Emigranci mówią w ponglish

Pracują na "small boxach", czasem proszą w banku o "skanselowanie" operacji, często zapisują się do "junii". Tak mówi wielu Polaków na emigracji.

Emigranci mówią w ponglish

13.03.2009 | aktual.: 13.03.2009 15:34

O polskich imigrantach wplatających do swojego języka obcojęzyczne słowa jest głośno, od kiedy otworzono dla nas brytyjski rynek pracy.

Wówczas również pojawiło się określenie "ponglisz" dla polsko-angielskiego slangu. Jednak Polak, który w Anglii jest od niedawna lub w odwiedzinach, może przeżyć szok, słysząc konwersacje rodaków. Rodacy, szczególnie ci, którzy nie mówią płynnie po angielsku, lubią bowiem spolszczać angielskie słowa. Angielski rzeczownik zaopatrzony w polską końcówkę świetnie według nich wplata się w polskie zdanie.

Ania i Gosia pracują w magazynie. Gosia zamiast użyć słowa "koszyk", powie "basket". Nie ma także problemu z odmianą. Może przecież poprosić kogoś o przyniesienie większej liczby "basketów". Z kolei Ania mówi, że pracuje na "small boxach", bo łatwiej powiedzieć tak niż "pracuję na dziale małych pudełek". No każdy wie, o co chodzi.

Wielu Polaków przyjeżdżając na Wyspy, zaczyna od pracy za pośrednictwem agencji. Większości zależy na stałym zatrudnieniu, które często staje się możliwe, gdy pracownik się sprawdzi. Wówczas Polacy mówią, że przeszli na kontrakt (od ang. contract) zamiast powiedzieć, że dostali etat. Choć zwykło się mówić o gwiazdach, czy słynnych sportowcach, którzy podpisują kontrakty z wytwórniami płytowymi lub sponsorami. Angielskiemu Polakowi marzy się kontrakt mniej prestiżowy, na przykład w fabryce.

Nasi rodacy na Wyspach odwykli też od wypełniania formularzy, zamiast tego wypełniają formy (od ang. form). A takich form wypełniają mnóstwo, bowiem jest wiele świadczeń socjalnych, o które można aplikować. Także rejestrując się w agencji pracy lub aplikując na samodzielnie znalezione stanowisko, zazwyczaj należy wypełnić wielostronicowy formularz.

Zdarza się także, że Polacy w trosce o swoje prawa pracownicze zapiszą się od związku zawodowego, nazywając go "junią" (od ang. union). Z kolei w witrynie polskiego sklepu zobaczyć można reklamę transferów pieniędzy do Polski - zamiast transfer by można było użyć słowa "przelew".

Często zdarza się także, że rachunki w Anglii płacone są za pomocą zlecenia stałego w banku. Jednak Polacy często nie zastanowią się, jaki jest polski odpowiednik słów "direct debit". Niektóre banki naliczają również swojemu klientowi kary, jeśli na koncie nie ma wystarczających środków, by wykonać zlecenie stałe. Można tego uniknąć kontaktując się z bankiem i odwołując takie zlecenie. Wielu Polaków zamiast odwołać, powie jednak "skanselować" (od ang. cancel).

Krzysztof Stachura, socjolog z Uniwersytetu Gdańskiego zauważa, że zmiana zwyczajów językowych, jakimi posługują się Polacy na emigracji, jest procesem naturalnym.

- Dłuższy czas przebywania za granicą, gdzie językowa rzeczywistość jest często postrzegana jako obca, powoduje, że nieświadomie przejmujemy nowe, nieznane nam dotąd zwyczaje. Proces ten jest w dużej mierze spontaniczny i z natury trudny do uchwycenia; widać natomiast wyraźnie jego efekty. Obserwujemy bowiem powstawanie zupełnie nowych kodów językowych, będących mieszanką języka ojczystego i języka, którym porozumiewamy się zagranicą. Kody dodatkowo komplikują się, gdy używanych na co dzień języków jest więcej. I choć zjawisko dotyczy głównie osób o słabej znajomości języka, jest powszechne na tyle, że staje się udziałem większości osób mieszkających poza krajem ojczystym - tłumaczy.
Magdalena Raszewska

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (11)