Dentysta sadysta, z pewnością nie prywatnie

Jak do stomatologa to tylko prywatnie. Jak się okazuje ponad 60 proc. Polaków nie korzysta z usług oferowanych przez publiczne gabinety dentystyczne. Na 10 tys. pacjentów nie przypada nawet jeden dentysta zatrudniony w państwowym zakładzie opieki zdrowotnej.

Dentysta sadysta, z pewnością nie prywatnie

04.11.2010 | aktual.: 04.11.2010 14:31

Jak do stomatologa to tylko prywatnie. Okazuje się, że ponad 60 proc. Polaków nie korzysta z usług oferowanych przez publiczne gabinety dentystyczne. Na 10 tys. pacjentów nie przypada nawet jeden dentysta zatrudniony w państwowym zakładzie opieki zdrowotnej.

Dentyści powtarzają, że nie opłaca im się pracować w publicznych ośrodkach. Jeśli już, to na część etatu. Wolą pracować w prywatnych klinikach bo jak twierdzą, nie chodzi tylko o dużo wyższe zarobki ale też o możliwość korzystania z lepszego sprzętu. - Ta dziedzina bardzo szybko się rozwija. Musimy się szkolić i mieć możliwość korzystania z jak najlepszego sprzętu. - przyznaje Grzegorz Głowacki, stomatolog z Trójmiasta - W publicznych ośrodkach trzeba czasem pracować na sprzęcie, który pamięta czasy komunizmu.
W państwowym gabinecie nie brakuje wspaniałych lekarzy. Leczą za dużo mniejsze pieniądze i w gorszych warunkach. W środowisku dentystów praca tylko w państwowej służbie zdrowia uważana jest jednak za ewenement i budzi pewne zdziwienie. - Do sektora państwowego trafiają najczęściej młodzi stomatolodzy, zaraz po studiach, którzy dopiero się uczą. Są też tacy, którzy z jakichś przyczyn nie mogą znaleźć zatrudnienia w prywatnej służbie zdrowia – komentuje Grzegorz Głowacki.
Dentyści przechodzą do sektora prywatnego również ze względu na pacjentów, którzy nie chcą się leczyć w publicznych ośrodkach. Uważają, że stomatolog gorzej się nimi zajmie, lub odmówi leczenia ich uzębienia. Dla pacjentów pojęcie „publiczny stomatolog" po prostu nie istnieje. Jawi im się jak koszmar z przeszłości, który nie powinien wychodzić z lamusa. - Nie miałam pieniędzy i poszłam do publicznej przychodni – opowiada Felicja, gdańszczanka, emerytka. O dziwo bez problemu znaleziono dla mnie termin już na następny dzień. Okazało się jednak, że dentysta właściwie nic nie może zrobić. Leczenie nie jest refundowane, a i tak nie ma czym leczyć bo są braki w zaopatrzeniu. W końcu trafiałam do tego samego stomatologa ale do jego prywatnego gabinetu. Zaproponował mi rozłożenie płatności na raty. Jak widać prywatnie można wszystko.
Dla wielu dentystów ważny jest również komfort życia jaki mogą sobie zapewnić dzięki prywatnej działalności. - Leczę w publicznym ośrodku zdrowia, mam też 2-3 pacjentów w tygodniu, których przyjmuję prywatnie. Nie przemęczam się, nie siedzę w pracy po 12 godzin. Zdarzało się to, gdy pracowałem w dużym mieście. Mam czas dla rodziny, mogę też mieć inne zainteresowania – opowiada Piotr Dębski, stomatolog w jednej z pomorskich wsi. Jak twierdzi, to właśnie na prowincji rozwinął się zawodowo. - Wiadomo, że ludzie na wsi nie zawsze dbają o zęby tak, jak ludzie w dużych miastach gdzie mają większe możliwości. Dlatego tu, przypadki są trudniejsze i z medycznego punktu widzenia ciekawsze. Bez obrazy, ale nie jestem pewien, czy wymuskana pani stomatolog, na co dzień zajmująca się wybielaniem, dałaby radę uzębieniu chłopa, który pierwszy raz od 50 lat przyszedł do dentysty - komentuje Piotr Dębski, który pracuje w jednej z pomorskich wsi.

(toy)

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)