyjczycy, Australijczycy i Nowozelandczycy.
Głównym elementem akcji jest podjęcie wyzwania przeżycia pięciu dni za kwotę, która stanowi granicę ubóstwa, czyli 1,5 dolara lub jednego funta. To mniej więcej 4,80-4,90 zł. W Polsce za taką cenę można na przykład kupić litr mleka i kilka bułek albo trzy batony.
Organizatorzy akcji zastrzegają, że nie można korzystać z wcześniej zgromadzonych zapasów spożywczych ani przyjmować jedzenia od znajomych. Chodzi o to, by naprawdę poczuć, jak ciężko choćby wyżywić się za taką kwotę. Jedynym dobrem, z którego można korzystać bez ograniczeń, jest woda z kranu. Organizatorzy przypominają, by codziennie pić co najmniej 6-8 szklanek wody.
Gwiazdy poniżej progu ubóstwa
Akcja Live Below the Line przyciąga znane nazwiska. W tym roku najwięcej pisze się o udziale Bena Afflecka, aktora i reżysera, który w tym roku zgarnął Oscara i Złoty Glob za "Operację Argo".
Ben Affleck nie jest jedyną gwiazdą, która weźmie udział w wyzwaniu. Inną twarzą tegorocznej kampanii jest Hugh Jackman. Poza tym media wymieniają mniej znane w Polsce sławy, takie jak piosenkarz Josh Groban czy aktorki Sophia Bush i Debi Mazar. Ogółem przewiduje się, że w tym roku wyzwanie podejmie ponad 20 tys. osób.
W zeszłym roku w akcji wzięło udział ponad 15 tys. osób, dzięki czemu udało się zebrać ponad 3 mln dolarów od darczyńców.
Czy to dobry pomysł?
Choć zwrócenie uwagi na skalę ubóstwa na świecie i zbiórka na cele charytatywne to niewątpliwie szczytny cel, to niektórzy amerykańscy ekonomiści twierdzą, że sam pomysł akcji nie jest najlepszy. Ich zdaniem bogaci obywatele bardziej służą społeczeństwu i gospodarce, żyjąc wystawnie i napędzając konsumpcję.
- Panuje przekonanie, że poziom konsumpcji w bogatych państwach sprowadza biedę na resztę świata - mówi Stephen L. S. Smith, ekonomista z Gordon College. - Gdyby ludzie w USA przestali kupować, wcale nie pomoglibyśmy mieszkańcom biedniejszych państw, tylko wyrządzilibyśmy im krzywdę - przytacza wypowiedź eksperta portal Marketwatch.com.