Bolesny upadek po szczycie

Strona podażowa w poniedziałek efektownie skontrowała kupujących, którzy w piątek, a przede wszystkim w okresie poprzedzającym piątek (dzień szczytu UE) nie wykazywali się zbytnią pewnością. Tak więc popyt, który w październiku świetnie potrafił grać „pod nadzieję” na poprawę sytuacji w strefie euro, w grudniu powoli przegrywa podobną możliwość.

Bolesny upadek po szczycie
Źródło zdjęć: © BM BPH

13.12.2011 09:30

W zasadzie ustalenia szczytu trudno jednoznacznie zinterpretować, ale inwestorzy tym razem już dmuchają na zimne i przystąpili bardzo wcześnie do rozliczania przyjętych rozwiązań. W poniedziałek od rana skokowo rosły rentowności obligacji hiszpańskich i włoskich, co zmusiło EBC do interwencji na rynku wtórnym. Niepokoiła zapowiedź agencji Moody’s, która rozwiązania piątkowego szczytu uznała za niewystarczające i zapowiedziała, że do końca pierwszego kwartału 2011 zrewiduje ratingi krajów europejskich. Pojawiły się również pierwsze wątpliwości, co do zorganizowania „zbiórki” 200 mld euro, które wg ustaleń mają zostać przekazane do MFW na ewentualne ratowanie budżetów państw borykających się z największymi problemami. Dla wielu krajów, m.in. dla naszego to spore wyrzeczenie, a kwota 200 mld euro i tak nie jest powalająca w porównaniu do potrzeb największych dłużników. Brakowało w poniedziałek dobrych wiadomości, bo za takie nie można nawet uznać aukcji jednorocznych obligacji włoskich, które co prawda zostały
w całości sprzedane, ale przy oprocentowaniu (prawie 6%) bliskim rekordom. W takim otoczeniu giełdy akcji na Starym Kontynencie od rana ulegały przecenie, która z upływem czasu nabierała tempa. WIG20 zachowywał się bardzo podobnie i podczas gdy na otwarciu tracił niecałe 0,5%, to w południe było to już ok. 1%, a później sytuacja ulegała dalszemu pogorszeniu, które widać było w nastawieniu do wszystkich polskich aktywów, rosły rentowności długu, a złoty do dolara zaliczył roczne szczyty. Ostatecznie WIG20 zamknął dzień stratą 2,3% (2175 pkt). Jedynym pocieszeniem dla strony popytowej może być fakt bardzo mizernych obrotów, które dla największych spółek wyniosły 422 mln PLN.

Obraz
© (fot. BM BPH)

Nowy tydzień na warszawskim parkiecie rozpoczął się od natarcia podaży. Sprzedający wyraźnie dążyli do skontrowania piątkowego wzrostu, co w ostateczny rozrachunku w pełni się powiodło i w konsekwencji, na wykresie dziennym pojawiła się czarna świeca. Niedźwiedzie naruszyły wsparcie wyznaczone przez zeszłotygodniowe minimum i dopiero zakres luki hossy z 25/28 listopada – dodatkowo wzmocniony przez podstawę wysokiego, białego korpusu z końca listopada – okazał się wystarczającą barierą by zatrzymać rynek. Jeżeli popyt nie zdoła utrzymać się powyżej tego zakresu, to droga do testu minimum poprzedniego miesiąca stanie otworem. Dla kupujących najbliższy ruchomy cel wyznaczają opadające średnie a ich pokonanie może pozwolić na próbę ataku na opadając linię trendu. Póki co podaż zdołała zdominować taktycznie rynek, co potwierdza zachowanie szybkich oscylatorów, jednak już w średniej perspektywie sytuacja rynkowa wskazuje na patowy remis. Od przeszło czterech miesięcy rynek porusza się praktycznie bokiem, co
aktualnie klarownie podkreśla oscylator siły trendu ADX. Dopóki przyjmuje on wartości poniżej 20 pkt, dopóty ciężko wskazywać na trwałość akcji którejkolwiek ze stron rynkowych zmagań.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)