Debata o ryzykach i możliwościach sfinansowania projektu jądrowego

Koszty inwestycji w atom są wprost związane z jej ryzykiem, a czynniki obniżające ryzyko to m.in. stabilne regulacje, w tym dotyczące rynku energii i zaangażowanie się państwa - mówili uczestnicy debaty w PAP o perspektywach energii jądrowej w Polsce.

Debata o ryzykach i możliwościach sfinansowania projektu jądrowego
Źródło zdjęć: © Jupiterimages

03.07.2013 | aktual.: 03.07.2013 15:42

Koszty budowy pierwszej elektrowni jądrowej będą znane, gdy na stole zostaną położone oferty - mówił prezes spółki PGE EJ1 Aleksander Grad w czasie Okrągłego stołu o przyszłości energetyki atomowej w Polsce, zorganizowanego w ramach projektu PAP Serwis Energetyka Ekstra. Zastrzegł, że kieruje spółką celową, a kalkulacje kosztów leży w gestii inwestora - czyli PGE.

Jak dodał Grad, koszt będzie zależał od tego, jak zostanie określone ryzyko tej inwestycji, natomiast powinien być niższy, jeśli jeżeli inwestorzy, instytucje finansowe będą widziały, że są dla niej przewidziane rozwiązania systemowe, rynek energii w Polsce będzie uregulowany, a projekt przewidywalny pod względem ekonomicznym.

Grad zaznaczył, że instytucje finansowe są bardzo zainteresowane udziałem w projekcie, a potencjalni partnerzy przekonują, że mają technologię, generalne wykonawstwo, możliwości dostarczenia kapitału do spółki celowej, agencję obsługującą ich w zakresie kredytów eksportowych oraz banki, które są w stanie sfinansować tę inwestycję.

Prezes Związku Banków Polskich Krzysztof Pietraszkiewicz ocenił, że w ostatnich latach inwestorzy finansowi w Polsce są bardzo ostrożni w finansowaniu przedsięwzięć, mają np. kilka bardzo negatywnych doświadczeń związanych z realizacją wielkich projektów. A w projekcie jądrowym trzeba sięgnąć po środki zagraniczne, w Polsce brak odpowiednich zasobów kapitału - zauważył prezes ZBP.

W jego opinii, projekt jądrowy, mimo, że uznawany za opłacalny, jest zaliczany do przedsięwzięć wysokiego ryzyka. Nie ma wątpliwości, że udziałem są zainteresowane instytucje finansowe, a także krajowe banki i ich partnerzy - ocenił Pietraszkiewicz. - Na pewno musi być jasny sygnał, że zaangażowany w to w jakiś sposób będzie rząd - dodał, wskazując na jakieś formy gwarancji, partnerstwa publiczno-prywatnego czy spółkę Polskie Inwestycje Rozwojowe.

- Program energetyki szeroko rozumianej dla Polski, w tym energetyki jądrowej, jest problemem strategicznym. Problemem nie jednego rządu, nie jednej kadencji, tylko poważniejszym. Wszelkie małostkowości, drobiazgi i ambicje muszą ustąpić interesowi i racji stanu - mówił Pietraszkiewicz.

Uczestnicy dyskusji wskazywali na potrzebę śledzenia rozwiązań brytyjskich. Rząd Wielkiej Brytanii chce oprzeć reformę rynku energii na tzw. kontraktach różnicowych (CFD). To rodzaj długoterminowej umowy z gwarancją ceny energii. Gdy cena rynkowa jest niższa od gwarantowanej - tzw. strike price, producentowi różnicę dopłaca rząd, gdy jest wyższa - producent różnicę zwraca. Jednak ewentualna dopłata ze strony rządu to pomoc publiczna, na którą musi zgodzić się KE. Pierwszy kontrakt Brytyjczycy negocjują z koncernem EDF i ma dotyczyć energii z nowych bloków jądrowych.

Dyrektor Narodowego Centrum Badań Jądrowych prof. Grzegorz Wrochna i Przemysław Żydak z firmy doradczej EY podkreślali, że należy potraktować CFD jako rodzaj ubezpieczenia, kupowanego przez społeczeństwo. - Ubezpieczenia na to, żeby energia była, i żeby nie była droższa, niż ustalony pułap - wyjaśniał Wrochna. - W CFD państwo i społeczeństwo kupują sobie bezpieczeństwo energetyczne na przyszłość. Nie da się tego bezpieczeństwa bezpośrednio wycenić, ale jest ono bardzo ważne - mówił Żydak. Rozwiązania brytyjskie przetrą nam drogę, wyznaczą ryzyka, a to zwiększa przychylność banków - ocenił też ekspert EY.

Jeśli KE uzna model brytyjski za dozwolony, to wydaje się, że kreowanie nowych modeli nie jest konieczne - mówił z kolei prezes Tauron Polska Energia Dariusz Lubera. Podkreślał, że w brytyjskich rozwiązaniach najważniejsze jest, że nie są sprzeczne z polityką klimatyczną UE, a atom jest najtańszym sposobem ograniczenia emisji. - Podejście brytyjskie załatwia finansowanie i realizuje cel klimatyczny - podkreślił.

Dyskusja dotyczyła też ewentualnych korzyści polskich firm z udziału w projekcie. Prezes spółki Elektrobudowa Jacek Faltynowicz przypomniał, że obecnie jej 500 pracowników uczestniczy w budowie trzeciego bloku fińskiej elektrowni jądrowej Olkiluoto. Podkreślił jednak, że początki udziału w tym przedsięwzięciu były dla firmy bardzo trudne, dopiero z czasem wzrosło i zaangażowanie w projekt i zyski.

Prezes firmy Rafako, Paweł Mortas oszacował z kolei początkowy udział firm krajowych w budowie pierwszej elektrowni na 25-30 proc. całej inwestycji. Zaznaczył jednak, że w miarę rozwoju projektu krajowy udział może rosnąć.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)