Biopaliwa - nadzieja i realia
Dyrektywa UE dopuszcza zwiększenie zawartości biokomponentów w tradycyjnych paliwach do 7 proc. dla oleju napędowego i 10 proc. dla benzyn w miejsce dotychczasowych 5 proc. Nowelizacji przepisów w Polsce jak nie było, tak nie ma do tej pory.
18.06.2010 | aktual.: 20.06.2010 09:12
Przyjęta w kwietniu 2009 r. Dyrektywa UE 2009/28/ WE w sprawie promowania stosowania energii ze źródeł odnawialnych wprowadziła wiele zmian w istniejącym systemie wspierania OZE i przyczyniła się w Polsce do nawrotu dyskusji nad podstawowymi założeniami polityki w zakresie rynku biopaliw.
W efekcie zapisów dyrektywy każdy z krajów członkowskich do 30 czerwca tego roku przedstawić musi narodowy plan działań na rzecz OZE, w którym sformułowane mają być sposoby osiągnięcia i narzędzia do monitorowania realizacji założeń. Założenia dyrektywy muszą z kolei zostać zaimplementowane do krajowych systemów prawnych do 5 grudnia tego roku.
Czasu nie ma więc zbyt wiele, a dyskusja, jaka rozgorzała w branży na temat postulowanych zmian, nie wróży szybkiego i kompromisowego załatwienia tej sprawy. Nowelizacji musi zostać poddana przede wszystkim Ustawa o biokomponentach i biopaliwach ciekłych z sierpnia 2006 roku. Dokument ten w zgodnej opinii branży powinien zostać przystosowany do obecnych realiów rynku.
- Już w momencie uchwalania wiele jego zapisów wydawało się anachronicznych w stosunku do trendów rodzących się w Europie Zachodniej, a lata, które minęły od czasu przyjęcia ustawy, tylko te różnice pogłębiły - uważa Leszek Wieciech, dyrektor generalny Polskiej Organizacji Przemysłu i Handlu Naftowego. W podobnym tonie wyraża się Tomasz Pańczyszyn, dyrektor generalny Krajowej Izby Biopaliw. Na tym jednak kończy się zgodność opinii organizacji zrzeszających głównych graczy na krajowym rynku biopaliw.
Trudno, coraz trudniej
Warto w tym miejscu przedstawić pokrótce, jak w ostatnich latach rozwijał się polski rynek biopaliw. Obrót paliwami z dodatkiem biokomponentów nabrał na dobre rozpędu dopiero w 2008 roku. Nie ma w tym oczywiście grama przypadku, bowiem ten właśnie rok był pierwszym, w którym krajowi producenci i importerzy paliw zobowiązani byli do obowiązkowego wprowadzania na rynek określonej ilości biokomponentów.
Wymóg ten, określany w skrócie jako NCW (Narodowy Cel Wskaźnikowy), wdrożony został w rozporządzeniu Rady Ministrów z czerwca 2007 roku i obejmuje swoimi postanowieniami lata 2008-13. Realizując roczne plany NCW, Polska do 2013 roku miała osiągnąć poziom ponad 7 proc. udziału biopaliw w paliwach transportowych.
Choć założenia były jak najbardziej słuszne, to w praktyce okazało się to jednak znacznie bardziej skomplikowane. Najlepiej świadczy o tym skala wzrostu udziału biopaliw w latach 2007-08. Plan na 2008 rok zakładał osiągnięcie progu 3,45 proc. udziału biopaliw, podczas gdy rok wcześniej wolny od nakazów administracyjnych poziom wykorzystania biopaliw w transporcie wyniósł 0,7 proc. Mieliśmy więc do czynienia z pięciokrotnym wzrostem zużycia.
Pomimo tego, pierwszy rok realizacji NCW upłynął bez większych problemów. Krajowe koncerny oprócz blendowania dozwolonego 5-proc. dodatku biokomponentów do benzyn i oleju napędowego musiały co prawda wprowadzić do sprzedaży samoistne biopaliwo B100, ale do realizacji celu wystarczyła już niewielka jego sprzedaż. Schody zaczęły się rok później. Gdy NCW wzrósł do 4,6 proc., okazało się, że nie uda się go zrealizować równie bezboleśnie jak rok wcześniej. Zarówno Orlen, jak i Lotos zmuszone były uciekać się do zwiększonej sprzedaży B100. Związane było to jednak z dwiema podstawowymi komplikacjami. Po pierwsze koszty produkcji i dystrybucji tego paliwa okazały się na tyle wysokie, że nie było ono konkurencyjne wobec oleju napędowego. Po drugie zaś pojawiające się wśród kierowców pogłoski o niskiej ekonomiczności samoistnego bioestru spowodowały, że zainteresowanie nim było bardzo niewielkie. W efekcie koncerny były zmuszone sprzedawać B100 poniżej kosztów produkcji. Wiązało się to oczywiście ze stratami - sam
Orlen dołożył w tym okresie do sprzedaży B100 około 63 mln zł.
Ta sama sytuacja powtórzyła się w 2009 roku - tyle że skala problemu była już znacznie większa. Orlen i Lotos, aby uchronić się przed horrendalnymi karami za niezrealizowanie NCW, musiały ponieść ok. 270 mln zł strat z tytułu obowiązku obrotu biopaliwami. Rzecz jasna, straty te nie znikają w próżni. Fakt, że nie powiększają one obciążeń bilansu koncernów paliwowych, nie pozostawia wątpliwości, że ostatecznie ponoszą je wszyscy kierowcy. Koszty realizacji NCW są po prostu wliczane w cenę tradycyjnych paliw sprzedawanych na stacjach.
Co z tą nowelizacją?
O ile z koniecznością strat w roku 2009 koncerny musiały się pogodzić, o tyle wydawało się, że w roku następnym ten problem nie powróci. Nadzieję dawała Dyrektywa UE 2009/30/WE dopuszczająca zwiększenie zawartości biokomponentów w tradycyjnych paliwach do 7 proc. dla oleju napędowego i 10 proc. dla benzyn w miejsce dotychczasowych 5 proc. Pozostawało jedynie zaimplementować przepisy unijne do krajowej ustawy drogą nieskomplikowanej nowelizacji. Niestety to, co wydawało się proste, po raz kolejny przysporzyło branży wielu siwych włosów. Dość powiedzieć, że nowelizacji jak nie było, tak nie ma do tej pory. Według ostatnich informacji z Ministerstwa Gospodarki, projekt nowelizacji jest już gotowy i lada chwila może trafić pod obrady rządu. - Powinno to nastąpić jeszcze przed końcem kwietnia - zapewniła nas Agnieszka Hirsz z MG. Niestety, na tym nie kończy się cała ścieżka, bo potem projektem musi zająć się Sejm, a nie da się założyć, że projekt nie utknie tam na kilka miesięcy.
A branża wciąż czeka na obiecane przepisy. Zarówno w Orlenie, jak i Lotosie są przekonani, że bez podniesienia do 7 proc. zawartości biokomponentów w paliwach nie uda się w tym roku zrealizować NCW na poziomie 5,75 proc. Koncernom wtóruje też POPiHN.
- Według naszych wyliczeń, aby zrealizować zakładany poziom NCW w tym roku przy braku dopuszczenia do obrotu paliwa B7, trzeba będzie wprowadzić na rynek 320 tys. m sześc. B100. Tymczasem w ubiegłym roku udało się sprzedać tylko 150 tys. m sześc. tego paliwa, a szanse na poprawienie wyniku są niewielkie ze względu na brak popytu - uważa Leszek Wieciech.
W efekcie niedoboru 170 tys. m sześc. paliwa koncernom grozi, według wyliczeń POPiHN, 2,3 mld zł kar, czyli dziesięciokrotnie więcej, niż w roku 2009 obie spółki musiały dołożyć do realizacji NCW. Zgodnie z obowiązującym prawem, za każdą tonę biokomponentów poniżej poziomu NCW na dany rok spółka musi zapłacić 17 tys. zł. Dla porównania, w Niemczech jest to zaledwie kilkaset euro. Jednak nawet w przypadku dopuszczenia B7 do sprzedaży, na zmiany w strategiach koncernów na ten rok może być już za późno.
- Z realizacją NCW nie możemy zwlekać do ostatniego kwartału roku. Żeby mieć pewność jego wykonania, musimy zagwarantować odpowiedni poziom sprzedaży w najlepszym okresie roku, jakim jest lato - podkreśla Robert Gmyrek, dyrektor ds. alternatywnych źródeł energii w PKN Orlen.
Koncerny będą niewątpliwie robić wszystko, włącznie z dalszym obniżaniem cen B100 na stacjach, aby uniknąć zapłacenia kary. - W efekcie dodatkowy koszt wykonania tegorocznego NCW może sięgnąć nawet 0,5 mld zł i będą to pieniądze wyrzucone w błoto - uważa Bogdan Janicki, dyrektor biura strategii Grupy Lotos. Należy jednak pamiętać, że nastąpi to kosztem kierowców, którzy więcej zapłacą przy dystrybutorze.
Biopaliwa patrzą w przyszłość
Oprócz tego spółki i organizacje branżowe występują do Ministerstwa Gospodarki z całym szeregiem pomysłów mających ułatwić realizację NCW. Mówi się choćby o wprowadzeniu dwuletniego cyklu rozliczeniowego, umożliwieniu handlu nadwyżkami NCW czy przenoszeniu ich na kolejne lata. Skrajnym, choć nie wyjątkowym w skali Europy pomysłem jest też całkowita weryfikacja kolejnych progów NCW tak, aby spółkom łatwiej było przystosowywać się do postępujących zmian.
Na te pomysły z niepokojem patrzy Krajowa Izba Biopaliw zrzeszająca producentów biokomponentów. - Naszym zdaniem, wprowadzanie dwuletnich cyklów NCW wprowadzi tylko niepotrzebny bałagan. Będzie to też oznaczało komplikacje dla producentów biokomponentu, którzy nie będą mieli pewności, czy w danym roku ich instalacje będą na siebie zarabiać. Dochodzi do tego również kwestia kontraktowania dostaw surowca i wiele innych problemów, z którymi koncerny paliwowe nie muszą się zmagać - przestrzega Tomasz Pańczyszyn.
W jego opinii, nie mając gwarancji zbytu produktu dla polskich producentów ze względu na przepisy unijne, powinniśmy się skupić na ochronie rynku UE przed zalewem taniego surowca z innych rejonów świata. - Da się to osiągnąć tylko dzięki szczelnemu systemowi certyfikacji - przyznaje dyrektor generalny KIB.
Z takimi pomysłami polemizuje Leszek Wieciech. - Odnoszę wrażenie, że w Polsce cały czas obracamy się w kręgu problemów, które w innych krajach UE dawno przestały być aktualne. Tym, co teraz nurtuje branżę na Zachodzie, są biopaliwa II generacji i innego typu nowoczesne technologie. Tradycyjne biopaliwa oparte o surowce spożywcze odchodzą powoli w cień. Pamiętajmy, że słowem kluczem w nowej dyrektywie unijnej jest kryterium równoważności i tylko ono weryfikuje, co jest a co nie jest dopuszczalne - zauważa. Podkreśla jednak, że nie ma to na celu godzenie w interes rolników. - Pakiet klimatyczny stwarza ogromne pole do zaangażowania rolnictwa w energetykę, choćby poprzez produkcję biopłynów dla celów energetycznych. Polscy rolnicy powinni patrzeć w przyszłość i dostrzegać szanse w niej istniejące - podkreśla dyrektor generalny POPiHN.
Marcin Szczepański
Nowy Przemysł