Biedronka znów wystawia cierpliwość klientów na próbę. Trudno połapać się z cenami
Biedronka z okazji trwającej promocji "1+1" szczelnie okleiła półki sklepowe informacjami o rabatach. Sposób ich prezentowania wzbudził kontrowersje, bo właściwych cen za produkt trzeba szukać z lupą.
02.02.2024 | aktual.: 02.02.2024 17:37
Sieci handlowe coraz częściej decydują się na ekspozycję cenówek w sposób, który sprawia, że znalezienie właściwej ceny za jeden produkt graniczy z cudem. Powszechną praktyką stało się na przykład eksponowanie wartości jednego produktu, który kosztuje podaną kwotę wyłącznie pod warunkiem, że kupimy go w dwu- lub czteropaku.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Milioner radzi w co dziś opłaca się inwestować - Marian Owerko - Biznes Klasa #15
To sprawia, że klient może poczuć się zdezorientowany. Biorąc jedną sztukę, płaci zdecydowanie więcej, niż wynika to z ceny napisanej dużymi cyframi na półce pod produktem. Właściwa, regularna cena za jeden produkt, jest jednak podana na tej samej cenówce. Tyle, że nieco niżej i drobnym drukiem, czego mniej świadomy konsument może się już nie dopatrzyć.
UOKiK na wojnie ze sprzedawcami
Jakiś czas temu, gdy tego rodzaju praktyki stały się powszechne wśród wielu dużych sieci handlowych, klienci stracili cierpliwość. Ekonomista Rafał Mundry opisał całą sprawę na portalu X, a następnie zawiadomił Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Interpelację poselską w kwestii "wprowadzania konsumentów sklepów spożywczych w błąd" złożył także obecny wiceminister rolnictwa Michał Kołodziejczak.
Odpowiedź z UOKiK nadeszła pod koniec grudnia. Urząd wyjaśnił, że postępowanie wyjaśniające wobec ośmiu sieci spożywczych (Biedronka, Lidl, Kaufland, Żabka, Dino, Netto, Carrefour, Auchan) prowadzi już od stycznia 2023 r.
- W toku przedmiotowych postępowań Inspekcja Handlowa na zlecenie Prezesa UOKiK przeprowadziła szereg kontroli mających na celu pozyskanie materiału dowodowego. Obecnie trwa analiza zgromadzonych materiałów - poinformował prezes UOKiK Tomasz Chróstny.
W międzyczasie klienci bacznie przyglądają się działaniom sieci handlowych. Paweł Jachowski z serwisu wiadomoscihandlowe.pl opublikował w sieci zdjęcie z Biedronki, na którym widzimy jeden ze sklepowych regałów. Biedronka podała informację o tym, które produkty biorą udział w promocji "1+1", umieszczając stosowną naklejkę pod każdym z tych produktów. W efekcie miejsca na półkach zaczęło brakować - część cenówek trzeba było umieścić bezpośrednio na kartonowych opakowaniach.
Rafał Mundry komentuje w rozmowie z serwisem finanse.wp.pl, że jego zdaniem sieć wyciągnęła wnioski z wcześniejszych skarg klientów. Ceny podane są w odniesieniu do jednej sztuki produktu. A że samych informacji na półkach zrobiło się bardzo dużo?
- Dla konsumenta taki rodzaj prezentowania promocji jest bardziej czytelny niż podawanie cen za jeden produkt przy zakupie wielu sztuk. Warto również zwrócić uwagę, że ceny regularne są odpowiednio wyeksponowane i nic ich nie zasłania. I to jest dla mnie nowość, bo do tej pory były przysłaniane informacją o promocji - tłumaczy ekonomista.
Rafał Mundry dostrzega za to inny problem, który polega na samej konstrukcji promocji. "1+1" oznacza, że klient może wziąć z półki jedną sztukę w cenie regularnej, a drugą dostaje za darmo. To, podkreśla ekspert, wymaga od klientów pewnej świadomości i uważności. Konsumenci, którzy wpadają do sklepu w biegu albo nie posługują się językiem polskim, mogą przegapić fakt, że drugi taki sam produkt dostają niejako "w cenie".
"Prezentowanie cen na granicy rzetelności"
W ostatnim czasie klienci sklepów zaczęli uważnie patrzeć sklepom na ręce, ale nie każdy alarm obywatelski ma uzasadnione podstawy. Przykładem takiego fałszywego alarmu była na przykład awantura o prezentowanie cen w aplikacji Biedronki. Sieć zamieściła pewien czas temu informację o promocji napojów, podając przy nich cenę za litr. Takie działanie może nieco utrudniać obliczenie, ile klient będzie musiał zapłacić za butelkę 1,75 litra, ale nie jest niezgodne z prawem.
- Gazetki promocyjne, plakaty i aplikacje mają prawo informować o zasadach promocji. Zgodnie z ustawą o informowaniu o cenach towarów i usług prezentowanie cen w sposób jednoznaczny, niebudzący wątpliwości oraz umożliwiający porównanie dotyczy wyłącznie miejsc sprzedaży, czyli sklepów oraz reklam - wyjaśnia Rafał Mundry.
Z tym ostatnim wciąż jest jednak problem. Przed świętami klienci Biedronki mogli natknąć się na taki widok:
- Biedronka chyba chciała nas zachęcić do zabierania do sklepów drabin - śmieje się Rafał Mundry. Ekspert dodaje, że cenówki zostały umieszczone pod takim kątem, że z daleka nie można było dostrzec cen umieszczonych drobnym drukiem na dole, czyli tych, podających jednostkową cenę produktu. Gdy klient podszedł bliżej, cena była natomiast zasłaniana przez produkty stojące na najwyższej półce.
Nieco podobny przykład podaje na portalu X dziennikarz Paweł Jachowski. Na poniższym zdjęciu widać cenówkę, na której informacja o najniższej cenie z ostatnich 30 dni (do której podania obliguje sklepy unijna dyrektywa Omnibus), jest umieszczona wysoko na głowami klientów i napisana drobnym drukiem. To jednak nie wszystko, bo po uważnej lekturze można się dowiedzieć, że towar opisany słowami "TERAZ TANIEJ" w rzeczywistości kosztuje... więcej niż przed promocją. Cena wzrosła aż o 61 proc.
- Ten temat staje się coraz bardziej problematyczny nie tylko dla mnie, ale również dla innych konsumentów. Prezentowanie cen jest na granicy rzetelności i uczciwości wobec klienta - przyznaje Rafał Mundry.
Poprosiliśmy Biedronkę o komentarz dotyczący sposobu informowania o cenach w promocji "1+1". Odpowiedź opublikujemy, gdy tylko ją dostaniemy.
[AKTUALIZACJA]
- Sposób uwidaczniania cen w sklepach sieci Biedronka został dostosowany do wymogów wynikających z implementacji dyrektywy Omnibus oraz wytycznych UOKiK - poinformowało nas biuro prasowe Biedronki.