Chrzest bojowy - ostatni test rekrutacyjny
Chrzest bojowy nowego pracownika zwykle polega na wpuszczeniu jego lub jej „w maliny” tzn. postawieniu w kłopotliwej lub wstydliwej zawodowo sytuacji. Nie ma nic wspólnego z poniżaniem, mobbingiem, choć tak z pozoru wygląda.
17.05.2013 | aktual.: 17.06.2014 08:33
Chrzest bojowy nowego pracownika zwykle polega na wpuszczeniu jego lub jej „w maliny” tzn. postawieniu w kłopotliwej lub wstydliwej zawodowo sytuacji. Nie ma nic wspólnego z poniżaniem, mobbingiem, choć tak z pozoru wygląda. To po prostu ostatni test rekrutacyjny. Jeśli go zdasz, staniesz się oficjalnie jednym z „nas”. Jeśli go nie zdasz, przez długi czas będziesz traktowany jako osoba z zewnątrz, pozostawiony poza biurowymi plotkami i wzajemną pomocą.
Z bardziej rzeczywistych przykładów: trzeciego dnia po rozpoczęciu pracy przez Tomka w nowej firmie, nastąpiła awaria prądu. Pracownicy dostali wolną rękę na dwie godziny. Mogli wyjść na zakupy, robić porządek w biurkach. Koledzy z pokoju Tomka postanowili uczcić to w inny sposób - kupując w pobliskim sklepie monopolowym kilka „małpek” i rozkoszując się nimi w zakamarku pobliskiego parku. Dopiero w sklepie Tomek zorientował się w sytuacji. Po zakupie jeden z kolegów zwrócił się bezpośrednio do niego: „Idziesz z nami?”. Reszta popatrzyła na Tomka wyczekująco. Mógł odmówić i wrócić do firmy. Mógł też pójść ze wszystkimi, doskonale wiedząc, że picie alkoholu w czasie pracy jest wzbronione regulaminem. Po chwili wahania wybrał - poszedł ze wszystkimi. Stał ze wszystkimi w krzakach, rozmawiał, śmiał się, ale nie wziął alkoholu do ust. Mimo kilku propozycji, odmówił. Wzbudził tym szacunek kolegów i od tej pory zeszła z niego cała trema nowego pracownika.
Jeszcze jeden przykład z życia: kobieta-kierowca autobusu w pewnym momencie uchyla szybkę w swojej kabinie i pyta pasażerów czy powinna wjechać na wiadukt, czy zjechać na rondo. Młody człowiek podpowiada jej, żeby zjechała na rondo, bo tam jest przystanek tej linii. Kobieta postępuje zgodnie z radą, podjeżdża na przystanek, wszystko jest w najlepszym porządku. Kilka przystanków dalej autobus zbliża się do znacznie większego i bardziej skomplikowanego skrzyżowania. Wjazd na zły pas spowoduje, że autobus będzie musiał dalej jechać przez około 10 minut, zanim dotrze do miejsca, w którym może zawrócić na właściwą trasę. Ponieważ na tej trasie zdarza się to całkiem często, młody człowiek podchodzi do kobiety i mówi jej, żeby wróciła na prawy pas. Kobieta nie wierzy, ale chłopak jest grzecznie nieustępliwy. Do samego końca kobieta głośno komentuje, ale słucha wskazówki. Okazuje się, że chłopak dobrze wywiązał się z roli pilota autobusu. Kobieta dziękuje mu bardzo, po czym rzuca takie zdanie: „A bo mi koledzy z
pracy mówili, żeby na tym skrzyżowaniu trzymać się lewego pasa. Żeby nie pan, to by mnie ładnie wpuścili w maliny”. Nic dodać, nic ująć.
Polecamy: Czy warto ulec atrakcyjnemu pracodawcy?
Przedstawione historie pokazały ci również co możesz zrobić, gdy znajdziesz się w sytuacji chrztu bojowego. – Ważne jest, żeby nie brać do siebie tej złośliwości. Pokazując kolegom dystans i umiejętność śmiania się z siebie, można szybko znaleźć wspólny język i nawiązać dobry kontakt – mówi Anna Łukasiewicz, psycholog biznesu i mediator.
Możesz też – jak Tomek – zacząć grę, ale w jej trakcie zmienić reguły. Albo dodać coś od siebie – np. jeśli koledzy wkręcają, że do podania o urlop należy dołączyć zaświadczenie o braku przebytych chorób wenerycznych, po kontakcie z działem HR można powiedzieć, że podanie już zostało złożone i rozpatrzone pozytywnie. Natomiast są problemy z dokumentacją jednego z kolegów i powinien on jak najszybciej pobrać skierowanie na badanie teleskopowe.
Możesz wreszcie, tak jak kobieta za kółkiem autobusu, poprosić o poradę inne osoby. Po powrocie do pracy, podczas rozwiązania żartu, dobrze jest przyłączyć się do zabawy.
A czego nie wolno robić? Z całą pewnością nie należy unikać takich sytuacji. Im dłużej unikasz, tym dłużej koledzy będą próbowali cię wkręcić i na tym bardziej szalone pomysły zaczną wpadać. Lepiej mieć to szybko za sobą i spokojnie skupić się na pracy – już w całkowicie pozytywnej atmosferze. – Nie warto również reagować na takie zagrywki obrażaniem się, skarżeniem szefowi czy też wywoływaniem kłótni. Celem jest przecież budowa dobrych relacji ze współpracownikami od samego początku. Oczywiście, jeśli tego typu kawał ma charakter jednorazowy, a nie regularny. Wtedy trzeba reagować zupełnie inaczej – uzupełnia Anna Łukasiewicz.
ML, AS, WP.PL