Czy czeka nas wzrost wynagrodzeń?
Wydajność pracy w Polsce rośnie, firmy się bogacą, a krajowe PKB jest coraz wyższe. Jeden czynnik pozostaje jednak praktycznie bez zmian: płace pracowników. Dlaczego? Ekonomiści nie mają wątpliwości: jedną z ważniejszych przyczyn jest wysokie bezrobocie. Ale nie jedyną
30.04.2014 | aktual.: 30.04.2014 13:31
.
Wydajny jak Polak
Zdaniem analityków, polskie firmy w miarę dobrze przetrwały lata kryzysu. Oczywiście wiele z nich upadło, ale większość ominęła zagrożenia. Wskaźnik Bezpieczeństwa Działalności Gospodarczej według marcowego raportu Biura Informacji Gospodarczej (BIG) wzrósł do ponad 19 pkt. i osiągnął poziom najwyższy od niemal pięciu lat.
Jak przełożyło się to na stan finansów pracowników? Jeśli w ogóle, to w minimalnym stopniu. Zarabialiśmy w ostatnich latach coraz mniej, bo podwyżki, jeśli nawet w niektórych firmach były, pochłaniała inflacja.
Przez całe lata 90., i później, za jedną z przyczyn niskiego wzrostu płac w Polsce była uważana kiepska wydajność. Znacznie niższa od tej, którą mogły się pochwalić kraje zachodnie. Ale w tej dziedzinie nie jest wcale źle. Według danych Eurostatu, rzeczywiście jeszcze przed dekadą (w 2003 r.) wydajność w polskich zakładach pracy nie osiągnęła nawet 2/3 poziomu w Unii Europejskiej. Jednak jej poziom sukcesywnie rósł i w 2012 roku przekroczył 72 proc. średniej unijnej.
„W ciągu ostatnich 20 lat Polska była i jest niekwestionowanym liderem w poprawie wydajności pracy” – twierdzi na swoim blogu prof. Maria Drozdowicz-Bieć z SGH. Jednak według podawanych przez nią danych z listopada ub. roku, każde 4 proc. wzrostu wydajności skutkowało jedynie 1 proc. wzrostu płac. Przyczyny? Ekonomistka wymienia trzy główne: rosnące podatki, niski stopień inwestycji i utrzymywanie konkurencyjnych cen przez firmy.
Były członek Rady Polityki Pieniężnej prof. Marian Noga wskazuje z kolei, że wydajność to praktycznie jedyny gospodarczy wskaźnik, który od 1989 roku nieustannie rośnie. - W takim kontekście byłby uprawniony stały minimalny wzrost płacy w okolicach 2 proc. – uważa profesor.
Niestety, w ostatnich latach jego pogląd nie znajduje odzwierciedlenia w praktyce. Według GUS, przez niemal cały ubiegły rok podwyżki – jeśli były – niwelował wzrost cen. Niewielka poprawa nastąpiła dopiero w ostatnich miesiącach 2013 roku.
Podwyżki – będą czy nie?
Taka sytuacja jest wciąż możliwa m.in. dlatego, że chęć wywierania na pracodawcach presji odnośnie podwyżek jest skutecznie blokowana przez bezrobocie. Od 2008 roku, ostatniego, w którym jego stopa kształtowała się na poziomie poniżej 10 proc., wykazuje ono tendencję wzrostową. Jeśli nawet na przestrzeni kilku miesięcy – głównie latem – spada, to najwyżej o 1 proc., by pod koniec roku wrócić do poprzedniego poziomu, a nawet go przekroczyć.
Tak było ostatnio właściwie co roku – np. w 2010 w czerwcu stopa bezrobocia wynosiła 11,7 proc., w lipcu 11,5, by w grudniu wzrosnąć do 12,4.
Niepokoić może to, że, według danych GUS, w poprzednich dwóch latach nawet miesiące wakacyjne przyniosły jedynie minimalny, rzędu 0,1 – 0,2 proc., spadek stopy bezrobocia. Dane z zimy napawały natomiast coraz większym pesymizmem. W grudniu 2012 i 2013 stopa osiągała poziom 13,4, ale już w styczniu 2014 – 14 proc., a w lutym 13,9. Nic więc dziwnego, że pracodawcy nie czują nacisku pracowników na podwyżki.
W dodatku polski rynek pracy charakteryzuje się tym, że przedsiębiorcy tworzą nowe miejsca pracy wyjątkowo ostrożnie. Dane raportu NBP „Badania Ankietowe Rynku Pracy” wskazują, że jeśli firma zatrudnia, to najczęściej w zamian za kogoś, kto z niej odszedł. Nie w ramach tworzenia nowego miejsca zatrudnienia.
Kiedy to się zmieni? Większość ekonomistów jest zdania, że bezrobocie może zacząć maleć dopiero w przyszłym roku. Presja na podwyżki może się jednak zacząć wcześniej. Tylko jaka będzie jej siła?
Co zmieni reshoring
Według międzynarodowej firmy doradczej Stanton Chase, do pewnych korzystnych dla naszego regionu zmian może doprowadzić tendencja tzw. reshoringu. Czyli – powrotu miejsc pracy do USA i Europy. Wynika ona z faktu, że korporacje coraz mocniej dostrzegają mankamenty wytwarzania produktów w odległych krajach. W fabrykach częściej zdarzają się tam awarie lub pożary, ciągłość produkcji nie jest zachowana. Z kolei na Zachodzie spadły koszty produkcji, m.in. dzięki potanieniu energii. Swoją rolę odgrywa też stabilność polityczna i lepszy transport, w dodatku na bliższe odległości.
Czy to wszystko jednak sprawi, że będziemy zarabiać więcej? Ekonomiści kierują to pytanie przede wszystkim do wielkich korporacji, bo trudno walczyć o podwyżkę w małej firmie, która często ledwo utrzymuje się na rynku. Mimo wszystko, nie należy popadać w optymizm. Zdaniem wielu obserwatorów, w ostatnich latach skłonność przedsiębiorców do rozmów z pracownikami słabnie. Choćby dlatego, że ci ostatni organizują się z coraz większymi kłopotami. Dlatego stara odpowiedź na pytanie: „Dlaczego pracodawcy płacą tak mało?”, która brzmi: „Bo mogą”, długo jeszcze będzie aktualna.
TK,JK,WP.PL