Eksperci: Nord Stream nie powinien zagrozić tranzytowi gazu przez Polskę
Nord Stream nie powinien zagrozić tranzytowi rosyjskiego gazu przez Polskę - uważają eksperci, z którymi rozmawiała PAP. Budowa tego gazociągu, którym rosyjski surowiec będzie bezpośrednio trafiał do Niemiec, ruszyła 7 kwietnia br.
12.04.2010 | aktual.: 12.04.2010 16:13
Rosyjskie paliwo ma docierać do Niemiec po dnie Bałtyku. Pierwsza nitka podmorskiej rury ma być gotowa pod koniec 2011 roku, a druga ma powstać w ciągu następnego roku - dwóch lat. Obie nitki mają mieć przepustowość 55 mld metrów sześc. gazu rocznie.
Obecnie ok. 28 mld m sześc. gazu rocznie Rosja przesyła w stronę Niemiec biegnącym m.in. przez Polskę gazociągiem jamalskim. Ponad rok trwały polsko-rosyjskie negocjacje w sprawie uzupełnienia dostaw i tranzytu gazu. W parafowanym, ale jeszcze niepodpisanym porozumieniu międzyrządowym zagwarantowano dostawy do 2037 roku, a tranzyt rosyjskiego gazu przez terytorium Polski gazociągiem jamalskim - do 2045 roku.
Moc przesyłowa gazociągu jamalskiego będzie w pełni wykorzystana - zapewnił w poniedziałek PAP dyrektor departamentu ropy i gazu w resorcie gospodarki Maciej Kaliski.
W opinii eksperta paliwowego Andrzeja Szczęśniaka, głównym powodem dla budowy Nord Streamu jest system tranzytowy Ukrainy, a nie Polski. - Ukraina może mieć problem z osłabieniem rosyjskiego tranzytu. Polski gazociąg tranzytowy jest niezagrożony ze względu na niskie stawki - dodał.
Jak wyjaśnił ekspert, nasze stawki tranzytowe są o ok. 40 proc. niższe niż stawki, jakie Gazprom płaci Ukrainie. - Ukraina zarabia rocznie na tranzycie rosyjskiego gazu ok. 4 mld dolarów - podał. Gazprom ma 51 proc. udziałów w spółce Nord Stream; a po 20 proc. należy do niemieckich E.ON-Ruhrgas i BASF-Wintershall, 9 proc. kontroluje Gasunie.
Zdaniem Szczęśniaka to, czy powstanie siostrzany do północnego gazociąg południowy South Stream zależy od tego, czy Rosja dogada się z Ukrainą w sprawie tranzytu.
South Stream, realizowany przez Gazprom i ENI, ma połączyć Rosję z Bułgarią, biegnąc po dnie Morza Czarnego z ominięciem Ukrainy. W Bułgarii ma się podzielić na dwie nitki - północno-zachodnią do Austrii i Słowenii przez Serbię i Węgry oraz południową m.in. do Włoch przez Grecję. Przepustowość tej rury ma wynosić ok. 30 mld m sześc.
W ocenie Szczęśniaka, osłabienie popytu na gaz w Europie w pierwszych miesiącach tego roku było chwilowe i już wróciło do poziomu z 2008 roku; ponadto coraz więcej gazu będzie potrzebować europejska energetyka.
- Kilka lat zajmie osiąganie pełnych mocy przesyłowych przez Nord Stream, a druga nitka zostanie oddana prawdopodobnie w 2013 roku - zauważył ekspert. Jak poinformował, przepustowość pierwszej nitki Nord Streamu została już zakontraktowana: z 22 mld m sześc. rocznie 1 mld m sześc. paliwa kupiła Dania, a resztę niemieckie firmy EON i BASF, a także francuski GDF Suez.
Także Tomasz Chmal z Instytutu Sobieskiego uważa, że "wyschnięcie" Jamału transportującego przez Polskę rosyjski gaz jest mało prawdopodobne, choć w dłuższej perspektywie możliwe.
- Dwie drogi transportu dają dostawcy (Gazpromowi - PAP) elastyczność. Jeśli uzna, że z jakichś powodów lepiej jest transportować gaz jedną nitką, a nie drugą, to tak zrobi. Jeśli będzie potencjał rynkowy na oba rurociągi, to będzie wykorzystywać oba - ocenił. Dodał, że trudno dziś powiedzieć, który gazociąg będzie mniej przydatny w przypadku dekoniunktury na rynku gazu.
- Trudno powiedzieć, jak będzie wyglądać rynek gazu w perspektywie 30 lat. Unijny rynek gazu może się zwiększyć ze względu na politykę klimatyczną albo UE może odejść od tej polityki - powiedział Chmal.
- Nie wiadomo, na ile rozwinie się w Polsce wydobycie gazu łupkowego, ale na pewno nie możemy nie kontraktować gazu i myśleć tylko o łupkach, albo zdać się tylko na import. Tu nie ma zero-jedynkowych rozwiązań - podsumował.