Drożyzna w Wielkanoc. Rok temu Polacy złapaliby się za głowy
Ceny przed tegoroczną Wielkanocą idą w górę. Według prognoz, tempo w jakim produkty drożeją na sklepowych półkach, jest trzy razy wyższe niż w ubiegłym roku. Zdaniem ekspertów wzrost cen wyhamuje dopiero po świętach. Duże podwyżki, poza masłem, dotknęły m.in. mięso.
Choć o inflacji mówi się w ostatnim czasie zdecydowanie mniej niż chociażby przed rokiem, ceny w sklepach wciąż rosną w relatywnie wysokim tempie. Szybszym, niż sugerowałby to ogólny wzrost cen w gospodarce.
W marcu według GUS-u ceny towarów i usług konsumpcyjnych wzrosły o 4,9 proc. w porównaniu z ubiegłym rokiem. Tymczasem w badaniu "Indeks cen w sklepach detalicznych", przeprowadzonym przez UCE RESEARCH i Uniwersytetu WSB Merito wzrost cen w sklepach wyniósł 6,7 proc. Pod lupę wzięto tu 17 różnych kategorii produktów. Tylko w jednej z nich zauważono spadek cen.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Biedronka w Polsce droższa od słowackiej? Porównaliśmy ceny
Ceny rosną coraz szybciej
Co więcej, dynamika wzrostu cen przyspieszyła. W styczniu i w lutym produkty sklepowe podrożały odpowiednio o 5,9 proc. i 5,8 proc. Według ekspertów galopada cen zwolni dopiero po świętach.
Prognozujemy, że na Wielkanoc wzrost cen wyniesie jeszcze w granicach 6-7 proc. Dla porównania w ubiegłym roku "sklepowa inflacja" zatrzymała się na poziomie 2,1 proc. Tempo wzrostu cen zakupów świątecznych poszło więc w górę trzykrotnie - mówi WP Finanse Robert Biegaj, ekspert rynku retailowego z Shopfully.
Najmocniej drożeją artykuły tłuszczowe takie jak masło i oleje – o ponad 16 proc. Mocno w górę poszły też ceny owoców - o 13 proc. W takim samym stopniu podrożały także napoje bezalkoholowe. W szybkim tempie rosną również ceny deserów i nabiału (około 11 proc.). - Do Wielkanocy podwyżki nie wyhamują - podkreśla Robert Biegaj.
Efekt? Prawie 46 proc. konsumentów deklaruje, że wyda w tym roku mniej niż w 2024 r. Robert Biegaj tłumaczy to niepewnością wśród klientów sklepów, wywołaną wzrostem cen produktów spożywczych. Ekspert przyznaje, że nie doszacował odsetka Polaków, który zdecyduje się cięcie wydatków, oceniając go wcześniej na 35 proc.
Według badania IBRiS dla PAP, Polacy planują wydać na organizację tegorocznej Wielkanocy średnio 941 zł. Wśród czynników wpływających na decyzje zakupowe jedno z czołowych miejsc zajmowały promocje i zniżki. Są one istotne dla 41,3 proc. respondentów.
Co drożeje najmocniej?
Dane statystyczne znajdują odzwierciedlenie w badaniach konsumenckich. W badaniu przeprowadzonym 27 marca przez "Fakt" (jak napisał dziennik, "ostatniej prostej przed Wielkanocą") kilogram schabu bez kości w Biedronce i Lidlu kosztował 16,95 zł.
Rok temu w badaniu przeprowadzonym w analogicznym okresie, tj. około 2 tygodni przed Wielkanocą – tylko 7,99 zł. Dokładnie takie same ceny tych produktów miał w tym czasie Lidl.
Duże różnice cenowe występują jednak nie tylko w tym jednym przypadku. Masło 200 gramów w ubiegłym roku przed świętami kosztowało 3,95 zł w Lidlu i 3,99 zł w Biedronce. W tym roku obie sieci solidarnie sprzedają je po 7,49 zł.
Jajka? Tu koszt zakupu dziesięciopaku wzrósł z 4,95 zł (Biedronka) i 4,99 zł (Lidl) do 11,99 zł. Drożeje także papier toaletowy. Osiem sztuk kosztowało według ostatniego koszyka 7,49 zł, rok temu 3,89 zł w Biedronce i 3,99 zł w Lidlu.
Warto oczywiście pamiętać przy tym, że analiza "Faktu" polega na porównywaniu cen porównywalnych produktów, które uda się znaleźć w sklepie w dniu badania. To oznacza, że w niektórych przypadkach różnice cen mogą być zawyżone, np. jeżeli na półce zabrakło danego dnia konkretnego produktu.
Do oczekiwanej przez Polaków wojny cenowej wśród dyskontów przed Wielkanocą nie doszło. Efekt rywalizacji między Biedronką, Lidlem, Aldi czy Dino jest jednak inny. Ceny porównywanych przez dziennik produktów są w zdecydowanej większości przypadków identyczne lub niemal identyczne. Do podobnych wniosków doszła zresztą dziennikarka Katarzyna Bosacka, która badanie cen (w jej analizie pojawia się Lidl, Biedronka, Dino, Kaufland i Auchan) przeprowadziła na własną rękę.
A to oznacza, że Polacy oszczędzą z pewnością przynajmniej jedną rzecz - czas potrzebny na wnikliwe wertowanie gazetek promocyjnych.
Adam Sieńko, dziennikarz WP Finanse i money.pl