Ciężarówka dla Irańczyka. Frasyniuk: to na niego czekało puste miejsce przy naszym wigilijnym stole

W błyskawicznej zbiórce udało się uskładać 250 tys. zł na pomoc dla Irańczyka, który utknął w zepsutej ciężarówce w Polsce. Niestety, tuż przed zakupem nowej okazało się, że przez sankcje nie można kupić upatrzonego modelu. Oprócz tego trzeba zapłacić gigantyczne cło. Czy to moment, by w sprawę włączył się rząd?

Ciężarówka dla Irańczyka. Frasyniuk: to na niego czekało puste miejsce przy naszym wigilijnym stole
Źródło zdjęć: © PAP | Waldemar Deska
Krzysztof Janoś

20.12.2019 | aktual.: 20.12.2019 20:48

- Radziłbym nie angażować w to państwa polskiego. Wokół kierowcy z Iranu jest grupa przedsiębiorczych transportowców i zapewniam, że lepiej sobie z tym poradzą. Przedsiębiorcy są u nas przyzwyczajeni do szukania rozwiązań i zrobią to zapewne najlepiej jak to możliwe. Po polsku - mówi Władysław Frasyniuk, znany działacz opozycyjny i były poseł, a obecnie przedsiębiorca z branży transportowej.

Co może zaskakiwać, w tej akurat kwestii wyjątkowo zgodny z Frasyniukiem, choć z nieco innych przyczyn, jest również eurodeputowany PiS Ryszard Czarnecki.

- To, że Polacy pomogli, dobrze świadczy o biorących udział w zbiórce i organizatorach, ale też ogólnie o nas i naszej polskiej gościnności. Państwo polskie nie może jednak zastępować Iranu. Polacy już pokazali, że potrafią, a kwestie wjazdowe powinni ułatwić już sami Irańczycy - przekonuje Czarnecki.

O historii Fardina Kazemiego piszą już światowe media. Trudno się dziwić. To typowo świąteczna opowieść o człowieku z dalekiego kraju, któremu bezinteresownie pomagają dobrzy ludzie.

Sankcje

- Bardzo to się wszystko rozeszło. Jesteśmy zaskoczeni. Już nie tylko BBC o tym pisze, ale nawet japońskie gazety - przyznaje szczerze zaskoczony Piotr, jeden z organizatorów pomocy dla Fardina.

Przypomnijmy, auto Fardina Kazemiego, wożącego do Polski rodzynki, zepsuło się pod Częstochową. Irańczyk nie mógł wrócić do kraju. Pracując w ramach jednoosobowej firmy (nie ma nad sobą żadnego szefa i dlatego nie ma do kogo zgłosić się po pomoc) utrzymywał całą rodzinę. Polscy kierowcy zorganizowali zbiórkę i chcieli mu kupić 2-letnią ciężarówkę DAF, która miała zastąpić 30-letniego grata.

Jeszcze w czwartek Irańczyk płakał z radości, oglądając niemal nowego DAF-a. W piątek okazało się, że ze względu na sankcje USA akurat tej ciężarówki organizatorzy akcji Fardinowi kupić nie mogą. Wszystko przez to, że jest to marka należąca do amerykańskiej grupy PACCAR Inc.

"Grupa DBK, która od początku nam pomagała, dostała oficjalny zakaz sprzedaży auta pod groźbą, że jeśli je sprzedadzą, stracą autoryzację DAF-a" - czytamy na oficjalnej stronie akcji pomocy dla Irańczyka

- Jest jeszcze paru producentów. Fardin nie musi kupować DAF-a. Sam jednak miałem dwie amerykańskie ciężarówki i Fardin też jeździł amerykańskim Internationalem. Jego auto jeździło 30 lat. To świadczy o prostocie i jakości wykonania, ale przecież mamy też dobre marki w Europie - tłumaczy Władysław Frasyniuk. Wybór jednej z nich rozwiąże ten problem, bo samochody z naszego kontynentu nie są objęte sankcjami.

Cło

Jest jeszcze jednak problem drugi. Nawet jeśli już wybierze odpowiedni pojazd, Fardin będzie miał do zapłaty gigantyczne cło. Te w Iranie na auta ciężarowe wynoszą aż 75 proc. W tej sprawie trwają już rozmowy z Irańczykami z ambasady w Warszawie na temat specjalnego potraktowania tego daru.

Tyle że z ambasadą rozmawiają organizatorzy zbiórki, a żaden z polityków nie zaangażował się w sprawę. Mimo że "polscy aniołowie", jak mówi o nich Fardin dla BBC, starali się pozyskać to zainteresowanie.

- Po informacji od DAF-a szukamy innego pojazdu i scenariuszy rozwiązania tego problemu. Od początku jesteśmy w stałym kontakcie z ambasadą Iranu. Byliśmy tam na spotkaniach, pomagali nam przygotowywać pisma do władz. Irański lokalny polityk ma Fardinowi już na miejscu zorganizować spotkanie z premierem, by mógł mu opowiedzieć o swojej polskiej przygodzie - mówi Piotr.

Miejsce przy stole

Zatem most międzykontynentalnego porozumienia działa. - Polakom, którzy się w to zaangażowali, należy się wielki szacunek. Pokazali branżową i ludzką solidarność, i to mimo różnic kulturowych. Zrobili to bezinteresownie. Nie pod publiczkę, tylko żeby pomóc człowiekowi. Chylę przed nimi czoła - mówi Ryszard Czarnecki.

- W tych trudnych czasach polscy kierowcy pokazali nas z jak najlepszej strony. Tak wspaniale potraktowali człowieka, o którym ktoś mógłby przecież obraźliwie powiedzieć "jakiś uchodźca". Ten Irańczyk jest właśnie tym człowiekiem, na którego czeka puste miejsce przy naszym wigilijnym stole - podsumowuje Władysław Frasyniuk.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Źródło artykułu:WP Finanse
wiadomościgospodarkatransport
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (975)