Czesi przejęli lunaparkowy biznes w Polsce. Jozef trzy miesiące śpi w kontenerze, ale ma najnowsze Volvo

Polacy przegrali lunaparkową wojnę i dziś tym biznesem trzęsą Czesi. Pojechałem do Rewala spotkać się z jednym z takich przedsiębiorców. Jozef trzy miesiące jest nad Bałtykiem, potem przez resztę roku jeździ po polskich festynach. Biznes się kręci, więc nie narzeka. No, może na ZUS.

Czeskie miasteczko w Rewalu przyciąga turystów jak magnes
Źródło zdjęć: © WP.PL
Mateusz Madejski

Polacy wojnę o lunaparki przegrali już kilka lat temu. Wędrujących karuzelników z Polski już wielu nie zostało. Dziś biznesem rządzą Czesi - tacy, jak Jozef, z którym mam się spotkać w Rewalu w ramach akcji #WPnaLato.

Fot. Jarosław Gaszyński
© WP.PL

Fot. Jarosław Gaszyński

Jest niepozorny. Całym biznesem zarządza z niewielkiej budki, z której widać większość jego lunaparku. Czemu Czesi zdominowali w Polsce ten biznes? Jedni mówią, że wykorzystują oni luki w prawie - przyjeżdżają na dwa miesiące, nie rejestrują się i omijają przepisy. Inni wskazują, że w Czechach biznes lunaparkowy jest po prostu bardziej rozwinięty - i podbicie polskich miast, miasteczek i festynów było po prostu naturalną koleją rozwoju dla przedsiębiorców zza naszej południowej granicy. Jeszcze inni przypominają lunaparkowe wojny sprzed kilku lat. Szły w nich w ruch butelki z benzyną, było wiele wzajemnych oskarżeń o stosowanie przemocy i grę nie fair.

Wypadki, które wydarzyły się w wesołym miasteczku. Zobacz wideo:

Fot. Jarosław Gaszyński
© WP.PL

Fot. Jarosław Gaszyński

A co na to Jozef? O branży wypowiadać się nie chce. Ale od razu zaznacza, że nie jest w Polsce tymczasowo i że ma wszystkie pozwolenia. Tymczasowo to jest może w Rewalu nad Bałtykiem. Bo sezon letni trwa dwa, może trzy miesiące. Potem w nadmorskich miasteczkach klientów jest jak na lekarstwo.

Fot. Jarosław Gaszyński
© WP.PL

Fot. Jarosław Gaszyński

Pytam, kogo zatrudnia - czy bardziej Polaków, czy może jednak wśród obsługi są i Czesi. Jozef zapewnia, że tylko Polacy. Mówi, że wszystkim odprowadza ubezpieczenia, że wszyscy płacą w Polsce podatki.

Czy jest jednak do końca w tym szczery? Diabelski młyn, czyli największą atrakcję lunaparku w Rewalu obsługuje Czeszka. Okazuje się też, że na co dzień w prowadzeniu biznesu w Polsce pomaga mu córka, też Czeszka.

Fot. Jarosław Gaszyński
© WP.PL

Fot. Jarosław Gaszyński

Wypadki? Jakie wypadki?

Wracamy do rozmowy. Pytam, jak wygląda jego życie po sezonie. Skoro w Rewalu jest do końca sierpnia, to co robi przez pozostałą część roku? Odpowiada, że pod koniec sierpnia całe wesołe miasteczko jest składane - wszystkie karuzele, diabelskie młyny, autodromy i inne atrakcje lądują na ciężarówki. I TIR-y z atrakcjami jadą w kolejne miejsce, często na drugim końcu kraju. W przypadku Jozefa czasem są to Czechy, choć rzadko. Najczęściej jeździ po festynach, zwykle do mniejszych miast. Co oznacza życie wędrującego karuzelnika, jak to się określa ich w branży? Na rozmowę o finanasach Jozef zgodzić się nie chce. Przyznaje jednak, że to dochodowy biznes. Ale i wymagający. W sezonie praca trwa właściwie cały czas.

Na warunki do prowadzenia firmy w Polsce nie narzeka. Nie przepada natomiast za ZUS-em. Niedyś miał firmę zarówno w Czechach, jak i w Polsce. I gdy trafił do szpitala, to lekarz nie chciał się nim zająć. Bo nie był pewny, czy ma Jozef ma się prawo leczyć na NFZ. Skończyło się tak, że Jozef ma firmę tylko w Polsce. Narzeka na ZUS, ale płaci.

Pierwsze ślady emocji na jego twarzy widzę, gdy pytam się o wypadki. A te, również tragiczne, zdarzyły się w tym sezonie. Jozef mówi, że wszystko jest u niego bezpieczne. A w 20-letniej karierze karuzelnika wypadek nie zdarzył mu się ani razu.

Jeśli jest dobra pogoda, to pierwsi klienci schodzą się do lunaparku około 15 lub 16. Najwięcej chętnych na karuzele i autodromy jest jednak wieczorem. Miasteczko w Rewalu działa czasem do pierwszej w nocy, czasem do drugiej. A jak nie ma pogody? Wtedy ruch w lunaparku zaczyna się wcześniej, nieraz mnóstwo klientów jest nawet w godzinach porannych. Doglądać biznesu Jozef musi jednak cały czas - zatem większość dnia spędza na fotelu w swojej budce.

Fot. Jarosław Gaszyński
© WP.PL

Po sezonie wakacyjnym całe miasteczko trafia na TIR-y. I jedzie w kierunku małomiasteczkowych festynów. Fot. Jarosław Gaszyński

Gdy się ściemnia, widzę coraz więcej chętnych na atrakcje lunaparku. Obsługa mnie przekonuje, że wesołe miasteczko to bynajmniej nie jest atrakcja tylko dla dzieci. - Średnia wieku to tak 18-19 lat, ale niedawno miałem nawet 78-latka - mówi mi operator gigantycznej karuzeli.

Spaceruję po lunaparku i wokół niego. I widzę cienie i blaski biznesu, który opanowali w Polsce Czesi. Jozef wraz z ekipą musi spać w ciasnych kontenerach, wszystkie stoją wokół karuzel, kolejek i innych atrakcji wesołego miasteczka. Ale chyba Jozef mówił prawdę, gdy podkreślał, że biznes jest całkiem dochodowy. Przy obdrapancyh kontenerach widzę dwa lśniące SUV-y - BMW X5 oraz Volvo XC90. - Więc chyba kręci się coraz lepiej - zagaduję. Jozef jednak odpowiada, że to już nie to co kiedyś. Tłumaczy, że już dawno nie było żadnego dużego zamachu w śródziemnomorskim kurorcie. Zatem Polacy przestali się bać tam jeździć. - A nad Bałtykiem coraz puściej - mówi.

Fot. Jarosław Gaszyński
© WP.PL

Fot. Jarosław Gaszyński

Choć komuś, kto nie zna nadmorskiej specyfiki akurat trudno w to uwierzyć. Na plaży są takie tłumy, że ledwo można przejść. A i w lunaparku im później, tym więcej chętnych na przeżycia, które oferuje miasteczko - na przykład wzbicie się 150 metrów w górę. Tłumy ustawiają się też pod autodromem, 100-metrowym diabelskim młynem czy kolejkami.

Ilu jest przedsiębiorców w Polsce, takich jak Jozef? Z danych Urzędu Dozoru Technicznego wynika, że w kraju działa ok. 700 karuzel. Ile z nich należy do czeskich przedsiębiorców? Tego akurat nie wiadomo. Ale znawcy branży mówią, że z roku na rok coraz trudniej spotkać Polaka w tym biznesie. Czesi przejęli lunaparkowy biznes na dobre.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Wybrane dla Ciebie

Zalewa nas kapusta z zagranicy. Niemcy zarobili ponad 16 mln zł
Zalewa nas kapusta z zagranicy. Niemcy zarobili ponad 16 mln zł
To koniec kultowego baru w Gdańsku. Działał prawie 30 lat
To koniec kultowego baru w Gdańsku. Działał prawie 30 lat
Przegrał ze skarbówką. Musi zapłacić podatek od emerytury po matce
Przegrał ze skarbówką. Musi zapłacić podatek od emerytury po matce
Chorwacja ma dość tłumów turystów. Wprowadza obowiązkowe rezerwacje
Chorwacja ma dość tłumów turystów. Wprowadza obowiązkowe rezerwacje
Jedyna taka huta na świecie upada. Pracę straci 300 osób
Jedyna taka huta na świecie upada. Pracę straci 300 osób
Poseł proponuje dopłaty bobrowe dla rolników. Resort odpowiada
Poseł proponuje dopłaty bobrowe dla rolników. Resort odpowiada
Gdzie na grzyby pod Warszawą? Zbieracze podpowiadają
Gdzie na grzyby pod Warszawą? Zbieracze podpowiadają
Zarabiają prawie 50 tys. zł. Rekordowy popyt na specjalistów
Zarabiają prawie 50 tys. zł. Rekordowy popyt na specjalistów
Lego wprowadza największy zestaw Star Wars w historii. Oto cena
Lego wprowadza największy zestaw Star Wars w historii. Oto cena
Polski gigant rybny rośnie w siłę. Przejął spółkę z Belgii
Polski gigant rybny rośnie w siłę. Przejął spółkę z Belgii
Koniec najstarszej kawiarni w Rzymie. Dobił ją czynsz za 180 tys. euro
Koniec najstarszej kawiarni w Rzymie. Dobił ją czynsz za 180 tys. euro
Zakopane przegrało w sądzie. Nadal będzie pobierać opłatę
Zakopane przegrało w sądzie. Nadal będzie pobierać opłatę