Chemia i słodycze z Niemiec. Unia Europejska chce skończyć z podwójnymi standardami
Koniec z produktami "gorszego sortu"
Członkowie unijnej Komisji Rolnictwa i Rozwoju Wsi 28 maja wezwali do podjęcia natychmiastowych prac nad zakazem sprzedawania na terenie Unii Europejskiego produktów o różnym składzie pod taką samą marką. Chodzi o budzące od lat kontrowersje wokół stosowania przez globalne koncerny podwójnych standardów, czyli sprzedawania lepszych produktów w zachodniej części UE niż we wschodniej.
Europarlamentarzyści wezwali do zmiany unijnej dyrektywy dotyczącej nieuczciwych praktyk handlowych na rynku wewnętrznym. Chcą wprowadzenia obowiązku wyraźnego oznaczania różnic na metkach. Postulują wprowadzenie surowych kar dla firm, które będą oferować produkty o różnym składzie i różnej jakości pod tą samą marką.
Różnice w tych samych produktach mogłyby być jedynie uzasadnione lokalnymi uwarunkowaniami, czyli np. regionalnymi surowcami lub lokalnymi preferencjami smakowymi konsumentów.
Ten ostatni zapis to tak naprawdę doskonała furtka dla producentów. Wiele firm już dziś właśnie lokalną specyfiką tłumaczy różnice w produktach tych samych marek w krajach tzw. starej i nowej Unii.
Problem z produktami "gorszego sortu", trafiającymi na wschodnie rynki, zresztą nie jest nowy.
Gorsze, bo polskie
To nie pierwszy raz, gdy unijni urzędnicy interesują się tematem różnic w tych samych produktach na wspólnym rynku. Wcześniej podwójne standardy stosowane przez producentów podnosiła Věra Jourová.
Zdaniem unijnej komisarz ds. sprawiedliwości, konsumentów i równouprawnienia tego typu nieuczciwe praktyki handlowe, na które uskarża się wiele krajów naszego regionu, w wielu przypadkach jest oczywistym łamaniem prawa.
W Polsce z kolei alarm w związku z tego typu praktykami podniósł niedawno poseł Kukiz'15, Jerzy Kozłowski. Polityk dowiedział się od naprawiającego zepsutą pralkę fachowca, że winne awarii są właśnie gorszej jakości proszki, produkowane na rynek polski.
Sprawa nie jest nowa. W minionych latach niepokojące różnice, czy to w składzie, zawartości, jakości czy wyglądzie produktów, udowodniły już niejednokrotnie testy przeprowadzane przez organizacje konsumenckie z różnych krajów.
Przyjrzeliśmy się ich wynikom. Zobaczcie sami, jak to jest z tym fałszowaniem towarów na rynki wschodnioeuropejskie.
Niemieckie piorą lepiej
Testy konsumenckie to kosztowne przedsięwzięcie, dlatego nie są często przeprowadzane. W 2009 r. międzynarodowy test z udziałem "Świata Konsumenta", w którym badaniom poddano m.in. pięć proszków z polskich sklepów, potwierdził, że produkty tych samych marek kupione w Polsce nie są takie same, jak te dostępne w sklepach na Zachodzie.
Z ocenianych pod względem zgodności pięciu proszków, zaledwie dwa otrzymały ocenę dobrą. Pozostałe trzy zasłużyły jedynie na trójkę, czyli ocenę dostateczną. Wystarczy dodać, że niemieckie produkty w tym teście współfinansowanym przez KE, miały lepsze oceny.
Podobne testy różnych grup produktów przeprowadziły również inne kraje z naszego regionu.
Czeskie kiełbaski tłustsze
Nasi południowi sąsiedzi od lat toczą walkę z gorszej jakości żywnością z Zachodu. W jednym z ostatnich testów, przeprowadzonych przez agencję dTest, porównaniu poddano próbki z czeskiego i niemieckiego sklepu. I o ile znane produkty o międzynarodowych markach, takie jak Nutella czy czekolada Milka, nie różniły się znacząco po obu stronach granicy, to znacznie gorzej wypadało porównanie marek własnych sieci handlowych działających w obu krajach.
Czeska agencja zestawiła produkty marki K-Classic sprzedawanej w sieci Kaufland i okazało się, że np. niemiecki chleb z takiego sklepu zawierał 59 proc. mąki pszennej razowej, podczas gdy czeski - zaledwie 19 proc.
Z kolei chipsy nad Wełtawą zawierały znacznie więcej oleju palmowego niż słonecznikowego. Konsumentom z Niemiec w tym samym czasie serwowano przekąski zawierające jedynie olej słonecznikowy. Jeszcze gorzej wypadło zestawienie kiełbasek, które w Czechach były tłustsze i zawierały mniej mięsa niż niemieckie.
Czeska kawa mocniejsza
Różnice w jakości towarów oferowanych przez globalne koncerny na różnych rynkach potwierdziły również badania Uniwersytetu Chemii i Techniki w Pradze.
Wiele firm oblało wielki test, w którym zbadano produkty tych samych marek sprzedawane w sklepach w Niemczech i Czechach.
Jogurty nad Wełtawą miały więcej barwników i mniej owoców. Ser żółty był mniej żółty i miał mniej dziur. Kawa rozpuszczalna z czeskiego sklepu miała z kolei o 1/3 więcej kofeiny niż ta sprzedawana w Niemczech, co akurat dla wielu może być atutem.
Co więcej, w niejednym przypadku produkty w Czechach okazały się znacznie droższe, niż te przeznaczone dla niemieckiego konsumenta.
Dosładzane napoje
Niekorzystnie wypadł również test praskiego uniwersytetu, w którym zestawiono sprzedawane w Czechach i w Niemczech napoje kolorowe.
Litrowa butelka Sprite dedykowana niemieckim konsumentom, słodzona jest tylko cukrem. Napoje dostępne w Czechach w składzie mają także syrop glukozowy-fruktozowo, jak i innego rodzaju substancje słodzące, takie jak aspartam.
W dodatku czeski Sprite okazał się nieco droższy od swojego niemieckiego odpowiednika.
Słowacy przegrywają z Austriakami
Słowacki rząd również niepokoi się gorszą jakością trafiających na rynek towarów. W lutym minister rolnictwa Gabriela Matecna podsumowała, że około połowa przebadanych przez ministerstwo produktów spożywczych dostępnych na Słowacji znacząco różniła się w składzie od tych dostępnych za granicą.
Władze przeprowadziły ostatnio test 22 artykułów spożywczych tych samych producentów, sprzedawanych pod tymi samymi markami w Austrii i na Słowacji. Wyniki nie były zadowalające.
Pierwszy z brzegu przykład? Herbata... W Austrii każda torebka pakowana była w oddzielne aluminiowe koperty, które dłużej chronią smak i aromat. Natomiast dla słowackich konsumentów herbaty tych samych marek dostępne były jedynie w papierowych kopertach.
Jeszcze ciekawiej wygląda sytuacja z serem mozzarella. 125-gramowe opakowania dostępne są po obu stronach granicy, różni się za to waga netto. Po odsączeniu słowacki ser waży 119,4 gr, podczas gdy austriacki - 124 gr.
Słoweńcy też jedzą i piją gorzej
Nie tylko Polacy, Czesi czy Słowacy borykają się z podwójnymi standardami w jakości produktów na poszczególnych rynkach. Tego typu problemy współdzieli z nami Słowenia.
Wystarczy przywołać przykład najpopularniejszego napoju świata. Jak wynika z przytoczonych przez brytyjski dziennik "Guardian" danych, Coca-Cola, którą piją Słoweńcy, zawiera więcej cukru i więcej syropu glukozowo-fruktozowego.
Z kolei jogurty sprzedawane w Słowenii pod marką własną w sklepach holenderskiej sieci Spar mają ok. 40 proc. owoców mniej niż identyczne produkty nabiałowe w Austrii.
Nikt nie łamie prawa
Na wszystkie te testy każdorazowo reagowali producenci, tłumacząc różnice w składach i zawartości produktów "lokalną specyfiką". Koncerny wskazują na różnice w preferencjach konsumentów na wschodzie i zachodzie Europy. Bronią się także odmiennymi procesami produkcyjnym, jakie prowadzone są w różnych krajach.
Jedno jest pewne, dopóki tego typu praktyki nie zostaną uwzględnione przez unijne prawo, konsumenci będą wobec nich bezbronni.
Obecnie obowiązujące w Unii regulacje nakładają bowiem na producentów jedynie obowiązek szczegółowego oznaczania produktów. Nie narzucają jednak obowiązku, by skład produktów tych samych marek był identyczny pod każdą szerokością geograficzną.