Dlaczego absolwenci nie mogą znaleźć pracy?
Na rynku pracy lepiej radzą sobie absolwenci uczelni technicznych. Ale i oni mają kłopoty ze znalezieniem pracy tuż po obronie.
15.04.2011 16:19
*"Studenci bardzo dużo imprezują i zamiast się uczyć ściągają na egzaminach, są niedouczeni, więc szefowie ich nie zatrudniają" - to, zdaniem niektórych internautów, powód bezrobocia wśród młodych. *
Na rynku pracy lepiej radzą sobie absolwenci uczelni technicznych. Ale i oni mają kłopoty ze znalezieniem pracy tuż po obronie. Szefowie twierdzą, że tacy pracownicy są przeintelektualizowani, trudno komunikują się, źle pracują w zespole.
No, wreszcie znalazłem posadę, teraz będzie już z górki - myśli często rozpoczynający pracę absolwent. Tymczasem praktyka reguluje te marzenia, czasami w brutalny sposób. Absolwenci polskiej uczelni po znalezieniu pracy wkraczają w nieznany, obcy świat. A że jest ich dzisiaj wielu, więc i problem staje się powszechny.
Zdaniem 84 proc. naszych użytkowników, absolwenci wyższych szkół nie są przygotowani do zawodu! Z czego 39 proc. twierdzi, że sama wiedza nie wystarczy - potrzebne jest doświadczenie. Kolejne 27 proc. uważa, iż żadne studia nie przygotowują do zawodu, zaś 18 proc., że studenci bardzo dużo imprezują i zamiast się uczyć ściągają na egzaminach, są niedouczeni i pracodawcy ich nie zatrudniają.
Zaledwie 16 proc. osób biorących udział w głosowaniu jest zdania, że studia są potrzebne, by zwiększyć swoje kwalifikacje i przygotować studentów do pracy . "W końcu po to się studiuje" - tak twierdzi 4 proc. respondentów. Natomiast 5 proc. uważa, że tylko uczelnie techniczne przygotowują do zawodu, a 7 proc., że studenci w czasie nauki pracują, dzięki czemu zdobywają niezbędne doświadczenie.
Sondaż przeprowadził serwis Praca.wp.pl. W głosowaniu wzięło udział 23515 internautów.
Człowiek z dyplomem to dzisiaj normalka
Ostatnie lata to gwałtowny wzrost liczby studentów i absolwentów wyższych uczelni. Nie dogoniliśmy jeszcze, co prawda, najbardziej rozwiniętych krajów europejskich, ale Polska przeszła w tej dziedzinie prawdziwy skok cywilizacyjny. Według danych GUS, w naszym kraju w 1991 roku studiowało zaledwie nieco ponad 400 tys. osób. Do ich dyspozycji pozostawało wyłącznie kilkadziesiąt państwowych uczelni technicznych, akademii i uniwersytetów. W 2010 roku mamy już blisko 2 mln studentów. Kontynuują oni naukę w 457 uczelniach, w tym 131 państwowych.
Ta zmiana spowodowała naturalną reakcję: osłabienie pozycji absolwenta wyższej uczelni na rynku pracy. Nie hołubi się go tak jak kiedyś. Człowiek ze studiami nie jest już wyjątkiem, jak 20 lat temu. – Gdy zaczynałem pracę w 1990 roku, w małej, wiejskiej szkole, byłem jednym z niewielu nauczycieli z dyplomem magistra - wspomina 45-letni Michał, polonista. – Sam dyrektor był tylko po Studium Nauczycielskim. Wszyscy chodzili koło mnie na paluszkach. Spodziewali się chyba, że będę się starał przejąć władzę. Tymczasem prawda była taka, że byłem bardziej przestraszony od nich. Zdawałem sobie sprawę z własnych braków: nieznajomości języków, niewielkiego doświadczenia pedagogicznego. Cały system, do którego trafiłem, był dla mnie wielką niewiadomą.
Jak dzisiaj radzą sobie absolwenci w nowych miejscach pracy? W planach MNiSW jest nowelizacja ustawy o szkolnictwie wyższym. Zobowiąże ona uczelnie do monitorowania losów absolwentów. Ma również umożliwić sprawdzenie, ilu z nich ma kłopoty ze znalezieniem posady.
Niektóre uczelnie zajęły się tym jednak, nie czekając na ministerialne posunięcia. Przykładowo Politechnika Krakowska podaje, że tendencja wśród jej absolwentów jest stała. Mniej więcej 80% znajduje pracę w pół roku po zakończeniu studiów.
Uczelnia sobie, pracodawcy sobie, absolwent pośrodku
Z badań PK wynika, że na rynku pracy lepiej radzą sobie absolwenci uczelni technicznych. Większe kłopoty mają osoby z dyplomem uniwersyteckim czy po szkole artystycznej. Te ostatnie zarabiają też gorzej, przeciętnie o ok. 1 tys. zł. Po części wynika to z samej specyfiki rynku pracy.
Ale i absolwenci uczelni technicznych często nie są zadowoleni z tego, co wynieśli ze studiów. – Jako kierownik zapewnienia jakości często bywam za granicą. Mam kontakty z wieloma środowiskami – mówi 30-letni Marcin, który ukończył chemię na politechnice. – Relacje z kolegami po fachu pozwalają mi stwierdzić, że mój poziom wiedzy teoretycznej nie jest najgorszy. Mogę natomiast powiedzieć jedno: uczelnia nie przygotowała mnie do pracy w zespole ani do problemów, z którymi trzeba się zmagać w praktyce. Pierwsze dni w firmie były dla mnie prawdziwym szokiem.
Marcin odniósł wrażenie, że program jego studiów kompletnie nie był dostosowany do potrzeb pracodawcy. Jego opinię potwierdzili ci, którzy mieli już za sobą kilka lat pracy w zakładzie. Potwierdzają też ją absolwenci z ostatnich lat. – Cóż mi pozostawało? Przy problemach pocieszałem się, że przecież młody, rozgarnięty człowiek jakoś sobie poradzi – uśmiecha się dzisiaj.
Absolwentom w pierwszym okresie zdarzają się problemy z komunikacją, ze współpracą w zespole. Nie radzą sobie z szybkim rozwiązywaniem sytuacji konfliktowych. Nadspodziewanie często zdarza się, że znajomość języków obcych pozostawia wiele do życzenia. Muszą włożyć sporo wysiłku, by nadrobić braki.
Doświadczenia Marcina potwierdzają opinie formułowane przez polskich pracodawców, np. na forum PKPP Lewiatan. Według nich, coraz wyraźniejsze są różnice między wiedzą, którą absolwent wynosi ze szkoły, a kompetencjami, które powinien mieć, by wykonywać określoną pracę. Można nawet spotkać się z opinią, że polskie uczelnie produkują bezrobotnych.
Ale odpowiedzialnością za istniejący stan rzeczy trudno obarczać wyłącznie uczelnie. Wiele mogłyby zmienić prowadzone szerzej działania propagujące aktywność wśród studentów, szerszy monitoring rynku pracy, a także biura karier. Tymczasem, mówią absolwenci, ich pierwsze dni w firmach to bardzo często kroki po kompletnie nieznanym terenie. W świecie, o którym nie śniło się wcześniej ani im samym, ani ich uczelnianym wykładowcom.
Tomasz Kowalczyk