Do połowy '15 może nie być potrzeby, aby podnosić stopy NBP - Glapiński
28.04. Warszawa (PAP) - Do połowy przyszłego roku może nie być konieczności, aby zacieśniać politykę pieniężną, ponieważ perspektywy wzrostu PKB są nadal niepewne - ocenił w...
28.04. Warszawa (PAP) - Do połowy przyszłego roku może nie być konieczności, aby zacieśniać politykę pieniężną, ponieważ perspektywy wzrostu PKB są nadal niepewne - ocenił w rozmowie z PAP Adam Glapiński z Rady Polityki Pieniężnej. Dodał, że polska gospodarka mogła wkroczyć w okres, w którym stopy procentowe na trwale pozostaną niższe niż przed kryzysem.
Glapiński podtrzymał w rozmowie z PAP swoje wcześniejsze opinie, że w przypadku tego roku stopy NBP powinny pozostać bez zmian.
"Jeśli chodzi o przyszły rok, to może być bardzo różnie. Niskie ceny żywności i surowców pokazują, że to może być dłuższa perspektywa utrzymywania niskich stóp procentowych. Być może weszliśmy już strukturalnie w fazę trwale niskich stóp, charakterystyczną dla bardziej dojrzałej gospodarki, gdzie kapitał jest tańszy. Być może powrót do tych dawnych, wysokich poziomów stóp sprzed kryzysu już w ogóle nie nastąpi. Wydaje mi się to prawdopodobne. Wynika to z naszego poziomu rozwoju, poczucia bezpieczeństwa, zaufania do polskiej gospodarki. Stopy się będą zmieniać, ale na niższym poziomie" - powiedział PAP członek RPP.
"W tej chwili inwestycje nie wynikają już z ceny kapitału - stopy procentowe są bardzo niskie, kredyty są tanie, a inwestycji nie ma. Tak, jak w Zachodniej Europie czy krajach dojrzałych - kapitał jest bardzo tani, a inwestycje mają swój cykl, niezależny od ceny kapitału. Stopy procentowe mają na to niewielki wpływ" - dodał.
Glapiński pytany o to, czy w jego opinii na początku przyszłego roku może pojawić się konieczność zacieśnienia polityki pieniężnej i czy należy oczekiwać znacznej skali podwyżek, odpowiedział: "Jeśli chodzi o moje zdanie, to zupełnie nic takiego się nie zapowiada do połowy przyszłego roku. Zupełnie tego nie widzę. W tym przedziale, który możemy rozpatrywać, czyli do końca tego roku i w pierwszym półroczu przyszłego roku, nie widzę czynników mogących spowodować nagły wzrost inflacji. Niestety także i tempo wzrostu gospodarczego nie będzie dynamiczne. Trudno powiedzieć, co się będzie działo w naszym otoczeniu, ale w Europie Zachodniej też jest to sytuacja ustabilizowana. Nie zanosi się tam na jakieś dynamiczne odbicie. Nastąpiło spowolnienie wzrostu w szerszej skali".
"Od wielu kwartałów powtarza się, że polska gospodarka powoli rusza, ale to cały czas nie jest żaden zdecydowany ruch. Jest to słaba dynamika. To nie jest radykalne, narastające przyspieszenie. Nie jest to sytuacja zadowalająca. Perspektywy są może trochę bardziej optymistyczne, ale nadal dalece niepewne" - dodał.
Glapiński pytany o lipcowe posiedzenie RPP i o to, jak ocenia szanse na wydłużenie do końca roku obecnie deklarowanego przez RPP okresu stabilizacji stóp, odpowiedział: "Myślę, że nie powinno być w tym przypadku kontrowersji. Jest to przypuszczenie graniczące z pewnością, że w tej sprawie będzie konsensus. Czekamy na projekcję - nie zapowiada się, żeby miały pojawić się tam jakieś nadzwyczajne informacje. Nie zapowiada się na żadne, radykalne zmiany".
"Choć ten okres - w moim przekonaniu - może się jeszcze wydłużyć. Jeśli główne przesłanki się nie zmienią - inflacja będzie cały czas niska, nie będzie jednoznacznego przełamania trendu, jeśli chodzi o PKB, to nie będzie powodu, żeby podkopywać wzrost gospodarczy. Ja bym w ogóle nie widział konieczności żadnego dostosowania po stronie stóp do połowy przyszłego roku. Żeby nie zakłócić tego powolnego procesu odbicia w gospodarce. Dla nas +trochę powyżej 3,0 proc.+ to jest bardzo niski poziom" - dodał.
WZROST PKB W '14 NA POZIOMIE 3,4-3,6 PROC. Glapiński uważa, że polska gospodarka może w tym roku wzrosnąć o 3,4-3,6 proc.
"W tym roku zanosi się na wzrost PKB powyżej 3,0 proc. Czy to będzie 3,4 czy 3,6 proc. - trudno powiedzieć. Ale to jest w dalszym ciągu wzrost niemrawy, ślamazarny. Wzrosły nieco płace realne, pomaga trochę popyt konsumpcyjny, ale nie widzimy ani przyspieszenia dynamiki po stronie kredytów, ani w szczególności po stronie popytu inwestycyjnego. Stąd mówienie, że zmierzamy w kierunku 4,0 proc., jeśli chodzi o wzrost PKB, to jest niestety myślenie życzeniowe. O taki poziom będzie ciężko. Ten wzrost jest nadal narażony na różne ryzyka. Nie przesadzałbym z optymistycznymi prognozami, 4,0 proc. i więcej. Moim zdaniem to będzie 3,4-3,6 proc." - powiedział.
"Ukraina ma niewielki wpływ na polską gospodarkę, Wschód jako całość nieco większy, ale nadal to nie są duże wskaźniki, jeśli chodzi o udział w naszym handlu zagranicznym. Myślę, że polscy eksporterzy są w stanie przestawić się na inne rynki. Dla nas to jest istotne o tyle, że to jeszcze bardziej spowalnia inflację w Polsce, wpływając na spadek cen żywności. Inflacja jeszcze bardziej jest trzymana w ryzach. Na horyzoncie nie widać absolutnie żadnego zagrożenia po stronie inflacji. Perspektywa osiągnięcia celu 2,5 proc. jest bardzo daleka - na pewno nie w tym roku, może pod koniec przyszłego roku. Dłuższe przewidywana są trudne. Na pewno nie ma groźby deflacji, choć niska inflacja jest niepokojąca, bo ona świadczy o tym, że gospodarka znajduje się na niskich poziomach wzrostu" - dodał.
Członek RPP wskazał, że czynnikiem ryzyka mogącym wpłynąć na perspektywy polskiej gospodarki jest kurs złotego.
"Ryzyko wiąże się z kursem, ze względu na zewnętrzną sytuację polityczną. Perturbacje na Wschodzie powodują pewien refleks w Europie Środkowej, na rynkach międzynarodowych. To się przenosi na resztę gospodarki, na ceny, na optymizm inwestorów. To wszystko jest ze sobą powiązane" - powiedział.
Jacek Barszczewski (PAP)
jba/ jtt/