Dlaczego zatrudniony szuka pracy?
Kto przegląda oferty pracy, sprawdza ogłoszenia, wysyła CV? Bezrobotni? Też, ale nie tylko. Tak naprawdę za największy "ruch na rynku pracy" odpowiadają osoby, które mają pracę. Często to właśnie one wykazują się większą aktywnością w "rozglądaniu" się za nowym zajęciem, niż osoby, które pracy nie mają
02.04.2013 | aktual.: 02.04.2013 15:01
Kto przegląda oferty pracy, sprawdza ogłoszenia, wysyła CV? Bezrobotni? Też, ale nie tylko. Tak naprawdę za największy "ruch na rynku pracy" odpowiadają osoby, które mają pracę. Często to właśnie one wykazują się większą aktywnością w "rozglądaniu" się za nowym zajęciem, niż osoby, które pracy nie mają.
Dlaczego zatrudnieni sprawdzają oferty pracy i interesują się ogłoszeniami? - Są dwie grupy pracowników, którzy choć mają zatrudnienie, sprawdzają oferty pracy, czytają ogłoszenia, czasem nawet wysyłają swoje aplikacje. Pierwszy typ, to osoby które wiedzą, że ciekawość to pierwszy stopień do wiedzy. To pracownicy, którzy świadomie kierują swoją karierą i trzymają rękę na pulsie - tłumaczy szefowa firmy szkoleniowo-doradczej Prospera Consulting, Renata Kaczyńska-Maciejowska. - Dzięki wiedzy zdobywanej poprzez badanie rynku w interesującej nas branży, pracownik może dokonywać swobodnego wyboru, a nie tylko reagować na zastaną sytuację.
Innymi słowy trzeba wiedzieć co się dzieje na rynku. Dzięki temu pracownikowi nie umykają niezwykle atrakcyjne oferty, zyskuje świadomość kto i kogo szuka, a na jakich pracowników zapotrzebowania nie ma. Taki rekonesans pomaga też optymalnemu planowaniu kariery. - W tej grupie są także osoby, które rzeczywiście planują zmianę miejsca pracy. Z różnych przyczyn np. w dotychczasowej firmie nie mają możliwości dalszego rozwoju, planują zmianę charaktery pracy, oczekują nowych wyzwań, czy z jakiegoś powodu czują się źle w obecnym miejscu pracy. Jednak jako świadomi pracownicy nie czekają z szukaniem nowej pracy do ostatecznych rozwiązań, tylko planują zmianę z dużym wyprzedzeniem - wyjaśnia Renata Kaczyńska-Maciejowska. Śledząc ogłoszenia o pracę można też zdobyć wiele cennych informacji, ukrytych między wierszami.
- Jeśli przeglądamy oferty systematycznie, zyskujemy szeroką wiedzę o interesującej nas branży. Dowiemy się np. czego oczekują pracodawcy. Jakich kwalifikacji, umiejętności szukają. Pozwala to planować ustawiczną edukację zawodową, optymalnie wybierać szkolenia, kursy, studia podyplomowe, a tym samym dopasowywać się do wymogów rynku, stawać się coraz bardziej atrakcyjnym kandydatem dla przyszłych pracodawców - dodaje ekspertka ds rynku pracy. - Trzymając rękę na pulsie zyskujemy też wiedzę o kondycji całej branży - czy pracownicy są poszukiwani, czy nie ma dla nich ofert. Czy branża się rozwija, czy wprost przeciwnie. To cenna wiedza, nawet jeśli nie planujemy zmieniać pracy w najbliższym czasie.
Zdaniem pani ekspert grupa pracowników, która świadomie myśli o swojej zawodowej przyszłości i trzyma przysłowiową rękę na pulsie cały czas rośnie. - Niestety wciąż nie jest to zjawisko powszechne, choć bardzo pożądane i w mojej ocenie jednoznacznie pozytywne - ocenia Renata Kaczyńska-Maciejowska.
Polecamy: Praca sezonowa w kraju i za granicą
Bardziej powszechne jest czytanie ogłoszeń o pracę, których motywacja ma podłoże negatywne. - Oferty pracy pilnie badają też pracownicy odczuwający niezadowolenie ze swojego dotychczasowego zajęcia. Nie mówię tu o pracownikach, którzy racjonalnie oceniają swoją sytuację np. w obecnej firmie nie mają już szansy awansu, bo tych zaliczam do pierwszej, wspomnianej już grupy "racjonalnych planowaczy". Tu chodzi o pracowników roszczeniowych, wychodzących z założenia, że wszędzie lepiej, gdzie nas nie ma. Jest taka grupa ludzi, która ma skłonność do niedoceniania tego co ma, a przeceniania tego co jest gdzie indziej. Taka sytuacja powtarza się gdy pracownik zmienia pracę - po krótkim czasie znów odczuwa niezadowolenie i żyje w przekonaniu, że w innej firmie z pewnością jest lepiej - wyjaśnia ekspertka ds rynku pracy.
- Takie myślenie wiąże się z dużymi zagrożeniami. Przede wszystkim w sytuacji, gdy nie umiemy być dyskretni. W tym, że czytamy ogłoszenia nie ma nic złego, jeśli jednak zaczynamy głośno komentować, że gdzie indziej jest lepiej, że planujemy odejść itd. musimy liczyć się z tym, że pracodawca uzna, że nie warto w nas inwestować, stwarzać nam szans rozwoju i słysząc, jak bardzo jesteśmy u niego nieszczęśliwi, zwyczajnie ułatwi nam zadanie i wręczy wypowiedzenie, byśmy mogli pójść tam, gdzie będzie nam lepiej - mówi Renata Kaczyńska-Maciejowska. - Jeśli więc nie mamy jeszcze znalezionej "nowej, lepszej" pracy, zachowajmy nasze niezadowolenie dla siebie. A najlepiej zastanówmy się, czy faktycznie jest nam tak źle, a w innych firmach sytuacja jest lepsza. Często się bowiem okazuje, że to tylko nasze nieracjonalne wyobrażenie.
AD, AS, WP.PL