Dzieci "pokolenia nic"
Mają poczucie, że coś utracili albo, że ominęła ich szansa na sukces. Czy możesz o sobie powiedzieć, że należysz do tzw. "pokolenia nic"?
Po studiach trafili na mieliznę bezrobocia. Byli zmuszeni brać każdą pracę, niezależnie od nabytych kwalifiakacji. Masowo zaczęli wyjeżdżać, hołudując stwierdzeniu, że jeśli już mają pracować fizycznie, to przynajmniej za godziwsze wynagrodzeni. Dziś mają poczucie, że coś utracili albo, że ominęła ich szansa na sukces. Czy możesz o sobie powiedzieć, że należysz do tzw. "pokolenia nic"? Może nie przejmujesz się określeniami socjologów i wbrew nazwom udało ci sie odnieść sukces?
Ireneusz Dębski kilka lat temu nie mógł znaleźć pracy. Skończył zarządzanie na Uniwersytecie Gdańskim. Otworzył budkę z chińskim jedzeniem w Sopocie. Jak mówi zżarły go opłaty i odsetki. Musiał zamknąć interes. Wyjechał do Wielkiej Brytanii.
- Zdarzyło mi się jeszcze pracować na stacji benzynowej w Krakowie, byłem kierownikiem sali w restauracji w Poznaniu, w Anglii pracowałem przy zbiórce owoców, wreszcie od kilku miesięcy pracuję w brytyjskiej firmie marketingowej. Tak naprawdę mogę pochwalić się przede wszystkim doświadczeniem w pracy fizycznej. Mam poczucie straty, gdy kończyłem studia, gospodarka dopiero się rozwijała. Szkoda mi tych zmarnowanych lat - twierdzi Ireneusz Dębski, ma 32 lata.
Podobnego zdania jest Ania Polakowska, ukończyła geografię w Poznaniu. Poczatkowo nie mogła znaleźć pracy. Przez rok była kelnerką w poznańskiej restauracji. Bezsskutecznie starała się o pracę w instytucie badań geologicznych.
- Bezsensownie straciłam dużo czasu. Gdy po okresie bezrobocia, potem pracy w restauracji, starałam się o pracę w zawodzie, było mi bardzo ciężko. Kariera w zawodzie była niemożliwa. Wyszłam za mąż, mam dziecko. Prowadzę księgowość w firmie męża - twierdzi Ania, ma 30 lat, mieszka pod Poznaniem.
Darek twierdzi, że miał jeszcze mniej szczęścia. Wychował się na jednym z warszawskich osiedli. Przez kilka lat handlował telefonami komórkowymi.
- I tak uważam, że mi się udało. Dużo moich kolegów z sąsiedztwa wyemigrowało. Niektórzy wpadli w złe towarzystwo. Trochę z zazdrością patrzę na ludzi, którzy teraz kończą szkoły, nie muszą borykać się z problemem ogromnego bezrobocia - twierdzi Dariusz Smolarski, ma 33 lat, mieszka w Warszawie.
Jacek też należy do tzw. "pokolenia nic". Nie narzeka. - Byłem kilka miesięcy bezrobotny. Pracowałem w Niemczech i handlowałem na targowisku. Dziś mam dobrze prosperującą firmę. Udało mi się przejść wszystkie trudności, poradziłem sobie w niedogodnych sytuacjach. To mój sukces. Tylko nieudacznicy, osoby, którym nie chciało się podjąć wysiłku, mówią że winne są czasy, w których przyszło im żyć - mówi Jacek Wygódzki, ma 34 lata, mieszka w Gdyni, a pracuje w Warszawie.
Według socjologów do "pokolenia nic" należą osoby, którzy żyli w czasie transformacji ustrojowej - na granicy koumnistycznej i kapitalistycznej rzeczywistości.
- Niosą bagaż tamtego ustroju, gdy wchodzili na rynek pracy, borykali się z bezrobociem, galopującą inflacją. Jako absolwenci trafili na najtrudniejszy gospodarczo okres. Często mają poczucie straty, niewykorzystanej szansy. To oczywiście generalizacja. Nie brakuje osób, którzy odnieśli sukces - twierdzi Tomasz Zajączkowski, socjolog.
Tomasz Wierciński