Co dalej z GPW?

Warszawska giełda, po znakomitej passie ostatnich kilku lat, mocno się skurczyła. Wartość kapitalizacji spółek krajowych notowanych na parkiecie podstawowym Giełdy Papierów Wartościowych w Warszawie - według danych z 3 marca 2008 roku - zmalała od końca grudnia 2007 roku o ponad 80 mld zł.

25.03.2008 | aktual.: 30.10.2008 14:13

Warszawska giełda, po znakomitej passie ostatnich kilku lat, mocno się skurczyła. Wartość kapitalizacji spółek krajowych notowanych na parkiecie podstawowym Giełdy Papierów Wartościowych w Warszawie - według danych z 3 marca 2008 roku - zmalała od końca grudnia 2007 roku o ponad 80 mld zł.

Kiedy w końcu stycznia bieżącego roku gwałtownie poszły w dół indeksy giełdowe, z giełdy uciekło wielu drobnych inwestorów, a „rekiny” liczą straty w milionach złotych. Z funduszy inwestycyjnych, mocno zaangażowanych na rynku regulowanym GPW, klienci do końca stycznia bieżącego roku wycofali blisko 11 mld zł, czyli około jedną trzecią środków, które do funduszy wpłynęły w 2007 roku. Zmniejszyła się także liczba transakcji akcjami i coraz częściej obroty dziennej sesji na GPW tylko nieznacznie przekraczają 1 mld zł. I jeśli ubiegłoroczna średnia transakcji akcjami na sesję była na poziomie 61 tys., to już w styczniu bieżącego roku inwestorzy z warszawskiego parkietu przeprowadzili średnio 55,1 tys. transakcji, a według statystyk GPW, w dniu 3 marca 2008 roku, tylko 45,9 tys. Czy to już bessa, czy tylko korekta?

Z Wall Street na GPW

Sytuacja na warszawskiej GPW jest lustrzanym odbiciem tego, co się dzieje na światowych parkietach. Tutaj działa bowiem zasada domina. Jeżeli w czwartek po południu spadają indeksy na Wall Street, to w nocy z czwartku na piątek „na łeb, na szyję” lecą w dół indeksy giełdowe w Azji, zaś następnego dnia od rana spadkami reagują giełdy europejskie i giełda w Warszawie. Zaniepokoić więc może wypowiedź Warrena Buffetta, jednego z najsłynniejszych i najbogatszych inwestorów świata, który oświadczył na początku marca bieżącego roku w wywiadzie dla CNBC, iż uważa, że amerykańska gospodarka już przeżywa recesję, nawet jeśli nie spełnia jeszcze przyjętej przez ekonomistów definicji tego zjawiska.

Ekonomiści, analitycy giełdowi czy przedstawiciele znaczących instytucjonalnych uczestników ruchu giełdowego są bardzo ostrożni w ocenie sytuacji. Podkreślają jednak, że polscy inwestorzy nie mają powodu do obaw. Globalnej światowej recesji w 2008 roku - roku letniej olimpiady w Chinach i jesiennych wyborów prezydenckich w USA - nie będzie. W ich opinii, pomimo oznak spowolnienia gospodarczego, dla światowej gospodarki 2008 rok zapowiada się jako kolejny rok wzrostu, chociaż jego tempo będzie bardzo zróżnicowane w poszczególnych regionach i krajach świata.

Według opublikowanych na początku stycznia bieżącego roku prognoz Pioneer Pekao Investments na 2008 rok słabsze tempo wzrostu PKB oczekiwane jest między innymi w USA - minimum to poziom około 1,7 proc. PKB, zaś umiarkowane w Europie Zachodniej i Japonii. Najwyższy wzrost spodziewany jest w Chinach - 10 proc., Indiach - 8 proc. oraz Rosji - około 6 proc. Polska ma w bieżącym roku utrzymać PKB na poziomie 5,2 proc., co związane jest między innymi z inwestycjami infrastrukturalnymi i wzrostem konsumpcji.

Groźna stagflacja

Piotr Kuczyński, główny analityk Xelion.Doradcy Finansowi, przyznaje, iż nie wierzy w ogólnoświatową recesję. _ Moim zdaniem Polska w recesję nie wejdzie. Dlaczego? Recesja to dwa kwartały technicznego spadku PKB. W przeszłości, w perspektywie kilkunastu lat, PKB w Polsce nie zbliżył się nawet do zera, więc u nas recesji nie będzie, choć może być spowolnienie gospodarcze. A nasze spowolnienie to jest wzrost nie rzędu 5,5 proc. PKB, ale tylko 3 proc. I to nie w tym roku, bo w 2008 roku nie spodziewam się tego. _
_ Niemniej jednak, gdyby pojawiła się recesja światowa, to nas by to na pewno spotkało. Nie ma cudów. W recesję ogólnoświatową nie bardzo wierzę, ponieważ są duże gospodarki - na przykład w Azji, gdzie PKB przekracza 11 proc. w skali roku - i one nadal będą się dynamicznie rozwijały. Ich dynamika może spadnie do 5 proc., a jeśli do 3 proc. to będzie już wtedy stagnacja _ - mówi Piotr Kuczyński.
_ Co do USA... W takiej sytuacji Stany musiałyby wejść w głęboką recesję, a nie płytką. A na to, moim zdaniem, są szanse do 50 proc. W USA robią co prawda wszystko aby nie było recesji, ale uważam, że polityka FED jest nieodpowiedzialna. Gwałtowna obniżka stóp procentowych przy wyższej inflacji i mamy stopy na poziomie 3 proc. przy inflacji 4,3 proc. _

Sytuacja jest na tyle groźna, że kryzys w USA dotknął rynek finansowy. Osłabia się dolar, a słaby dolar to droższe surowce. Cena miedzi rośnie, cena ropy rośnie. To napędza inflację, a gwałtowny popyt na żywność i gra funduszy na rynku żywności są bardzo wyraźne. Tak więc grozi nam i stagnacja, i inflacja, czyli tak zwana stagflacja, co jest najgroźniejsze dla gospodarki - twierdzi Kuczyński z Xelion.

Tymczasem gospodarka Polski trzyma się mocno, bezrobocie kształtuje się na niskim poziomie. Jak podał Główny Urząd Statystyczny (GUS), stopa bezrobocia wyniosła w styczniu 2008 roku około 11,7 proc., a w opinii Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej (MPiPS) od marca bieżącego roku powinien nastąpić spadek tego wskaźnika do 9,9 proc. na koniec 2008 roku (taki właśnie poziom zapisano w tegorocznej ustawie budżetowej).

Stabilny NewConnect

Jeżeli jest tak dobrze z polską gospodarką, co wynika ze statystyk GUS, to dlaczego z giełdą jest źle? Jak podał „Parkiet”, ostatni kwartał 2007 roku był bardzo udany dla spółek notowanych na warszawskiej giełdzie. Przychody i zyski 62 proc. firm nie tylko nie zmalały w IV kwartale 2007 roku, ale powiększyły się łącznie o 40,8 proc. względem analogicznego okresu 2006 roku. Jednak pomimo rosnących wyników finansowych kursy spółek spadają. Zdaniem „Parkietu” trwające od połowy ubiegłego roku silne spadki indeksów giełdowych nie znalazły potwierdzenia w kondycji finansowej większości spółek. Wręcz przeciwnie.

Adrian Dzielnicki, wiceprezes zarządu Wrocławskiego Domu Maklerskiego SA (czołowego providera na rynku NewConnect), uważa, że obecnie jeszcze nie można mówić o bessie. _ Naszym zdaniem to wciąż korekta po znaczącym przewartościowaniu rynku akcji w 2007 roku. Gospodarka polska ma się dobrze, choć rynek odczuwa wpływ niekorzystnych czynników makroekonomicznych _- twierdzi Dzielnicki. _ Z naszego punktu widzenia sytuacja nie jest zła, zamierzamy wprowadzić w 2008 roku około 20 spółek na NewConnect (NC) i kilka na rynek regulowany _ - dodaje.

Okazuje się, że NC nie był tak mocno podatny na styczniowe spadki z uwagi na niewielkie zaangażowanie w nim po stronie funduszy inwestycyjnych, z których tak dużo osób wypłacało gwałtownie środki. _ Oczywiście wyceny spółek w IPO spadły w porównaniu z rokiem 2007, więc naszym zdaniem wiele spółek wprowadzanych na NC jest i będzie bardzo atrakcyjną inwestycją _- dodaje Dzielnicki.

Czarny styczeń

Ostrożny w ocenie sytuacji jest także Adrian Adamowicz, wiceprezes zarządu Pioneer Pekao TFI SA. _ Ryzyko, spadki i wzrosty są wliczone w specyfikę naszej branży. Jeżeli ktoś zaczął interesować się giełdą czy na niej pracować rok czy dwa lata temu, to teraz z przerażeniem może zastanawiać się, co się z tym rynkiem finansowym dzieje. Natomiast gdy się jest obserwatorem czy uczestnikiem - tak jak my - od początku giełdy w Polsce, to obecną sytuację możemy podsumować tylko tak: przechodzimy kolejną fazę cyklu. Zakończyła się czwarta z rzędu dłuższa zwyżka, która była i długa, i bardzo dobra dla inwestorów. Teraz po prostu mamy jeden z kolejnych spadków indeksów na GPW. Patrząc na biznes, możemy więc powiedzieć, że historia się powtarza. Natomiast prawdą jest, że historia nie zawsze uczy. Mamy grupę klientów, którzy dużo stracili, bo zaczęli inwestować dopiero w ostatnim okresie wzrostów. Większości z tych inwestorów najprawdopodobniej nie ma już z nami. I chociaż w czasie tych czarnych dni stycznia sporo
pieniędzy z giełdy wypłynęło, to cała branża, a więc nie tylko fundusze inwestycyjne, ale i fundusze emerytalne i ubezpieczeniowe fundusze kapitałowe, uznała wydarzenia na parkietach jako naturalną część cyklu. _

Zdaniem Adriana Adamowicza przy ostatnich spadkach indeksów odpłynął tak zwany kapitał gorący, który przychodził w ostatnim czasie, nie wiedząc specjalnie, w co inwestuje. - Przy skali naszych aktywów nie są to jednak znaczące straty - zapewnia wiceprezes zarządu Pioneer Pekao TFI SA. Także w opinii Adriana Dzielnickiego z WDM SA odpływy z funduszy to zjawisko krótkoterminowe, wywołane korektą na giełdzie i złymi informacjami zza oceanu. W długim terminie tendencja napływu środków do takich funduszy jak fundusze zarządzane przez spółkę Quercus TFI - którą WDM SA zamierza wkrótce wprowadzić na NewConnect - jest nieunikniona z uwagi na strukturę oszczędności Polaków, dalece odmienną od tej, jaką można zaobserwować w krajach starej UE.
_ Tendencji europejskich czy światowych w tym zakresie nikt nie zmieni, stąd jest pewne, że inwestorzy znów wrócą tłumnie do funduszy. Pytanie tylko jak szybko. Tak więc Quercus TFI ma przed sobą naprawdę dobre perspektywy i jest to jeden z najciekawszych emitentów prowadzonych przez WDM _ - twierdzi Dzielnicki.

Antidotum na bessę

_ Są jeszcze inne rodzaje funduszy, które w najbliższej przyszłości będą miały powodzenie _ - prognozuje Piotr Kuczyński z Xelion.Doradcy Finansowi - to fundusze strukturyzowane, zapewniające ochronę kapitału.

_ Weźmy przykład chociażby z wielkiej popularności produktu PKO BP MaxLokata. Popyt na nią był tak niesamowity - zebrano 4 mld zł - że subskrypcję zamknięto wcześniej niż planowano, a więcej pieniędzy bank nie chciał przyjąć. Z tego wniosek, że ludzie tak się wystraszyli akcji, że teraz „bez łaski” niosą pieniądze do banku na lokatę oprocentowaną na 6 proc. A więc jeżeli jest fundusz, który gwarantuje swoim uczestnikom bezpieczeństwo powierzonego kapitału, a przy okazji możliwość zysku na poziomie kilkunastu procent rocznie, to taki fundusz będzie popularny, a klient bez ryzyka utraty swoich pieniędzy zastanowi się, co wybierze - lokatę bankową czy fundusz strukturyzowany. I myślę, że jeśli ta atmosfera niepewności będzie utrzymywała się dłużej niż przez pół roku, co jest pewne, to na rynku pojawi się coraz więcej takich funduszy _ - mówi Kuczyński.

Szacuje się, że w Europie wartość środków zainwestowanych w produkty strukturyzowane sięga już blisko 10 proc. kapitału ulokowanego w funduszach inwestycyjnych. Zdaniem Piotra Kuczyńskiego remedium na giełdowe spadki, wprawdzie ryzykownym, mogą być także fundusze hedgingowe.

_ Fundusze hedgingowe nie muszą zarabiać. Niektóre także tracą. Ale dobrze zarządzany fundusz hedgingowy może zmieniać pozycję i zarabiać na spadkach kursów akcji, podczas gdy normalne fundusze tracą, kiedy indeksy idą w dół. Jednak fundusze hedgingowe, nawet gdy są wspaniale zarządzane, tracą przy nieprzewidzianym ryzyku, które zawsze może wystąpić. Jeżeli hossa trwa na przykład 10 lat, to nie znaczy, że nagle może nie pojawić się bessa. Fundusz hedgingowy albo będzie dużo zarabiał, albo nagle zbankrutuje. Przy czym największym problemem funduszy hedgingowych jest to, że ich lwia część nie inwestuje ręcznie, bo zarządzających automatycznie zastępuje komputer. I to komputer wydaje dyspozycje „kupuj!”, „sprzedaj!” czy „trzymaj!”. Te programy komputerowe, które kreują strategie inwestycyjne, mogą sprowadzić na świat większy kryzys niż dotychczas spotykane. A prawdopodobieństwo wystąpienia kryzysu z tego powodu jest bliskie 100 proc. _ - mówi główny analityk Xelion.Doradcy Finansowi.

Coraz mniej debiutów

W Polsce fundusze hedgingowe jak dotąd nie są specjalnie popularne. Jako pierwsze zaproponowało je polskim inwestorom Opera TFI, utworzone w grudniu 2004 roku.

Oferta towarzystwa skierowana jest przede wszystkim do zamożnych osób fizycznych oraz instytucji, które poszukują alternatywy wobec istniejącego rynku zarządzania aktywami. _ Straty przy spadkach rzędu 10, 15 czy 20 proc. można odrobić tylko w jeden sposób - inwestując _ - radzi Adrian Adamowicz z Pioneer Pekao TFI SA. _ Załóżmy, że wycofuję pieniądze i wchodzę na lokatę. Ile lat potrzeba, aby odrobić te stracone 20 proc.? Natomiast od najgłębszego styczniowego dołka w ciągu tylko kilkunastu dni giełdowe indeksy odbiły się o około 10 proc. Giełda jest wiec jedynym instrumentem rynkowym, który pozwoli prędzej czy później odrobić utracone środki. Jest to tylko kwestia czasu _ - podkreśla Adamowicz.

Tymczasem w opinii Wiesława Rozłuckiego, byłego wieloletniego prezesa GPW, obecnie na rynku pierwotnym panuje bezruch i wyraźnie brakuje dużych ofert publicznych, w tym firm państwowych. _ A to właśnie IPO _- twierdzi Rozłucki _ były w ostatnich latach mocną stroną GPW. W ciągu pierwszych dwóch miesięcy 2008 roku na parkiecie podstawowym zadebiutowała zaledwie jedna spółka - Atlas Estates Limited, podczas gdy w analogicznym okresie ubiegłego roku tych debiutów warszawska GPW widziała 9. A debiut na giełdzie zawsze stanowi ryzyko dla spółek i menedżerów podejmujących decyzje biznesowe. Zwłaszcza w obecnej sytuacji niepewności płynącej z wahań kursów oraz indeksów giełdowych. _

_ Cały cykl emisji akcji podlega rygorom prawnym i formalnym. Emitenci muszą sprostać wszystkim wymogom, które nakłada na nich ustawa o ofercie publicznej i warunkach wprowadzania instrumentów finansowych do zorganizowanego systemu obrotu oraz o spółkach publicznych. W przypadku, gdy błędne lub niepełne informacje spowodują straty inwestorów, osoby autoryzujące prospekt emisyjny będą ponosić osobiste konsekwencje _- mówi Leszek Niedałtowski, wiceprezes zarządu STBU Brokerzy Ubezpieczeniowi. W jego opinii skutecznym zabezpieczeniem odpowiedzialności z tytułu publicznej emisji papierów wartościowych jest polisa POSI (Public Offering of Securities Insurance).

Parasol ochronny

_ POSI jest uzupełnieniem polisy D&O, chroniącej odpowiedzialność cywilną członków zarządów spółek. Ubezpieczenie to oferuje menedżerom, przy stosunkowo niewielkiej składce, wysokie progi odpowiedzialności. Wynoszą one około 10-15 proc. kwoty uzyskanej przez spółkę z emisji papierów wartościowych na giełdzie _ - opowiada Leszek Niedałtowski.

Polisa POSI gwarantuje ochronę spółce i jej menedżerom już od pierwszych działań związanych z wejściem na giełdę. Zabezpieczy dokonywanie due dilligence, wycen, prezentacji prospektu, ustalenia ceny emisyjnej oraz sam debiut. Może także obejmować ochroną wszystkie zaangażowane podmioty: doradców, banki czy audytorów. Zabezpieczy przed stratami finansowymi poniesionymi przez spółkę lub jej interesariuszy, ale także pokryje koszty procesów sądowych, wynagrodzenia ekspertów, ewentualnych grzywien i kar, czy działań PR niezbędnych do poprawienia wizerunku. Ponieważ jest dedykowana konkretnemu zdarzeniu - debiutowi giełdowemu - ochrona może trwać nawet do 6 lat. Tak więc jednorazowa składka zapewni długookresowe bezpieczeństwo.

_ Wprawdzie polisa POSI nie uchroni inwestorów od spadku wartości akcji spółki, ale pośrednio ochroni ich w sytuacji, gdy okaże się, iż spółka debiutująca na parkiecie jest tak zwaną wydmuszką. Mogą oni wówczas występować do zarządu spółki z roszczeniem o odszkodowanie. I tu zadziała mechanizm POSI. Ubezpieczyciel wypłaci pieniądze poszkodowanym, a majątek prywatny menedżerów nie dozna uszczerbku _ - dodaje wiceprezes STBU. I podkreśla, że wdrożenie przez spółkę polis z tego zakresu to także umocnienie jej wizerunku i reputacji.

Elżbieta Łapińska-Berling
FAKTY Magazyn Gospodarczy

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)