Debata o kondycji start-upów w Polsce podczas EKF w Sopocie
Polskie firmy start-upowe i innowacyjne, które planują opanować rynki globalne, powinny zaczynać od zdobycia silnej pozycji biznesowej w kraju - podkreślano w środę podczas trzeciego dnia odbywającego się w Sopocie VI Europejskiego Kongresu Finansowego.
W debacie pt. "Wyzwanie dla zarządzających - Czy w Polsce brakuje start-upów i gdzie ich szukać? wzięli udział przedstawiciele spółek i funduszy wspierających i inwestujących w innowacyjne przedsiębiorstwa.
Wiceprezes Zarządu Banku Gospodarstwa Krajowego Piotr Puczyński mówił, że "projektów o charekterze start-upowym i rozwojowym jest bardzo mało".
"Ustalmy na początku, co to jest start-up? Pada wiele definicji. Pytamy, gdzie ich szukać. Mi się bardzo podoba definicja, którą stosują Izraelczycy. Według nich jest to takie przedsięwzięcie, które wymaga finansowania zewnętrznego, które nie jest w stanie samo generować właściwych przychodów i nie kwalifikuje się pod finansowanie bankowe. Nic więc dziwnego, że polski system bankowy nie widzi start-upów, bo z definicji nie powinny one aplikować o pieniądze do sektora bankowego - powiedział Partner Zarządzający Hard Gamma, Paweł Ciesielski.
Jego zdaniem, "projektów przedsiębiorczych mamy sporo", ale "inicjatyw technologicznych nadających się na przełomowy biznes jest stosunkowo niewiele".
"Jeśli chodzi o sam rynek inwestujących i start-upy, to użyłbym takiego brzydkiego porównania, że jest więcej polujących niż zwierzyny - czyli więcej szuka potencjalnych celów inwestycyjnych niż ich w rzeczywistości jest. To, co wielokrotnie widać, to jest po prostu rozpoczęcie działalności gospodarczej, które niekoniecznie kwalifikuje się pod finansowanie zewnętrzne, jako przedsięwzięcia innowacyjne" - dodał Ciesielski.
W jego opinii, w Polsce często mylnie uważa się też, że firma innowacyjna zajmuje się wdrażaniem wynalazków. "Mogą być to przecież też takie firmy, które wprowadzają ciekawy model biznesowy z wykorzystaniem technologii. Ile np. samochodów posiada Uber, a zarządza flotą aut na całym świecie" - argumentował.
Ciesielski podkreślił, że warunkiem rozwoju firm start-upowych powinno być stworzenie trójkąta w postaci ścisłej współpracy między naukowcami, instytucjami rządowymi i samorządowymi oraz biznesem.
"Pokusa robienia start-upów w Polsce była jest i będzie, ale możemy też brać w tej mierze przykład z Niemiec. Tam projekty działają tak, że najpierw odnoszą sukces na swoim rynku, później zajmują Austrię i Szwajcarię czyli tzw. dach, a następnie idą w Europę i dalej w świat. To jest dobry wzorzec dla Polski, czyli rozwój z Polski na różne najbliższe regiony, a potem szersza ekspansja" - powiedział założyciel i prezes zarządu Xevin Investments, Marek Rusiecki.
W jego ocenie, polski rynek start-upowy można podzielić na dwie fazy.
"Pierwsza rozpoczęła się na początku lat 90. Wtedy powstało wiele gigantycznych, lokalnych spółek jak np. Onet, Wirtualna Polska, Allegro i wiele innych e-commerców. Od 2008-9 ludzie i przedsiębiorcy w Polsce zaczęli myśleć, żeby robić biznesy globalne. Bo do tej pory wygodniej było robić w Polsce: duży kraj, 40 milionów mieszkańców, +zrobimy tu portal i będzie sukces+. Czyli rozmowa o globalnych start-upach w Polsce rozpoczęła się raptem 6-7 lat temu - to jest nic. Porównajmy to do Izraela, gdzie trwało to wszystko dekady. Musimy jeszcze poczekać" - ocenił.
Jak wyjaśnił, na innowacyjność w Izraelu postawiono z chwilą powstania tego państwa i od początku zaczęto wspierać tę gałąź gospodarki dużymi pieniędzmi.
Wiceprezes zarządu Funduszu Inovo.vc Maciej Małysz ocenił, że kapitał na rozwój firm innowacyjnych w Polsce był, ale często był wydawany nieefektywnie. "Moim zdaniem, dobre projekty zawsze znajdą finansowanie, ale niekoniecznie znajdą go w Polsce. Nie wierzę, że państwo jest w stanie skutecznie wspierać innowacyjne i start-upowe pomysły" - nadmienił.
O teraźniejszości i przyszłości firm innowacyjnych dyskutowano podczas debaty pt. "Wyzwanie dla zarządzających - Czy w Polsce brakuje start-upów i gdzie ich szukać?".