Trwa ładowanie...

Chaos walce z COVID-19. On nie wie, czy jest na kwarantannie, jego żony nie ma w statystykach

Statystyki Ministerstwa Zdrowia dotyczące liczby dziennych zachorowań nie oddają rzeczywistości. Znamy osoby, które nie zostały w nich ujęte – bo RODO, bo są z innego miasta, bo to musi potrwać.

Statystyki Ministerstwa Zdrowia nie oddają całej prawdy o skali zakażeń w PolsceStatystyki Ministerstwa Zdrowia nie oddają całej prawdy o skali zakażeń w PolsceŹródło: Corbis via Getty Images, fot: Horacio Villalobos
d40exl1
d40exl1

- To prawda, nie ma nas w statystykach. Ani zakażeń, ani kwarantanny – mówi w rozmowie z money.pl pan Aleksander z Gdańska. – Ale nie dlatego, że się ukrywamy – wręcz przeciwnie. Próbujemy się zgłosić, uzyskać jakieś informacje, ale nikt nie jest w stanie nas obsłużyć – dodaje.

Jak to możliwe?

Pan Aleksander mieszka w Gdańsku. Jego żona została prewencyjnie wysłana przez swoją firmę na badanie, zrobiła test na koronawirusa. Koszt: 400 złotych, prywatnie. Wynik z laboratorium w Gdyni wyszedł pozytywny.

Jak tworzyć edukację w świecie pełnym technologii? - Szkoła jutra

- Następnego dnia nikt nie dzwoni, nie pyta. Zatem w poczuciu obywatelskiego obowiązku podjęliśmy próbę dodzwonienia się do sanepidu. Ale to zadanie awykonalne, tam się po prostu nie można dodzwonić – opowiada nam pan Aleksander.

d40exl1

Przez znajomych udało mu się dostać numer telefonu komórkowego jednego z pracowników gdańskiego sanepidu. Niewiele to zmieniło.

- Dowiedzieliśmy się, że jeśli wynik jest z laboratorium w Gdyni, a mieszkamy w Gdańsku, to minie wiele godzin lub dni, zanim ktokolwiek się zorientuje, że jest nowy przypadek i że trzeba zadzwonić do pacjenta, popytać, zrobić wywiad, nałożyć kwarantannę – mówi pan Aleksander.

Pracownik sanepidu polecił jego rodzinie kontakt z lekarzem rodzinnym. Którego nie mają, bo od wielu lat leczą się wyłącznie prywatnie.

- Po dwóch dobach od uzyskania wyniku dodatniego zadzwoniła w końcu do nas osoba z sanepidu i poprosiła o wysłanie badania mailem. Żadnych decyzji, kwarantanny, nic. Nie wiem, czy wolno mi wychodzić z domu, czy nie. Oczywiście tego nie robię, bo przecież powinienem być na kwarantannie – mówi nam pan Aleksander.

d40exl1

Dodaje, że - wedle słów pracownika sanepidu - teoretycznie jego żona i on "są w bazie", ale nie mają na to żadnego potwierdzenia.

Pan Aleksander również postanowił przebadać się na obecność koronawirusa. Umówił termin w prywatnym punkcie, ale zorientował się, że przecież nie wie, czy nie złamie kwarantanny, jeśli wystawi nogę za próg.

d40exl1

- Pani z sanepidu powiedziała, że jeśli pojadę samochodem sam, w maseczce i rękawiczkach, to ona nie widzi problemu, ale muszę zapytać dzielnicowego - opowiada nam pan Aleksander.

Telefon do policjanta niewiele dał

- Przedstawiłem się i zapytałem, czy jest na mnie nałożona kwarantanna, bo muszę jechać na badanie. Pan był bardzo uprzejmy, ale zasłonił się RODO. Wyszło na to, że przez telefon nie może mi powiedzieć, czy mam kwarantannę czy nie, tym bardziej że przecież nie wie, kto do niego dzwoni. Teoretycznie mógłbym do niego podjechać i się wylegitymować, ale chyba nie powinienem. A jeśli mi nie wolno, to grozi mi kara - opowiada nasz czytelnik.

d40exl1

Dodaje, że dzielnicowy mógł mu jedynie potwierdzić, że w jego bloku na obowiązkowej kwarantannie jest... jedna osoba. Ale czy jest to żona naszego czytelnika, on sam czy sąsiad z góry - nie zdradził. Wszystko ze względu na RODO. Przyjął jednak do wiadomości, że określonego dnia o określonej porze pan Aleksander będzie jechał samochodem na wymaz i obiecał, że nie będzie go za to karał.

- Ale to wszystko jest na przysłowiową "gębę". Każda rozmowa, każdy urzędnik, inspektor nie może powiedzieć nic na pewno i nie mamy żadnej oficjalnej decyzji, zakomunikowanej choćby przez telefon, SMS-em, mailem - mówi nam pan Aleksander.

Dodaje, że inni chorzy - których zna - mają podobne przejścia z systemem. Jedna z takich osób nie dostała na przykład żadnego powiadomienia o kwarantannie, ale do jej firmy dotarło... zwolnienie lekarskie za okres kwarantanny.

d40exl1

Co ciekawe - kilka dni po badaniu żony pan Aleksander tknięty przeczuciem zalogował się do swojego internetowego konta pacjenta. Znalazł tam niespodziankę: decyzję o wysłaniu go na kwarantannę domową. Nie została mu zakomunikowana w żaden inny sposób.

- Organy Państwowej Inspekcji Sanitarnej dokładają wszelkich starań, żeby jak najszybciej dotrzeć do osób z kontaktu osoby u której potwierdzono zakażenie wirusem Sars-CoV-2. Decyzja o kwarantannie nakładana może być ustnie (i w wielu przypadkach tak się dzieje). Osoba której ta decyzja dotyczy jest o tym fakcie wyraźnie informowana - pisze w korespondencji z money.pl Anna Obuchowska z gdańskiego sanepidu.

Dodaje, że decyzja taka musi być później potwierdzona dokumentem na piśmie, ten może zostać doręczony osobie której dotyczy w formie elektronicznej lub papierowej (w momencie nakładania kwarantanny sposób dostarczenia decyzji jest ustalany z osobą, której ten fakt dotyczy). Fakt nałożenia kwarantanny na konkretną osobę jest również odnotowywany w bazie EWP.

d40exl1

- Co ważne - nie jest możliwe nałożenie takiej decyzji bez konkretnych danych, które może podać tylko osoba obejmowana kwarantanną. Fakt przebywania na kwarantannie osób nią objętych sprawdza Policja - pisze nam Obuchowska.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
d40exl1
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d40exl1