Dyskonty igrają ze zdrowiem Polaków. "To zbrodnia"
Biedronka i Lidl zaczęły konkurować ze sobą promocjami na wódkę. Cena pół litra 38-procentowego alkoholu spadła nawet do niecałych 9 zł. To mniej niż wartość akcyzy. Zapytaliśmy aktywistów i terapeutów o zagrożenia związane z polityką cenową sieci handlowych w Polsce.
02.03.2024 | aktual.: 02.03.2024 15:46
Sieci handlowe Biedronka, Lidl i Kaufland od pewnego czasu rywalizują między sobą o to, kto najtaniej zaoferuje klientom pół litra 38-procentowej wódki. Ceny spadły poniżej 10 zł, tymczasem sama akcyza przy takiej objętości i stężeniu alkoholu to 14,46 zł. Zdaniem aktywisty Jana Śpiewaka, państwo w sprawie promocji alkoholu wywiesiło białą flagę, co jest skrzętnie wykorzystywane przez sieci handlowe.
Jest to efekt bierności państwa, które pozwalało na łamanie prawa przez sieci handlowe. Od lat stosują one coraz bardziej agresywne promocje na alkohol. Były już oferty typu "kup 12 piw, a kolejne 12 dostaniesz gratis". Prokuratura tego nie ścigała. Tak samo jak w przypadku reklamy alkoholu w internecie, dopiero jak wybuchła afera, prokuratura zaczęła ścigać celebrytów. A tutaj na razie nie było takiego nacisku społecznego, żeby zrobić porządek z tymi promocjami – mówi Jan Śpiewak w rozmowie z WP Finanse.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Miliarder zdradza "wielką ściemę" w handlu częściami samochodowymi Maciej Oleksowicz Inter Cars #19
Śpiewak, który zwrócił uwagę służb, a także mediów, na problem reklamy alkoholu przez celebrytów, przypomina, że co piąty zakup w sklepie to wydatek na alkohol.
Jego zdaniem takie promocje przyciągają ludzi do sklepów i skłaniają do tego, żeby kupując butelkę wódki włożyli do koszyka też inne produkty - już nieobjęte promocją. Wtedy sklepom się to kalkuluje. Wódka jest też umieszczana w koszyku dóbr branych pod uwagę przy różnego rodzaju badaniach cen w sklepach. Dlatego sieci obniżając ich cenę, mogły się chwalić, że są tańsze niż konkurencja.
W mojej ocenie już dawno powinno wkroczyć ABW, zatrzymać do wyjaśnienia członków zarządu tych firm i zabezpieczyć mienie – dodaje Śpiewak.
Potrzeba społecznego sprzeciwu
Wódka kosztująca mniej niż olej i niewiele więcej od napojów gazowanych, może być dla części osób zachętą do zrobienia większych zapasów.
Na Zachodzie kwestie promocji alkoholu trzymane są bardzo mocno w ryzach. W Polsce z jednej strony jesteśmy zachęcani do zdrowego trybu życia, a z drugiej strony promocja wódki idzie temu na przekór. To niebezpieczne – mówi WP Finanse terapeuta i dyrektor Miejskiego Zespołu Profilaktyki i Terapii Uzależnień w Olsztynie Błażej Gawroński.
Dyrektor MZTiU w Olsztynie wyjaśnia, że osoby borykające się z chorobą alkoholową, które są w trakcie profesjonalnej terapii, są przygotowane do kontaktu z alkoholem w sytuacjach socjalnych, a także w sklepach, bo tych nie da się uniknąć. Jednak ekonomiczna zachęta do zakupu alkoholu to zagrożenie dla dwóch grup osób.
Jest grupa osób, która pije ryzykownie. Może nie są jeszcze uzależnieni, ale są na dobrej drodze. To właśnie dla nich takie promocje są bardzo niebezpieczne. Oni właśnie mogą skusić się na takie oferty, często myśląc, że zrobili dobry interes. Dlatego takie promocje bardzo nie sprzyjają tej zagrożonej chorobą alkoholową grupie — mówi Gawroński.
I dodaje, że duże ryzyko dotyczy też młodych dorosłych, którzy bardzo mocno kalkulują wydatki i mogą iść w kierunku alkoholi stężonych, jeśli im się to opłaci. Tymczasem profilaktykom zależy na tym, by ludzie - jeśli już piją alkohol - wybierali ten niskoprocentowy.
W tym wypadku mamy wyraźną zachętę do spożywania alkoholi wysoko stężonych – podsumowuje Gawroński.
Ekonomiczna zachęta do spożywania alkoholu, jak zauważa Jan Śpiewak, jest nad Wisłą bardzo zauważalna. Jego zdaniem polityka cenowa w Polsce jest postawiona na głowie. Nie mamy ustawowej minimalnej ceny alkoholu, a udział akcyzy w jego cenie jest coraz niższy. Dlatego, dostępność ekonomiczna alkoholu, nawet bez agresywnych promocji, jest w Polsce wysoka. - To jest zbrodnia – mówi Śpiewak.
Zobacz także
KCPU widzi problem, ale ustawodawcy już nie
Zapytaliśmy Krajowe Centrum Przeciwdziałaniu Uzależnieniom (dawną Państwową Agencję Rozwiązywania Problemów Alkoholowych), czy instytucja ta sygnalizowała ustawodawcom problem dotyczący promocji alkoholu w sieciach handlowych i potencjalne jego rozwiązania.
KCPU w pismach skierowanych do różnych organów i instytucji od wielu lat wskazuje, że ograniczenie dostępności ekonomicznej alkoholu jest mechanizmem niezbędnym w celu realizowania prawidłowej polityki wobec alkoholu, uwzględniającej perspektywę zdrowia publicznego — wyjaśnia w przesłanej WP Finanse odpowiedzi zastępca dyrektora ds. lecznictwa, badań i certyfikacji KCPU dr n. med. Bogusława Bukowska.
Jej zdaniem ten cel może być osiągnięty poprzez podwyżkę podatku akcyzowego na napoje alkoholowe, albo przez przyjęcie rozwiązania w postaci wprowadzenia tzw. ceny minimalnej.
Polski ustawodawca nie zdecydował się na wprowadzenie ceny minimalnej, zatem ograniczenie dostępności ekonomicznej alkoholu może być w obecnych warunkach prawnych realizowane jedynie na podstawie zmian w podatku akcyzowym – czytamy w odpowiedzi.
KCPU podkreśla, że badania i zalecenia Światowej Organizacji Zdrowia wskazują, że w przypadku niskiej ceny i dostępności ekonomicznej alkoholu, jego spożycie rośnie, dlatego też najlepszym rozwiązaniem na jego zmniejszenie jest podnoszenie ceny poprzez daniny, lub ustalenie ceny minimalnej. W Polsce natomiast cena alkoholu rośnie wolniej niż pensje.
Krajowe Centrum Przeciwdziałania Uzależnieniom dodaje, że z punktu widzenia zdrowia publicznego praktyka przedsiębiorców polegająca na radykalnym obniżeniu cen napojów alkoholowych jest wysoce niekorzystna i szkodliwa. Może bowiem zachęcać do zakupów i nadmiernego spożycia alkoholu, czyli towaru legalnego, ale jednak substancji toksycznej i psychoaktywnej.
Zdaniem Jana Śpiewaka sieci widzą, że nie ma reakcji państwa, że kary są symboliczne i idą za ciosem. Nawet kary nakładane na sieci przez UOKiK nie są w stanie tego zmienić.
Pozwoliliśmy na stworzenie oligopolu, gdzie kilka sieci ma ponad połowę rynku. To są tak potężne podmioty, że czują się bezkarne - komentuje aktywista.
Sprawą zajmie się prokuratura?
Sprawie przygląda się już UOKiK. Według urzędu sprawą powinna zainteresować się także Krajowa Administracja Skarbowa.
Ze wstępnej analizy wynika, że zgodnie z ustawą o wychowaniu w trzeźwości i przeciwdziałaniu alkoholizmowi, promocja alkoholu w przyjętej przez te sieci formie może stanowić zakazaną prawnie promocję napojów alkoholowych. Oznacza to, że tematyka reklamy oraz promocji alkoholi powinna zainteresować organy ścigania - tłumaczył urząd w rozmowie z serwisem next.gazeta.pl.
Ministerstwo Zdrowia w odpowiedzi na nasze pytania odesłało nas do UOKiK i Ministerstwa Finansów, ponieważ, jak czytamy, polityka cenowa stosowana przez sklepy jest poza właściwością Ministerstwa Zdrowia.
Michał Krawiel, dziennikarz WP Finanse i money.pl