"Chińska fala" i białoruska niechęć

Czy rzeczywiście potrzebujemy pracowników ze Wschodu i czy musimy ich zachęcać do przyjazdu? Dlaczego białoruskie agencje rekrutacyjne nie współpracują z polskimi i czy zaleje nas "chińska fala"?

"Chińska fala" i białoruska niechęć

Czy musimy zachęcać do przyjazdu pracowników ze Wschodu? Dlaczego białoruskie agencje rekrutacyjne nie współpracują z polskimi i czy zaleje nas "chińska fala"? O tym m.in. rozmawiamy z Katarzyną Kordoń, prezesem firmy K&K Selekt, która specjalizuje się również w rekrutacji osób zza wschodniej granicy.

WP: Rząd wprowadził ułatwienia w zatrudnieniu pracowników ze Wschodu. Czy nasz rynek pracy cieszy się ich zainteresowaniem? Ile osób ze Wschodu wyraziło chęć pracy w Polsce i w jakich branżach? Czy można oszacować ilu cudzoziemców przyjedzie do pracy w najbliższych miesiącach?

Katarzyna Kordoń: Od dawna wiele firm produkcyjnych i budowlanych czekało na pierwszy krok do liberalizacji przepisów. Rozporządzenie podpisane przez Ministra Pracy i Polityki Społecznej Annę Kalatę weszło w życie 20 lipca br. K&K Selekt Spółka z o.o. będące częścią Grupy K&K Selekt, którą kieruję, przygotowywało już kilka miesięcy wcześniej projekty dotyczące rekrutacji pracowników zza wschodniej granicy. Wielu naszych klientów – przede wszystkim międzynarodowe korporacje posiadające siedziby w Polsce - borykało się ze znalezieniem pracowników produkcyjnych wśród Polaków. Firmy rozwijają produkcję i ich potrzeby rekrutacyjne wciąż rosną. Dlatego teraz, jak i w najbliższej przyszłości polski rynek pracy będzie w stanie wchłonąć kilkaset tysięcy pracowników produkcyjnych, budowlanych i specjalistycznych, takich zawodów jak: spawacz, monter, ślusarz, operator obrabiarek sterowanych numerycznie, murarz, tynkarz , kierowca, itp.

Czy polscy pracodawcy nie mają oporów w zatrudnianiu Ukraińców, Białorusinów i Rosjan? Czy przedstawiciele tych krajów są dobrze wykwalifikowani?

Pracodawcy w Polsce – a nie są to tylko polscy pracodawcy - nie mają już wyboru ani czasu, aby mieć opory w zatrudnianiu naszych wschodnich sąsiadów. W wielu firmach brakuje kadry pracowniczej niezbędnej do wykonywania przewidzianych prac. Na te stanowiska, które zostaną obsadzone przez pracowników zza wschodniej granicy, brakuje chętnych w Polsce. Jest to analogiczna sytuacja jak na przykład w Wielkiej Brytanii, gdzie Polacy pracują w zawodach, na które trudno znaleźć Anglików.
Nasi wschodni sąsiedzi są odpowiednio wykwalifikowani i posiadają doświadczenie zgodne z wymogami i potrzebami pracodawców z Polski. Cieszą się dobrą opinią rzetelnych fachowców, łatwo przyswajają niezbędną wiedzę i adaptują się do polskich warunków pracy.

Czy pracodawcy są zadowoleni z nowych przepisów? Pojawiały się głosy, że trzymiesięczny okres, na jaki cudzoziemcy otrzymują wizy, jest zbyt krótki.

Oczywiście, trzy miesiące to dopiero mały krok ministerstwa do rozwiązania problemów pracodawców w Polsce w zakresie deficytu pracowniczego. Oczywiste jest, że w pierwszym okresie pracy - najczęściej to właśnie 3 miesiące - pracowników należy przeszkolić, wdrożyć w zakres obowiązków i sprawdzić. W obecnym stanie rzeczy takie przeszkolone i sprawdzone osoby muszą przerwać pracę i wrócić do swojego kraju. Wszyscy czekają więc na nowelizacje ustawy o zatrudnieniu, która usprawni wydawanie wiz i pozwoleń dla obcokrajowców na pracę w Polsce, oraz znacznie skróci okres oczekiwania na pozytywne decyzje. Ponadto znacząco obniży koszty takich pozwoleń, które ponosi przyszły pracodawca. Obecnie koszt uzyskania decyzji o zatrudnieniu, bez względu na to czy jest pozytywna, czy negatywna, wynosi prawie 1000 złotych w skali roku.

Czy pracownicy ze Wschodu chcą pracować w Polsce? Czy nasz kraj jest dla nich opłacalny? Czy może traktują go jako przystanek w drodze do Wielkiej Brytanii, czy Irlandii?

Pracownicy z Ukrainy są zainteresowani pracą w Polsce, ale już nie we wszystkich zawodach. Najbardziej chętne do pracy w naszym kraju są osoby bez wysokich kwalifikacji zawodowych, które nie znalazły dotąd pracy w swoim kraju i którym brakuje perspektyw na to, że ją znajdą. Pracownicy z konkretnym „fachem w ręku” jak na przykład murarz, tynkarz, spawacz, ślusarz, mają wiele ofert pracy do wyboru. Praca czeka na nich już nie tylko w samym Kijowie, gdzie skupiają się nowe inwestycje Ukrainy, ale również w Rosji, głównie w Moskwie, gdzie obecnie inwestycje rodzime i zagraniczne sięgają gigantycznych rozmiarów. Specjaliści w zawodach budowlanych i produkcyjnych przebierają wśród ofert pracy z Europy zachodniej na przykład Włoch, Hiszpanii, Portugalii - te kraju już dawno uprościły procedury zatrudniania pracowników między innymi z Ukrainy.
W sytuacji dużej konkurencji na rynku pracy głównym atutem pracodawców w Polsce jest geograficzne położenie Ukrainy, podobny język, co wiąże się z łatwością porozumienia, a ponadto dobry zwyczaj traktowania zatrudnionych obcokrajowców na zasadach nie gorszych niż naszych rodaków.
Jeśli chodzi o pracowników z Białorusi to, niestety, nie będzie łatwo sprowadzić z tego kraju ludzi do pracy w Polsce, z powodu wydanego przez prezydenta Białorusi rozporządzenia zakazującego tamtejszym agencjom rekrutacyjnym współpracy z polskimi agencjami. Obywatele Rosji nie są zainteresowani pracą w Polsce, ponieważ mogą przebierać w ofertach pracy w swojej ojczyźnie, która przeżywa boom inwestycyjno - budowlany.

W niektórych polskich branżach, ciągle mamy bezrobocie. Może zamiast sprowadzać cudzoziemców do pracy, lepiej byłoby opracować system szkoleń dla naszych bezrobotnych, żeby to oni zapełnili luki?

Owszem statystycznie mamy jeszcze dość wysokie bezrobocie, ale już tylko w niektórych regionach kraju - mniej uprzemysłowionych. Jednak według badań przeprowadzanych przez pracodawców, firmy rekrutacyjne, jak również same urzędy pracy, jest to bezrobocie bardziej fikcyjne niż rzeczywiste. Kiedy firma lub agencja rekrutacyjna poszukuje większej grupy fachowców na ogłoszenia nie odpowiada nawet część potrzebnych pracowników, nie mówiąc o tym, aby mogła wybierać wśród najlepszych ofert. Świadczy to o tym, iż wielu naszych rodaków wybrało emigracje zarobkową, inna część pracuje na czarno, a pozostała nie jest w ogóle zainteresowana podjęciem pracy. Na obszarach wysoko rozwiniętych w Polsce, takich jak województwa: mazowieckie, wielkopolskie, śląskie czy dolnośląskie popyt na pracowników już od kilkunastu miesięcy jest znacznie wyższy niż podaż, pracowników szuka się i dowozi nawet kilkadziesiąt kilometrów do pracy - na koszt pracodawcy.
System szkoleń jest opracowywany już od kilku lat. Pieniądze na ten cel pochodzą ze środków unijnych ale wszyscy, którzy chcieli skorzystać z dokształcenia, podniesienia kwalifikacji zawodowych lub przekwalifikowania się, już to dawno to zrobili.

Jak widzi pani przyszłość? Czy rzeczywiście drogi i stadiony wybudują nam Chińczycy? Niektórzy obawiają się, że polski rynek zostanie wręcz zalany pracownikami z Chin lub Indii? Mamy się czego bać?

Euro 2012 to nie tylko wielkie wyzwanie dla Polski, ale i dla Ukrainy. Dlatego też, skoro już dziś są tak duże potrzeby zatrudnienia pracowników z zagranicy, to należy zrobić wszystko, żeby problem rozwiązać, a nie pogłębiać go.
W perspektywie najbliższych lat kiedy - mam nadzieję - zaczniemy budować drogi i obiekty sportowe, Polska nie będzie mogła liczyć już na pracowników z Ukrainy ponieważ oni sami zaproponują pracę swoim fachowcom. Uważam, że nie ma już innego rozwiązania, jak tylko musimy pogodzić się z faktem, że w Polsce - tak jak od dawna w wielu krajach zachodnich - w wielu fizycznych zawodach i na stanowiskach, którymi nie są zainteresowani rodacy będą pracować Azjaci na przykład z Korei Północnej, Chin czy Indii. Nie mamy się czego obawiać, pracownicy z zagranicy nie odbiorą pracy Polakom, lecz pozwolą firmom rozwijać się w odpowiednim tempie, a w perspektywie Euro 2012 wszystkim Polakom wywiązać się ze zobowiązań, jakie stoją przed nami jako organizatorami tej wielkiej imprezy.

W jaki sposób odbywa się szukanie pracowników za granicą? Czy umieszczacie ogłoszenia w prasie, korzystacie z pośredników, a może otwieracie filie firmy w Chinach albo na Ukrainie?

Projekty, które dotyczą inżynierów lub menedżerów - to zdecydowana mniejszość jeśli chodzi o poszukiwania za wschodnią granicą - prowadzimy podobnie jak w Polsce, czyli wykorzystujemy kilka źródeł: ogłoszenia internetowe, portale branżowe, tematyczne, fora i kontakty bezpośrednie, osobiste.
Do realizacji projektów rekrutacji cudzoziemców wśród pracowników fizycznych, o których wcześniej mówiłam, nie używa się bezpośrednio ogłoszeń prasowych, ani tym bardziej internetowych, z uwagi na to, że dostęp do Internetu mają jeszcze wciąż nieliczni, a już na pewno nie osoby mniej wyedukowane.
Do wykonania takich zleceń wykorzystujemy tylko i wyłącznie własne kontakty partnerskie w kraju, w którym szukamy pracowników. Zakładanie filii agencji rekrutacyjnej za granicą nie ma większego sensu z punktu widzenia ekonomicznego oraz psychologicznego. Takie przedsięwzięcie generuje koszty, a i tak „obca” agencja będzie miała mniejszą wiarygodność od lokalnych, znających rynek i mentalność własnych rodaków firm, które mogą pomóc w poszukaniu pracowników. Liczą się sprawdzone i rzetelne kontakty, które aktualnie posiadamy na Ukrainie, w Chinach i Korei.

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (0)