Czy emigranci będą wracać
Za sprawą emigrantów, Wielka Brytania ma najlepiej wykształconych pracowników niskiego i średniego szczebla. Czy dyplomowani nauczyciele, zmywający naczynia w brytyjskich restauracjach, inżynierowie noszący cegły, będą wracać do Polski i czy się odnajdą na naszym rynku?
05.09.2007 | aktual.: 06.09.2007 10:02
Nie miałem wyboru
- Wyjeżdżając do Wielkiej Brytanii ponad trzy lata temu nie miałem wyboru. W Polsce nie mogłem znaleźć pracy, musiałem zatrudnić się na angielskiej budowie. Jestem po ekonomii. Gdybym teraz wrócił do Polski musiałbym zaczynać od zera. Nie wiem, czy jako trzydziestolatek, bez doświadczenia w zarządzaniu, ktoś by mnie przyjął na stanowisko menedżerskie. Pewnie mógłbym liczyć tylko na zatrudnienie w firmie budowlanej. W Wielkiej Brytanii należę do grupy najmniej zarabiających pracowników fizycznych. Przyuczam też do pracy praktykantów. Nie spełniam się zawodowo, miałem wyższe aspiracje zawodowe, ale dobrze zarabiam – twierdzi Jarosław Jakóbczyk, absolwent z Poznania.
Inna rzeczywistość
Podobnego zdania jest Karolina, absolwentka pedagogiki w Bydgoszczy, obecnie opiekunka do dzieci w jednym z brytyjskich rodzin. - Będąc w Londynie wysyłałam kilka maili do bydgoskich szkół, starałam się o stanowisko pedagoga. Dyrektorzy odpisywali, że nie są zainteresowani, bo mam tylko „goły” dyplom magistra. Sugerowali, że powinnam zrobić w Polsce dodatkowe kursy, szkolenia. Odpisywali mi, że nie mam doświadczenia, a opieka dwójką dzieci to za mało. Dostałam nawet maila, w którym dyrektorka pisała, że nie widzi mnie jako pedagoga, bo zbyt długo byłam oderwana od polskiej rzeczywistości. W Londynie żyje mi się średnio, należę do osób o najniższym statusie. Chociaż dobrze posługuję się językiem, nie znalazłam pracy na bardziej satysfakcjonującym stanowisku. Chciałabym pracować w szkole, to było moje marzenie – mówi Karolina Cymes, ma 31 lat.
Na pewno nie wrócę
Nie wszyscy należą do osób o najniższym statusie. W Wielkiej Brytanii dobrze radzą sobie lekarze, pielęgniarki, spece od informatyki. Przedstawiciele tych zawodów z pewnością nie będą chcieli wracać. - Po dwóch latach w klinice stomatologicznej od zwykłego pracownika, awansowałem na zastępcę szefa całej sieci. Teraz to ja przyjmuję pracowników. Dobrze zarabiam, dwa razy w roku wyjeżdżam na wakacje, nie przepracowuję się, spełniam się zawodowo. Na pewno nie wrócę do Polski. Mam tu rodzinę, kupiłem dom, żona nie musi pracować – mówi Tadeusz Laskowski, stomatolog z Gdańska.
Wózek widłowy nie do końca życia
Do powrotu najczęściej skore są osoby pracujące na Wyspach krótko – kilka lub kilkanaście miesięcy. Są to osoby dobrze wykształcone, pracujące w Wielkiej Brytanii fizycznie, ciągle liczące na karierę w Polsce.
- W Polsce zaczyna się polepszać na rynku pracy, a ja nie chcę do końca życia jeździć wózkiem widłowym w hali produkcyjnej. Chcę tu zarobić, żeby mieć pieniądze na start w Polsce, chcę kupić kawalerkę – mówi Piotr Karczewski, historyk.
Trochę tu, trochę tam
Z pewnością pracownicy niskich i średnich szczebli w brytyjskich firmach są najlepiej wykształceni. Zdaniem socjologów wracać do Polski będą ci, którzy nie zapuścili na Wyspach korzeni. Wiele osób będzie chciało żyć w „rozkroku” – trochę w Wielkiej Brytanii, trochę w Polsce.
- Osoby wracające będą musiały nastawić się na rozpoczynanie wszystkiego od początku. To może być dla nich trudne. Być może polscy pracodawcy będą chcieli zatrudniać emigrantów zgodnie z doświadczeniem, a nie wykształceniem. Może być tak, że budowlaniec na Wyspach, będzie budowlańcem w Polsce, chociaż ma dyplom wyższej uczelni. Nie liczyłbym więc na masowe powroty. Wracać będą raczej pojedyncze osoby, rozczarowani, niespełnieni, osoby, które znajdą w Polsce pracę z konkurencyjnym wynagrodzeniem – uważa Michał Stępień, socjolog, bada zjawisko polskiej emigracji.
Tomira Michalska