Czy ten rower może uratować życie mieszkańcom Afryki?
F.K. Day zaprojektował lepszy pojazd dla krajów rozwijających się, a następnie zaczął uczyć ludzi, jak można zbudować go samodzielnie.
06.05.2010 | aktual.: 06.05.2010 14:27
F.K. Day zaprojektował lepszy pojazd dla krajów rozwijających się, a następnie zaczął uczyć ludzi, jak można zbudować go samodzielnie.
Frederick K.W. Day pamięta swój pierwszy dłuższy przejazd samochodem przez Zambię w 2006 r. – Z okien widzieliśmy piętrzące się na poboczach dróg szkielety rowerów – opowiada. – Wyglądało to jak kadr z filmu katastroficznego.
Nic dziwnego, że w oczy rzuciły mu się właśnie rowery. W 1987 r. Day, niecierpliwy 23-latek bez skończonych studiów, wspólnie z bratem, posiadaczem dyplomu MBA, zawiązali spółkę Sram produkującą części do rowerów. Stanley zajął się prowadzeniem firmy, a F.K. (jak na niego mówią) wymyślał udoskonalenia przerzutek i hamulców. Fani rowerów we dwójkę zrewolucjonizowali kolarstwo. Z ich części korzysta między innymi Lance Armstrong. Dziś nienotowany na giełdzie Sram, z siedzibą w Chicago, jest drugim największym na świecie producentem części do rowerów. Szacowane przychody ze sprzedaży wyniosą w tym roku 500 mln dolarów.
Po sukcesie na rynku dwóch kółek z wyższej półki F.K. chce teraz wykorzystać swoje pomysły, by wspierać rozwój Trzeciego Świata. Narzeka, że ludzie z Banku Światowego faworyzują (i wspierają finansowo) budowę dróg i torów kolejowych. Day wierzy natomiast, że życie najbiedniejszych bez dostępu do dobrej infrastruktury mogą poprawić rowery, z tym że nie takie, jakie produkują Sram i jego klienci.
Długowłosy przedsiębiorca chce przez swoją fundację World Bicycle Relief przekazać specjalne rowery o wytrzymałej konstrukcji milionom ludzi z terenów Afryki subsaharyjskiej. Na rowerach będzie można przewieźć ładunki o wadze do 90 kg. Tkacz będzie więc mógł przewieźć swoje dywany na rynek, a rolnik produkty. Rowery mają też promować trwały rozwój gospodarczy – składane będą w lokalnych fabrykach, a do ich naprawy przeszkoli się mechaników.
Wizja Daya zrodziła się po niszczycielskiej fali tsunami, która przeszła w grudniu 2004 r. Pojechał z żoną na Sri Lankę, by zobaczyć jak może pomóc. Po krótkim zastanowieniu zarzucił pomysł wysłania statkiem kontenerów z używanymi rowerami przekazanymi w darze przez Amerykanów ludziom ze zniszczonych obszarów. Uświadomił sobie, że wysłałby rowery różnych marek i typów i nawet gdyby dojechały w dobrym stanie, to mechanicy nie mieliby części, by je serwisować.
We współpracy z lokalnym producentem Day zaprojektował więc wytrzymały rower, a następnie wyprodukował i rozdał 24450 sztuk. Dzięki temu wielu ludzi mogło się szybko przemieszczać po okolicy. Day wraz żoną, Leah, pozyskali większość środków z darowizn przekazanych przez klientów firmy Sram, m.in. Trek Bicycle z Waterloo w Wisconsin (ich wysokość sięgała czasami 100 tys. dolarów). Koszt jednego roweru zamknął się więc w niecałych 100 dolarach.
Do przyjazdu do Zambii zachęcił Daya Bruce Wilkinson, który kieruje projektem World Vision. W jego ramach mieszkańcy odbywają szkolenia mające ich przygotować do opieki nad ludźmi z wirusem HIV lub AIDS. Wilkinson zakupił 1000 rowerów, by zapewnić osobom przygotowującym opiekunów chorych na AIDS transport do wiosek w odległych zakątkach Zambii. Były jednak tak kiepsko wykonane, że większość skończyła jako złom na poboczach dróg. Wilkinson dowiedział się o Dayu od pracowników World Vision na Sri Lance i zaprosił go na wycieczkę po usianej szczątkami rowerów Zambii. Day zabrał się do pracy i zaprojektował nowy model.
Zrezygnował z stalowych piast z 18 przerzutkami, jakie miały typowe tanie zambijskie rowery (znane tam jako „rowery chińskie“, „latające gołębie“ lub „czarne mamby“), i je piastami o większej średnicy z grubszymi ściankami i 16 przerzutkami. Nowe piasty ważą niewiele więcej, a są dużo mocniejsze. Luźne łożyska kulkowych w rurze sterowej zastąpił solidnymi łożyskami zamkniętymi w niewielkiej okrągłej klatce. Dzięki temu łatwiej się je konserwuje. Są też bardziej równomiernie rozmieszczone. To z kolei zwiększa wytrzymałość rury sterowej roweru na afrykańskich wyboistych drogach i zmniejsza ryzyko połamania jej lub obluzowania. Bagażnik roweru wykonany jest ze stalowych rurek, a nie tłoczony z blachy stalowej.
Podstawowe części produkowane są zgodnie z wymaganiami Daya w Indiach, na Tajwanie, w Czechach i Chinach przez firmy, które produkują także części do mniej wytrzymałych modeli dla Trzeciego Świata. Rowery są składane w Zambii. Fundacja Daya płaci za rower około 100 dolarów. Dla porównania aktualnie cena rowerów w kraju wynosi 80 dolarów.
World Bicycle Relief ciężarówkami dostarcza roweru projektu Daya studentom i opiekunom chorych na AIDS. Natomiast jego dostawca z Lusaki, stolicy Zambii, zaczął je wysyłać do sklepów, gdzie osiągają zawrotną cenę 140 dolarów. Kupują je rolnicy, budowniczy, rzemieślnicy i inni mieszkańcy, którym porządne kółka pomagają zarabiać na życie. To duża inwestycja dla przeciętnego klienta. – Nasze rowery nie nawalają – chwali się Day.
Na drogi Zambii wyjechało jak dotąd 30 tys. rowerów Daya. On sam stworzył też sieć mechaników przeszkolonych przez pracowników World Bicycle Relief. (Studenci i pracownicy służby zdrowia, którzy dostają darmowy rower, mają pierwszy przegląd gratis, a za następne płacą w własnej kieszeni.)
– Mechanicy mogą się już teraz utrzymać samodzielnie – mówi Day. Ma na myśli to, że dochody mechaników ze sprzedaży usług i części wystarczają na zakup kolejnych części i osiągnięcie umiarkowanych zysków. Day jest przekonany, że w przyszłości zakład, który założył w Zambii, stanie się rentowny nawet bez zamówień od jego fundacji – tak jak to miało miejsce z zakładem na Sri Lance. Fundacja Daya przestała już działać na Sri Lance. Dawny kontrahent z zyskiem sprzedaje obecnie zaprojektowane przez Daya modele rowerów, a nawet eksportuje je na rynki Europy Północnej, gdzie jest ogromne zapotrzebowanie na tanie, dobrej jakości rowery bez przerzutek.
– Możesz mieć dobre chęci – podkreśla Day – ale jeżeli w swoich działaniach nie kierujesz się zasadami Adama Smitha, to prędzej czy później odniesiesz klęskę.
Day ogranicza obecnie swoją działalność w Sram, gdzie kierował działem rozwoju produktów. Zachował miejsce w zarządzie i znaczną część udziałów. (Bracia nadal mają ponad 50 proc. udziałów w Sram. Szacujemy, że są one warte 200 mln dolarów. F.K. odmówił komentarzy na temat rozmiaru i wartości swoich udziałów.) Wygląda na to, że sukces jego firmy wciąż wprawia go w lekkie zdumienie.
To niesamowite, że fundacji z niewielkim budżetem (2,5 mln dolarów) i 24 pracownikami, w tym 19 ludziom w Zambii, udaje się zmienić życia tysięcy ludzi. Po dwa kółka naraz.
Stephane Fitch
Forbes