Trwa ładowanie...

Buzek: to oburzająca prowokacja, sprawa dla prokuratury

Proponowanie Janowi Kulczykowi w moim imieniu pomocy przy prywatyzacji Enei to oburzająca prowokacja i wymaga zbadania przez prokuraturę - powiedział w programie "Gość Radia Zet" przewodniczący Parlamentu Europejskiego Jerzy Buzek. O prowokacji napisał w poniedziałek "Dziennik Gazeta Prawna". Gazeta donosi, że ktoś w imieniu przewodniczącego PE proponował Kulczyk Holding pomoc w prywatyzacji energetycznego koncernu.

Buzek: to oburzająca prowokacja, sprawa dla prokuraturyŹródło: PAP
dyru3sw
dyru3sw

A gościem Radia Zet jest szef Parlamentu Europejskiego, Jerzy Buzek, wita Monika Olejnik, dzień dobry. Dzień dobry. Panie przewodniczący, panie premierze dzisiaj dziennik "Gazeta Prawna" donosi, że ktoś próbował zrobić prowokację przeciwko panu, kobieta podszywała się pod pana doradczynię, dzwoniła do Kulczyk Holding mówiąc o tym, że załatwiona jest sprawa między Kulczykiem a Ministerstwem Skarbu, czyli że Kulczyk może kupić Eneę i w związku z tym proponowała z tą sprawą wpłatę pieniędzy na konto, określiła to konto. Tak, ja natychmiast zgłosiłem to do prokuratury już parę tygodni temu. Szkoda, że to jest teraz sprawa publicznie znana, bo ja myślę, że prokuratura czy może CBA, może inne służby prowadziły dochodzenie w tej sprawie, jak sądzę można by wiele wyjaśnić, gdyby sprawa nie stała się publicznie znana. Czyli co, prokuratura przecieka? Nie wiem, to nie chciałbym na ten temat dyskutować, natomiast ta prowokacja jest oburzająca, w najwyższym stopniu i trzeba zbadać kto i dlaczego podszywał się pod
znajomości ze mną i zbierał pieniądze, na przykład na powodzian w moim imieniu, ja takich upoważnień nie dałem nikomu. Szef Parlamentu Europejskiego Jerzy Buzek, panie premierze nie był pan obecny na wysłuchaniu rodzin w Brukseli, Marta Kaczyńska uważa pana nieobecność i nieobecność czternastu wiceprzewodniczących, żadnego z nich jako manifestację. Nic takiego nie miało miejsca. Ja bardzo żałuję, że tak się interpretuje moją obecność. Ja byłem na wizycie w Wielkiej Brytanii ustalonej kilka miesięcy temu, mamy przed sobą budżet, a to Wielka Brytania robiła największe trudności w uchwaleniu budżetu, to wszyscy wiedzą w Unii Europejskiej, także w Polsce. I umówiłem się dawno temu, że spotkam się z najwyższymi władzami tego kraju, także z moimi odpowiednikami w Izbie Gmin i w Izbie Lordów i w żaden sposób nie można tak tłumaczyć mojej nieobecności. Wprost przeciwnie, ja jestem bardzo przejęty tą sprawą. Proszę pamiętać, że w Parlamencie Europejskim mieliśmy niezwykłą uroczystość, którą niemal sam organizowałem,
byli na niej pan Barroso, przedstawiciele dwudziestu kilku krajów europejskich i także przedstawicieli Federacji Rosyjskiej i uczciliśmy pamięć w sposób szczególnie godny i zawsze to podkreślam i takie spotkania, jak w Parlamencie Europejskim mają sens, bo chodzi o nagłośnienie sprawy, o podanie pewnych spraw do opinii publicznej, wywieranie w ten sposób nacisku. Ja pani redaktor chciałem szczególnie, szczególne ubolewanie, ale także wyrazy współczucia złożyć w tej chwili, równocześnie ktoś się w sposób niedopuszczalny zinterpretował moją wypowiedź, w zupełnie niezrozumiały sposób. Może ja powiem słuchaczom o co chodzi, mianowicie Ryszard Czarnecki powiedział na tym spotkaniu, na wysłuchaniu, że pan stwierdził, że to wysłuchanie jest rodzajem ukojenia, powtórzył to deputowany Poręba i został pan premier wybuczony. Nie chodzi o to, oni używali słowa seans terapeutyczny. I dzisiaj również powtarza się takie stwierdzenie, że to jest jakaś terapia. Że pan to powiedział, że to wysłuchanie jest terapią. Seans
terapeutyczny, że wysyłanie do terapeuty, psychoterapeuty, to jest całkowita nieprawda, nic takiego nie powiedziałem. Natomiast oczywiście, że rodziny mają na celu, dzisiaj tylko to można zrobić, i to jest dramatyczna sytuacja rodzin, że nic więcej nie można zrobić, oprócz tego, żeby wyjaśnić przyczyny tej straszliwej katastrofy i to robią. Ale rodziny oczekują od Parlamentu Europejskiego, że właśnie Unia Europejska się tym zajmie, że Unia Europejska spowoduje powstanie komisji międzynarodowej. Czy pan, szef Parlamentu Europejskiego uważa, że może pan mieć wpływ na powstanie komisji międzynarodowej w sprawie zbadania katastrofy smoleńskiej? Te naciski są całkowicie zasadne, bo tylko w ten sposób możemy naciskać na stronę rosyjską o przyspieszenia śledztwa i także o upublicznienie wielu danych, bo ludzie, szczególnie rodziny, ale my wszyscy w Polsce chcemy wiedzieć, jak to było, a więc to jest zasadne. Parlament Europejski sam w sobie nie ma sposobów działania w tym kierunku, nie mamy żadnych mechanizmów, ani
sposobu żeby się do tego zabrać. Natomiast - i sprawdziłem to, moje służby prawne sprawdziły - że my nie jesteśmy w stanie nic zrobić. Nagłaśnianie na forum międzynarodowym ma natomiast wielki sens, dlatego że im więcej dialogu, im więcej rozmowy to tym lepiej dla wyjaśnienia tej sprawy, a tylko w ten sposób jeszcze możemy w tej chwili coś zrobić w tej sprawie, dać zapewne także rodzinom pewną satysfakcję, przecież one o to walczą. Rodziny chciałyby się dowiedzieć kto, dlaczego, kto zawinił, w jaki sposób to się wydarzyło. Więc róbmy to, nagłaśniajmy sprawę i starajmy się jak najszybciej wyjaśnić katastrofę. Były premier Litwy, eurodeputowany Landsbergis powiedział córce pana Kochanowskiego, który zginął w katastrofie smoleńskiej, powiedział, że ktoś może jej grozić, że powinna się bać jeżdżąc samochodem, co zostało przekazane na spotkaniu z premierem, premier się potwornie oburzył tą sytuacją, bo wynikało z tego, że no to rząd próbuje, próbuje - nie wiem, tak jak mówił wczoraj rzecznik rządu Paweł Graś,
chce zamordować kogoś z rodzin. Nie chcę wchodzić w takie szczegóły. Na pewno rodziny są usprawiedliwione jeśli chodzi o żal, o napięcie, które się z tym łączy, także o słowa, które padają, to można uzasadnić, to jest oczywiste, tak to będzie. I ja jeszcze raz podkreślam, to jest uprawnienie rodzin, także nagłaśnianie, ciągły dialog, musimy podtrzymać rozmowy, musimy podtrzymać publiczne rozmowy w tej sprawie, jestem o tym przekonany. No dobrze, ale jeżeli w Parlamencie Europejskim Marta Kaczyńska mówi, pyta się - dlaczego moi rodzice musieli zginąć, swoje przemówienie zaczyna od podpisania niekorzystnej umowy gazowej z Rosją? Pani redaktor, nam czasami trudno zrozumieć, jak wiele jest żalu i rozpaczy w ludziach, którzy na przykład tak jak pani Marta Kaczyńska stracili oboje rodziców, więc ja nie chciałbym w to wchodzić. Oczywiście ci, którzy są z boku, bo nie są bezpośrednio poszkodowani, aczkolwiek został poszkodowany cały naród, całe państwo, bo utrata prezydenta, tylu najwyższych władz Rzeczpospolitej,
to jest ogromna strata dla całego państwa... Stewardess, pilotów, generałów. Ja to staram się zdecydowanie usprawiedliwić. Trzeba robić wszystko, żeby takie spotkania nadal miały miejsce, trzeba robić wszystko, żeby był publiczny dialog, żeby jak najwięcej rzeczy podać do opinii publicznej, bo tylko przez dialog, przez odsłanianie kolejnych tajników tej strasznej katastrofy możemy pomóc wszyscy sobie. A czy według pana premiera potrzebna jest komisja międzynarodowa? Jeśli prawo międzynarodowe przewiduje taką komisję, jeśli prawo międzynarodowe przewiduje możliwość działania w inny sposób niż dotąd, to trzeba to wziąć poważnie pod uwagę, ale trzeba sprawdzić czy prawo międzynarodowe w ogóle dopuszcza taką możliwość, bo to są bardzo szczególne przypadki, jeśli chodzi o katastrofy. Miejsce wypadku i miejsce zarejestrowania samolotu, które się rozbił, te dwie rzeczy są najważniejsze i prawo mówi głównie o tym, ale jeśli są możliwości trzeba je zbadać, prawnicy powinni w sposób odpowiedzialny to wyjaśnić i
powinno to być podane do opinii publicznej, w postaci konferencji prasowej, takie są i takie możliwości, albo też ich nie ma, ja nie jestem prawnikiem. Już powiedziano, prawnicy polscy, część prawników mówi, że nie ma. To trzeba zrobić w tej sprawie poważną konferencję prasową, prasową, podać szczegóły, wyjaśnić dlaczego nie ma takich możliwości żeby ta sprawa była całkowicie jasna i żeby tą sprawę i do niej już nie wracać. A jeśli jest jakaś możliwość to trzeba próbować ją wykorzystać. Dzisiaj rocznica stanu wojennego, generał Jaruzelski został zaproszony przez prezydenta Komorowskiego, co oburzyło wiele osób, gdzie jest, gdzie w tej chwili powinno być miejsce gen. Jaruzelskiego, panie premierze. Przede wszystkim zacznę od tego, że to jest ponura rocznica i ta ponura rocznica źle nam się kojarzy. Ja powiem tak, że niektóre sprawy oceni historia, ale żałuję - i to jest nasz problem - że żadnej ze spraw, szczególnie związanych z ludźmi, którzy zginęli, u mnie na moim Śląsku, dziewięć osób, górników w kopalni
"Wujek", za trzy dni są uroczystości kolejne. To jest zawsze na Śląsku jedna z największych uroczystości w ciągu całego roku, pamiętamy o tym. Ja w tym roku będę na Radzie Europejskiej wygłaszał przemówienie do premierów europejskich, nie mogę być, ale to wyjątkowo, bo zawsze tam jestem i te sprawy nie zostały wyjaśnione, to nie zostało osądzone. Zginęło kilkadziesiąt osób w tym czasie i nie znamy wyroków sądów, my musimy poznać wyroki sądów, oceny, sądy są niezależne, ale nie udało nam się do tego doprowadzić i pani redaktor, to też jest problem i to jest też powód, dla którego ludzie różnie reagują, także 13 grudnia. Czy generał powinien zostać zaproszony przez prezydenta Komorowskiego na posiedzenie Rady Bezpieczeństwa Narodowego? To jest suwerenna decyzja pana prezydenta Rzeczpospolitej. Ja mam taką zasadę, że takich decyzji nie oceniam, również dlatego, że jestem przewodniczącym Parlamentu Europejskiego działam trochę inaczej, w trochę inny sposób i wręcz mi nie wypada tego oceniać. Liu Xiaobo nie mógł
przyjechać na wręczenie Nagrody Nobla, jego rodzina też nie mogła przyjechać, bo wszyscy siedzą w więzieniu. No tak, to jest wielki problem, my w tym tygodniu wręczamy nagrodę Sacharowa dla Farinasa, to jest wielki, wielki działacz na rzecz praw człowieka na Kubie, ja bardzo walczę, piszę listy w tej sprawie żeby przyjechał. A w sprawie Chińczyka, co można zrobić, już nic teraz. Bardzo trudno. My również nagrodziliśmy nagrodą Sacharowa Chińczyka, który nadal siedzi w więzieniu, to są sprawy dramatyczne, trzeba robić wszystko żeby te sprawy wyjaśnić. A nie można zaprotestować przeciwko Chinom, łamaniu demokracji? Tak, ja byłem w tym kraju, byłem w Chinach pani redaktor i to był jeden z głównych tematów moich rozmów. Te wszystkie nazwiska wymieniałem, tych ludzi, którzy dzisiaj cierpią. Spotkałem się z żoną, z żonami i laureata Nagrody Nobla, i laureata nagrody Sacharowa, to wszystko odbyło się parę miesięcy temu, warto było wysłuchać tych kobiet, co one przeżywają, w jaki dramatyczny sposób nawet nie mogą się
spotykać ze swoimi mężami, od tylu lat, to są dzielni, niezwykli ludzie. I to, co dzieje się w Chinach często jest zapominane. Europa, świat często zapomina z jakimi tam problemami mamy do czynienia. Bo świat jest pełen hipokryzji, bo z jednej strony świat walczy o wolności obywatelskie, o wolność słowa, ale z drugiej strony ma interesy gospodarcze z Chinami i przymyka oko na to, co się dzieje. Ale akurat Parlament Europejski nie może sobie tutaj wiele wyrzucać, dlatego, że my bardzo głośno o tym mówimy, także w Szanghaju na wystawie były delegacje z Parlamentu Europejskiego i za każdym razem był to najważniejszy punkt rozmów z Chińczykami. Ja miałem długą rozmowę na ten temat z premierem Chin, potem podałem to do publicznej wiadomości zarówno po powrocie do Brukseli, jak i jeszcze na miejscu w Chinach, to także było publikowane w Chinach. Chińczycy oczywiście mają o to pretensje, nie ze wszystkim się zgadzają, ale również starają się tłumaczyć. Ja nie będę mówił o tych tłumaczeniach, bo my je znamy także z
naszej przeszłości, 40 czy 50 lat temu nam też tłumaczono różne rzeczy jeśli chodzi o demokrację, o prawa człowieka, to są oczywiście dość pokrętne tłumaczenia to jasne, ale trzeba naciskać na Chiny. Ja uważam, że to jednak odnosi po jakimś czasie skutek, mimo wszystko Chiny dzisiejsze są inne niż Chiny sprzed 30 czy 40 lat, na przykład z okresu Mao Tse Tunga, a więc trochę jest lepiej, ale to nie znaczy, że nas to rozgrzesza z czegokolwiek. Oczywiście. Był pan twórcą reformy emerytalnej, to za pana czasów była reforma emerytalna, teraz rząd zamierza zreformować OFE, chce albo zawiesić składki, albo je obniżyć, albo też żebyśmy mieli prawo wyboru, albo też, żeby składkami była część obligacji, żeby część obligacji przekazywać do OFE, który pomysł jest najlepszy? Chodzi o to żeby ulżyć budżetowi i to jest w tej chwili taka potrzeba, aczkolwiek nie tak paląca, jakby się wydawało, bo Komisja Europejska zgodziła się, aby te pieniądze, które przekazujemy do OFE, nie traktować jako długu. To jest wielka sprawa,
dlatego że daje nam oddech, daje nam czas na kilka miesięcy, rok po to, żeby spokojnie przeprowadzić reformę finansów publicznych, chodzi o reformę finansów publicznych, żebyśmy trochę nie gubili tych pieniędzy w różnych wydatkach, które są mało skuteczne, bo to o takie wydatki chodzi. Ale to nie jest tak, Komisja Europejska nie zgodziła się na to żeby odliczać OFE od długu, albo od... Żeby później wprowadzać mechanizmy ostrzegawcze. To jest bardzo ważne, dlatego że mamy tutaj pewien luz, to jest duża jednak ulga dla polskiego budżetu, przynajmniej na razie, ale trzeba szybko działać, po to żeby ta ulga się nie skończyła, bo ona się skończy oczywiście. No, ale - nie, to jest inaczej, ja odnoszę wrażenie, że to co postanowiła Komisja to jest jednak taki system, żeby na nas łagodniej patrzeć, ale od naszego długu nie możemy tego odliczać, ani od długu, ani od budżetu. Tak, żeby później wchodziły te ostrzegawcze napomnienia i ostrzeżenia Unii Europejskiej, przy wyższym poziomie długu, a więc to jest pewna ulga,
bo mamy pewien luz, dokładnie o to chodzi. A według pana co trzeba zrobić z OFE? Na pewno one powinny sprawnie działać i to już wprowadziliśmy. Zmniejszyć koszty na przykład... Powinniśmy sprowadzić do tego, żeby one były tańsze, prowadzenie Otwartych Funduszy Emerytalnych nie powinno być tak drogie, bo jednak w przeszłości bywało drogie, zależy to oczywiście od funduszu, niektóre były tanie, niektóre były drogie. One powinny również pomiędzy sobą konkurować w ten sposób, że zobaczymy, jakie są realne przyrosty naszych emerytur po pewnym czasie. I dlatego wtedy wybór będzie prostszy dla młodych ludzi, którzy wchodzą do systemu, to jest bardzo ważne. Trochę zaniedbaliśmy działania na rzecz konkurencyjności OFE i na rzecz wzmocnienia ich możliwości lokowania naszych pieniędzy, żeby one były bardziej pomnażane, bo nie są pomnażane w sposób idealny. Ale chciałem pani powiedzieć, pani redaktor, że i tak wyniki mamy nienajgorsze w skali europejskiej i dobrze żeby fundusze to pokazały. Ja uważam, że trzeba pójść
ostrzej, zdecydowanie, natomiast wyniki są niezłe. Na pewno pogrzebanie tego systemu byłoby dramatyczne jeśli chodzi o perspektywę piętnastu czy dwudziestu lat. Teraz będzie ulga na parę lat, ale jak sobie poradzą nasze dzieci, albo nasi wnukowie za 25 lat, na tym polega dramatyzm sytuacji. Ci, którzy mówią o zdemontowaniu tego systemu, w gruncie rzeczy chcą żeby teraz był oddech, a za 25 lat niech się wali, tak nie wolno podchodzić do tej sprawy, ale na pewno ulga dla budżetu jest potrzebna. I jeden z wariantów, który na przykład w postaci obligacji, wstrzyma na jakiś okres bezpośrednie lokowanie pieniędzy, tylko w obligacje, które potem będą oczywiście tym funduszom zwracane, bo obowiązkiem jest zwrócenie tych pieniędzy do funduszy emerytalnych z jakimś opóźnieniem. W momencie, jak zrobimy już reformę finansów publicznych, jak będziemy mogli te pieniądze zwracać, rząd, państwo, to będziemy je zwracać. Zawsze te pieniądze będą pieniędzmi, które bierzemy od obywateli, bo państwo i rząd nie mają innych
pieniędzy niż pieniądze obywatelskie. I my musimy zadbać o te pieniądze obywatelskie, żeby je dobrze ulokować, żeby teraz nie rozwiązywać problemów kosztem tego, co będzie za 15 lat, bo nasze dzieci sobie z tym nie poradzą, jeśli dzisiaj ten system zdemolujemy. Panie premierze, a jeszcze wracając do wysłuchania w Brukseli, czy nie uważa pan, że to jest jednak polityczne, bo biorą udział, które najbardziej atakują rząd, to są osoby związane, których rodziny były związane z Prawem i Sprawiedliwością. Nie chciałbym tego rozstrzygać, pani redaktor. Proszę mi wierzyć, to jest tak, że ból jest ogromny, nieszczęście jest ogromne i to powoduje różnego rodzaju nastroje w sposób zupełnie naturalny, przecież to wszyscy rozumiemy. Ja jestem przekonany, że oni chcą nagłośnić sprawę, te wszystkie osoby, które występują w tej sprawie, rodziny w szczególności chcą nagłośnić sprawę. To zawsze jest pewna forma nacisku. Proszę pamiętać o tym, że opinia publiczna jest formą nacisku na prokuraturę, na sądy w przyszłości, na
władze. Ja wiem, ale oni oczekują, że pan i szef Komisji Europejskiej, że panowie zainteresują się bezpośrednio śledztwem, ma pan takie uprawnienia? My nie mamy takich uprawnień, oczywiście takich uprawnień nie mam. Ja sprawdziłem u prawników, czy w ogóle takie uprawnienia są, nie ma takich uprawnień, ja nie jestem w stanie tego zrobić, w żaden sposób. O ile wiem, nie może tego zrobić również pan przewodniczący Barroso, nie mamy takich sposób działania, nie mamy takich mechanizmów. Nie wiem, może pan naciskać na Rosję żeby jak najszybciej oddała nam czarne skrzynki, może pan naciskać? Pani redaktor, w rozmowach tak i zapewne robił to także prezydent polskiego rządu, czy premier i słyszeliśmy, że to robił. Jeśli pojawiamy się w Parlamencie, jeśli rozmawiamy na ten temat w Parlamencie Europejskim to przy okazji wizyty i rozmowy zawsze można to poruszać, bo chodzi o to, że powoduje to napięcia na kontynencie europejskim. Wszystkim nam zależy na tym żeby po pierwsze rozwiązać problem tragedii smoleńskiej, która
w tej chwili polega na tym żeby wyjaśnić jej przyczyny, bo na tym polega jej problem, życia ludziom już nie uratujemy, ale to równocześnie zmniejszy napięcia na kontynencie europejskim. No bo w jakiś sposób Unia Europejska chce współpracować z Rosją nie zapominając o prawach człowieka, nie zapominając o problemie napięć z Gruzją, które ma Rosja itd., itd., ale ta współpraca jest nam potrzebna obustronnie, to te napięcia są całkowicie niepotrzebne i trzeba to także Rosjanom wyjaśnić, że doprowadzenie do końca śledztwa smoleńskiego jest ważne, nie tylko dla Polski, ja mówię teraz w duchu europejskim, to jest ważne dla Europy, dla przyszłego nawiązania lepszych relacji z Rosją. Była minister spraw zagranicznych Anna Fotyga mówi, że Rosjanom zależało na tym żeby się pozbyć Lecha Kaczyńskiego. Pani redaktor, to są bardzo daleko idące stwierdzenia, ja nie mam żadnych podstaw, żeby tak mówić, ale też nie mogę cenzurować czyichś wypowiedzi. Ja nie znam takich faktów, które by o tym świadczyły, ale każdy być może ma
inne fakty, albo inaczej odbiera tą sprawę. Taki, ten gest, który pamiętamy 10 kwietnia, gest przytulenia Donalda Tuska i Władimira Putina jest odbierany jako gest polityczny, jako gest podania sobie ręki. Tak, to był ważny gest. Ja absolutnie nie wykluczam, a nawet uważam, że tak było, że ci ludzie wtedy, najwyżsi dostojnicy Federacji Rosyjskiej reagowali dość spontanicznie, bo jednak na wieść o takiej katastrofie to praktycznie nikt nie może być obojętny, to była katastrofa niespotykana. Ja znam reakcje w Parlamencie Europejskim, bo były ogromne wątpliwości wielu ludzi w Parlamencie, szefów grup politycznych dlaczego ja zapraszam ich osobiście na godzinę 12.00 w południe na spotkanie w tej sprawie. Ale jak zobaczyli zdjęcia, bo wszystkie osoby były na zdjęciach, czytaliśmy przez pół godziny nazwiska, było ośmiu koleżanek i kolegów różnej narodowości, czy dziesięciu, bo takimi partiami czytaliśmy, podchodziły dzieci z miejscowej Polonii w Brukseli i za każdym nazwiskiem wkładały róże, białą różę do
ogromnego wazonu, który był na samym środku... Pamiętam, widziałam tę uroczystość. I jak rosła ta ilość róż, jak włożono ostatnią różę, 96., a na ekranie była młoda dziewczyna, dwudziestoparoletnia, śliczna to widziałem po prostu łzy, które ciekły z oczu eurodeputowanych, mężczyzn, którzy wcześniej mówili, że ta uroczystość nie jest potrzebna. Potem był marsz żałobny Chopina, była kompletna cisza. Ja potem jeszcze powiedziałem, że minuta ciszy, ale to nie było potrzebne, bo ludzie byli po prostu skamieniali i to jest, to jest taka katastrofa. Więc ja uważam, że przywódcy rosyjscy, co by się nie działo, to wobec takiej tragedii także zachowywali się w jakimś sensie spontanicznie. Jakie to ma przełożenie na dalsze działania, jakie to będzie miało przełożenie na wyświetlenie przyczyn, na czym by nam najbardziej zależało, nie tylko rodzinom, nam wszystkim w Polsce, jakie to będzie miało przełożenie na takie stopniowe porozumiewanie się naszej wspólnej, tragicznej historii, to przyznawanie się do winy, do
wyświetlenia na przykład tragedii katyńskiej, która ma rozmiar ogromny i jest to 20 parę tysięcy ludzi i rodziny, które do dzisiaj cierpią, do dzisiaj, minęło tyle lat, do dzisiaj cierpią, czy to będzie miało przełożenie i jakie, tego nie wiemy. Ale niewątpliwie było wykonanych parę gestów, które są znaczące. I my Polacy, nie powinniśmy tych gestów odrzucać, wiedząc, że one jeszcze nic głębokiego nie oznaczają, tylko być może dobry początek. : Ale doskonale pan premier wie, że cokolwiek będzie wyjaśnione i tak ci, którzy uważają, że to jest zamach pozostaną przy swoim zdaniu, że to był zamach, Jarosław Kaczyński mówi, że moralną i polityczną odpowiedzialność za to, co się wydarzyło ponoszą Tusk i Komorowski. Tego już nie odmienimy, pani redaktor, mamy takie miejsca w naszej historii tragiczne, które są do dzisiaj przedmiotem sporu i ja bardzo nad tym boleję, są spory przedwojenne bardzo dramatyczne. Ja jestem ze Śląska i jestem Ślązakiem z krwi i kości, i Wojciech Korfanty, który tworzył państwo polskie,
walczył o polski Śląsk, był bardzo sekowany w II Rzeczypospolitej, to się na Śląsku pamięta, właściwie nie wiadomo dlaczego. Przecież ten człowiek wprowadził Śląsk do Polski, pani redaktor po 570 latach, 570 lat, od czasów Kazimierza Wielkiego, Śląsk był poza Polską, zachowała się gwara, czy też staropolszczyzna, której dzisiaj czerpie się jako ze źródłosłowia języka polskiego, przez 500 lat, to jest nie wiem ile, dwadzieścia pokoleń. A dobrze pan ocenia Ruch Autonomii Śląska? : I wie pani to, że w taki sposób sekowano Korfantego to dla mnie jest niezrozumiałe zupełnie. Ale są takie nasze historyczne trudności w porozumieniu się. Odnośnie tej sprawy, pani redaktor, ja wprowadziłem samorządne województwa, samorządność w Polsce, bardzo mi na tym zależało, to co robiłem jako premier i teraz robię jako przewodniczący Parlamentu Europejskiego, to w dużym stopniu to są, albo w większości, albo wszystko, to są doświadczenia moje śląskie, to są moje śląskie korzenie. Jak przejmowałem funkcję przewodniczącego
Parlamentu to figurkę św. Barbary, to jest symbol Śląska, górników, wręczyłem mojemu poprzednikowi, wszyscy o tym pamiętają, bo to dla mnie jest także symbol tego, co robię. I ta samorządność taki miała wymiar, bo taki region, jak Śląsk potrzebuje samorządności, ale ona nie może być realizowana przeciwko Polsce. A czy RAŚ jest przeciwko Polsce? Było tak dotąd, ja to wielokrotnie słyszałem, bo było te wielkie krzywdy Śląska wypominane, jakaś wewnętrzna kolonia, Śląsk wewnętrzna kolonia, oczywiście, że Warszawę budowaliśmy po wojnie kosztem Pomorza, kosztem "ziem odzyskanych", także kosztem zabytków, czy jakiś budowli na Śląsku, były tam demontowane i przewożone, ale wiele regionów może mieć takie pretensje. Przecież my nie możemy w Polsce, dzisiaj, w naszej ojczyźnie zacząć się licytować, kto poniósł większe straty w okresie zaborów, czy w okresie komunizmu. Czyli źle pan ocenia działalność RAŚ. I to jest inność niepokojąca. Tak? Ja o tym, to jest niepokojące, że tworzy się tą śląską samodzielność, o którą ja
walczę i walczy Związek Górnośląski. Związek Górnośląski działa przez dwadzieścia lat i działa wspaniale dla tradycji, ale niepokojące jest jeśli się to robi przeciwko Polsce, tak nie robią Podhalanie, ani Wielkopolanie, ani Kaszubi, Kaszubi nie budują swojej odrębności, która jest bardzo mocna, nie budują swojej specyfiki, mówiąc, niejako wyrażając się przeciwko Polsce. Jeśli RAŚ zmienia poglądy, bo słyszę, że zmienia, to ja się bardzo cieszę, to jest do zaakceptowania. Jeśli mówi dzisiaj o pogłębionej samorządności, o której ja mówię od wielu lat, od 2001 roku nie zrobiono nic w kierunku pogłębionej samorządności, ja ją wprowadziłem, ale trzeba ją pogłębiać. Dobrze, ale jak pan dzisiaj ocenia RAŚ, że to jest... Po tym, co mówi teraz jego szef, który wyraźnie zmienił poglądy i mówi przede wszystkim, że ta pogłębiona samorządność, już nie autonomia, ale raczej pogłębiona samorządność, dla wszystkich polskich regionów, o co właśnie walczyłem, wszystkie polskie regiony powinny mieć więcej samorządności, więcej
również możliwości działania. Pani redaktor, w 2001 roku, praktycznie ostatnia ustawa, którą wprowadził rząd, którym kierowałem to była ustawa o decentralizacji finansów publicznych, w naszych regionach samorządowych, w powiatach powinno być znacznie więcej pieniędzy, ja to chciałem zrobić, bo miałem swoje śląskie doświadczenie i wiedziałem, że to Śląskowi jest potrzebne, ale również wszystkim innym polskim regionom. Jeśli dzisiaj RAŚ mówi takim językiem, to to jest zupełnie inny język niż jeszcze niedawno i z tym się można powoli zgodzić, ale trzeba również obserwować czy ten język się znowu nie zmienia, bo taki język można zaakceptować. To nie jest niepokojąca inność, ale to jest wspaniała inność, którą ja popieram, i o którą walczy od dawna Związek Górnośląski, powtarzam to jeszcze raz, bo jest taka organizacja Ślązaków na Śląsku, która działa bardzo skutecznie od 20 lat, ma świetne wyniki, proszę się temu przyjrzeć. I to nikogo nie niepokoi. Dziękuję bardzo, gościem Radia Zet był szef Parlamentu
Europejskiego Jerzy Buzek, dziękuje Monika Olejnik. Dziękuję bardzo.

dyru3sw
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
dyru3sw