Białorusini jeżdżą na zakupy także na Ukrainę

Nie tylko Polska i Litwa są celem Białorusinów jadących po tańsze zakupy za granicę, lecz także Ukraina - informuje dziennik "Komsomolskaja Prawda w Biełorussii" w reportażu z przygranicznej miejscowości ukraińskiej Zabłocie.

Białorusini jeżdżą na zakupy także na Ukrainę
Źródło zdjęć: © Jupiterimages

18.10.2013 | aktual.: 18.10.2013 12:30

Zabłocie jest odległe od Brześcia o 2,5 godz. jazdy kolejką i - jak pisze "Komsomołka" - jest to "jedno z najpopularniejszych wśród mieszkańców Brześcia ukraińskich targowisk". Bilet w obie strony kosztuje zaledwie 10 tys. rubli białoruskich (3,30 zł).

Białorusini kupują w Zabłociu odzież, np. dżinsy, które są nawet dwukrotnie tańsze niż u nich w kraju (kosztują 150-240 hrywien, czyli 56-90 zł), kurtki czy koszule, obuwie oraz zabawki dla dzieci.

- Ale prawdziwy cenowy raj jest na straganach ze sprzętem gospodarstwa domowego. Komplet trzech emaliowanych rondli ze szklanymi przykrywkami kosztuje 240 hrywien - zachwyca się korespondentka gazety, dodając, że na Białorusi trzeba by za nie zapłacić dwukrotnie więcej.

Klienci białoruscy raczej nie kupują na Ukrainie żywności. Wyjątkiem są mocne alkohole, bardzo cenione na Białorusi cukierki produkcji ukraińskiej, ciasteczka, a w sezonie letnim - arbuzy, papryka czy pomidory.

Jak podkreśla korespondentka, handlarze w Zabłociu nazywają ostatnio Białorusinów "jak u nas". - O, popatrz, znów przyjechali "jak u nas" - cytuje jedną z kobiet. - Ostatnio staliście się bardziej grymaśni - wyjaśnia jej handlarka. - Chodzicie i mówicie: "Jak u nas, wcale nie taniej".

Mimo to kolejka, która wyrusza z Brześcia o 5.50 rano, odjeżdża z Zabłocia z Białorusinami wiozącymi mnóstwo towarów.

Do Zabłocia jeżdżą także białoruskie "mrówki", które wożą tam krajowe sery, mleko, śledzie czy pasty do pieczywa, chętnie kupowane przez ukraińskich hurtowników. Jak twierdzą "mrówki" w rozmowie z "Komsomołką", dziennie można wykonać trzy kursy i zarobić w ten sposób 300-400 tys. rubli białoruskich (100-133 zł).

- W weekend można zarobić 100 dolarów. A w miesiąc 300-400. To przecież druga pensja! Jak tu inaczej wyżyć? U nas w obwodzie są najniższe pensje w Białorusi - mówi jedna z osób dorabiających w ten sposób.

Najpopularniejszym celem zakupowych wyjazdów jest dla Białorusinów przede wszystkim Polska, gdzie - zwłaszcza po skorzystaniu z systemu Tax Free - niższe są ceny nie tylko odzieży i żywności, ale także sprzętu elektrotechnicznego, np. komputerów czy pralek. Popularnością cieszy się także Litwa, gdzie jest nieco drożej, ale za to Wilno jest odległe od Mińska zaledwie o 2,5 godziny jazdy pociągiem.

Ceny na Białorusi, Litwie i w Polsce porównał w piątek portal onliner.by, biorąc za podstawę trzy supermarkety: "Auchan" w Białymstoku, "Maximę" w Wilnie i "Koronę" w Mińsku. Z zestawienia wynika, że o ile niektóre podstawowe towary, takie jak ciemny chleb, mąka, mleko czy cebula są tańsze na Białorusi, to większość innych można kupić taniej w Polsce czy na Litwie. Na przykład kg pomidorów kosztuje na Białorusi 2,07 dol., na Litwie 1,38, a w Polsce 1,11, a kg wieprzowiny - odpowiednio - 9,3 dol., 5 dol. i 5,89 dol. Znacznie droższa jest na Białorusi także whisky, a nawet papier toaletowy.

Robienie zakupów w Polsce od jakiegoś czasu utrudniają jednak Białorusinom kłopoty z uzyskaniem polskiej wizy. Mają oni bowiem trudności z przeprowadzeniem obowiązkowej rejestracji ankiety wizowej w internecie, gdyż limit dostępnych wniosków szybko się kończy.

- Dopóki są problemy z polskimi wizami "na zakupy", będziemy jeździć tutaj - mówi "Komsomolskiej Prawdzie" jeden z podróżnych wracających z Ukrainy.

Z Mińska Małgorzata Wyrzykowska

Źródło artykułu:PAP
białoruśukrainahandel
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)