Black Friday. Gdy po okazji życia pozostaje tylko rozczarowanie. Jak zwracać nieudane zakupy?
W tle gra specjalnie dobrana muzyka, a ustawione w nieprzypadkowy sposób lustra pokazują, jak doskonale wyglądamy w przymierzanej sukience. Łatwo wtedy zapomnieć o zdrowym rozsądku. Następnego dnia dopada nas ten szczególny rodzaj kaca, który nadchodzi po niezbyt trafionych zakupach. Czy coś da się z tym zrobić?
23.11.2018 | aktual.: 01.03.2022 13:15
Tabliczki informujące, by przemysleć zakupy, gdyż "zwrotów nie przyjmujemy", nie są elementem dekoracji. Sklepy stacjonarne nie mają obowiązku przyjmować zwrotów nieuszkodzonych towarów, które przestały się klientowi podobać po odejściu od kasy. O ile kupując przez internet, zawsze mamy możliwość odesłania nietrafionego zakupu w terminie 14 dni od dnia odebrania paczki – i to bez konieczności podania przyczyny, to w sklepach stacjonarnych takiego przywileju nie mamy.
W walce o zadowolenie klientów, coraz więcej sklepów wprowadza jednak możliwość dokonania zwrotu. O zasady zwrotów warto każdorazowo pytać sprzedawców, gdyż sklepy samodzielnie ustalają, w jakim terminie można oddać towar (w nitktórych to zaledwie tydzień, w innych nawet 30 dni) i w jaki sposób zwróci pieniądze. Jedne sklepy oddają pieniądze, inne przelewają je na kartę podarunkową.
W internecie jest łatwiej. Coś się nie podoba, to odsyłamy do sklepu. Przesyłka musi zostać w odpowiedni sposób zabezpiewczona, bo jeśli ulegnie uszkodzeniu w czasie transportu, szanse na zwrot pieniędzy są nikłe. Sklepy nie mają prawa kwestionować zwrotów, ale wymagają, by towar był nieużywany.
Ale co to znaczy? W regulaminach niektórych sklepów możemy przeczytać, że towar ma wrócić w nieuszkodzonym, oryginalnym opakowaniu, co jest wierutną bzdurą (na marginesie: to klauzula niedozwolona). Możliwość zwrotu służy temu, by klient, który nie miał okazji obejrzeć towaru "na żywo", mógł na spokojnie przyjrzeć mu się w domu, a jeśli to ubranie, to również przymierzyć.
Zobacz także
Jeśli towar ulegnie uszkodzeniu, sprzedawca będzie mógł wystąpić do konsumenta z żądaniem zapłaty odszkodowania za zmniejszenie wartości zwracanej rzeczy.
A kto płaci za odesłanie towaru? Sprzedawca zwraca koszty przesyłki poniesione wcześniej przez konsumenta, ale tylko do wysokości najtańszego sposobu dostarczenia. Jeśli kupujący wybrał inny sposób dostarczenia towaru niż najtańszy oferowany przez sprzedawcę, to nie dostanie zwrotu w pełnej wysokości. Przy zwrocie towaru konsument natomiast ponosi koszty wysyłki towaru do sprzedawcy.
Przykład: Księgarnia oferowała wysyłkę za pośrednictwem poczty (koszt: 10 zł) lub kuriera (koszt: 15 zł). Klient wybrał droższą opcję, ale ostatecznie zdecydował się na zwrot książek. Sklep przeleje mu na konto wartość zamówienia plus 10 zł za dostarczenie zakupu. Klient będzie "do tyłu" o 4 zł (różnica między ceną kuriera a poczty) i koszt odesłania książek.
Zobacz także
Na koniec małe ograniczenie: nie można zwrócić towaru kupionego od osoby fizycznej (czyli na przykład od sąsiada za pośrednictwem serwisu ogłoszeń lokalnych), chyba że wyraźnie zaznaczy ona, że dopuszcza taką możliwość. Po drugie, zwrot nie będzie możliwy, jeśli kupujemy "na firmę" – i to niezależnie od tego, czy towar jest związany z prowadzeniem działalności tejże firmy. To dlatego, że prawo przeznaczone jest tylko dla konsumentów.
Dzieci mogą na większe zakupy chodzić tylko z dorosłymi
Nie tylko dorośli potrafią przepuścić pół pensji na rzeczy, których zakupu później żałują. Wydawanie pieniędzy jeszcze łatwiej przychodzi dzieciom, bo nie znają ani ich wartości, ani nie potrafią prawidłowo ocenić swoich potrzeb. Do tego są bardzo podatne na reklamy i bezkrytyczne, więc nic dziwnego, że są "klientami pod specjalnym nadzorem".
Najmłodsze dzieci w ogóle nie mogą kupować rzeczy, które warte są więcej niż batonik czy czasopismo dla najmłodszych. Kodeks cywilny stanowi, że dziecko do 13 roku życia (a więc nie mające zdolności do czynności prawnych) może zawierać wyłącznie umowy w drobnych bieżących sprawach życia codziennego.
Tyle teoria, bo w praktyce zakres drobnych umów będzie różny w zależności od wieku dziecka (trudno porównywać umiejętność oceny sytuacji przez siedmio- i dwunastolatka), jak i możliwości finansowych jego rodziców.
Dzieci w wieku 13-18 lat mogą już dysponować swoimi pieniędzmi.
Wyobraźmy sobie taką scenkę z życia rodzinnego: szczęśliwy drugoklasista pokazuje rodzicom konsolę, którą kupił z pieniędzy odłożonych z kieszonkowego i prezentów. Załóżmy, że rodzice wcześniej stanowczo sprzeciwili się takiemu zakupowi, a syn postawił ich przed faktem dokonanym. Czy muszą się z tym pogodzić?
Nie. Mogą odnieść konsolę do sklepu i żądać zwrotu pieniędzy powołując się na to, że sprzedawca nie miał prawa zawrzeć z dzieckiem jakiejkolwiek umowy. Sprzedawca nie może się tłumaczyć tym, że wygląd dziecka go zmylił albo drugoklasista zapewniał solennie, że rodzice nie mają nic przeciwko zakupowi. Umowa jest po prostu nieważna.
Trudniej będzie "odkręcić" problem, jeśli dziecko zrobiło zakupy przez internet, bo sprzedawca nie miał możliwości przyjrzeć się kupującemu. Trudno więc zarzucić mu nadużycie.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl