Europejczycy znowu dają pretekst niedźwiedziom
W USA, po poniedziałkowej, nieudanej próbie doprowadzenia do odbicia indeksów byki mogły dostać we wtorek drugą szansę. Problem w tym, że raporty makro im tej szansy nie dały, a to, co działo się w Europie i w Chinach dało oręż do ręki niedźwiedziom.
17.11.2010 09:04
Popatrzmy wpierw na raporty makro. Dane o inflacji w cenach produkcji pokazały, że inflacja PPI jest zdecydowanie niższa od oczekiwań. W październiku wzrosła o 0,4 proc. m/m i 4,3 proc. r/r. Oczekiwano wzrostu o 0,8 proc. m/m i 4,6 proc. r/r. Wzrost wynikał ze wzrostu cen paliw. Inflacja bazowa spadła o 0,6 proc. m/m (oczekiwano niewielkiego wzrostu). Na tę miarę inflacji mało kto zawraca uwagę, ale z pewnością te dane pokazały, że cel Fed, czyli podniesienie inflacji nie będzie łatwy do spełnienia.
Dane o dynamice produkcji przemysłowej i wykorzystaniu potencjału przemysłowego były we wtorek najważniejsze. Okazało się, że produkcja nie zmieniła się (oczekiwano wzrostu o 0,3 proc. m/m). Nie zmieniło się też wykorzystanie potencjału przemysłowego (74,8 proc.). Produkcja to mniej niż 20 procent gospodarki USA, ale gracze te dane lubią, więc była to woda na młyn niedźwiedzi.
Nie tylko dane makro martwiły. Od rana niepokojono się kolejnym, tym razem czteroprocentowym, spadkiem indeksu Shanghai Composite. Po rynku chodzą pogłoski o zbliżającej się kontroli cen w Chinach. Umocniła je we wtorek gazeta China Securities Journal twierdząc, że szykowane są decyzje mające na celu kontrolę cen żywności. Można powiedzieć: i co z tego? Chyba nic, ale rynki nie lubią niepewności.
Prawdziwe zamieszanie robili we wtorek Europejczycy. Zamiast zamknąć szybko sprawę Irlandii pogłębiali bałagan swoimi wypowiedziami i brakiem działania. W poniedziałek premier Portugalii powiedział, że być może jego kraj będzie starał się o pomoc. We wtorek zmiękczał tą wypowiedź twierdząc, że jeśli coś jest możliwe to nie znaczy, że będzie nieuniknione. Wypowiedział się też Juergen Stark, członek ECB twierdząc, że ten bank nie będzie się oglądał na problemy krajów peryferyjnych i będzie wycofywać środki, którymi pobudzał gospodarkę. W sprawie Irlandii zebrali się ministrowie finansów strefy euro, ale nikt nie wiedział, co uradzą, skoro Irlandia pomocy nie chce. Dodatkowo Austria zaczęła wycofywać się z pomocy dla Grecji.
Te wszystkie niepokoje i duże spadki cen surowców doprowadziły prawie od początku sesji do mini-paniki na rynku akcji. Nawet to, że raporty kwartalne Home Depot i Wal-Mart były lepsze od oczekiwań, dzięki czemu ceny tych akcji rosły, niespecjalnie pomagało bykom. Indeksy praktycznie przez cały czas oscylowały wokół poziomu o około 1,5 procent niższego od poniedziałkowego zamknięcia i tam dzień zakończyły. Wróciliśmy do poziomów sprzed ostatniego komunikatu FOMC. Czar QE2 zniknął – zostały problemy Chin (?) i Europy, ale uważam, że do Dnia Dziękczynienia (25.11) zostaną (na pewien czas) rozwiązane.
GPW rozpoczęła wtorek gwałtownym spadkiem indeksów. Powody spadku były zewnętrzne – w Europie nastroje były bardzo słabe. Co prawda obóz byków bardzo szybko znacznie zredukował skalę spadków, ale potem indeksy znowu zaczęły się osuwać, co już koło południa doprowadziło do całkiem poważnych spadków (1,7 proc.). Mocno taniały najważniejsze sektory, czyli surowcowy i bankowy. Rynek wszedł w wielogodzinną stabilizację, ale przed rozpoczęciem sesji w USA wyłamał się z niej dołem. Sytuację pogorszyła publikacja danych w USA, ale fixing zmniejszył porażkę byków o 15 pkt. Opór z marca 2008 znacznie się oddalił i pojawiły się wstępne sygnały sprzedaży.
Piotr Kuczyński
główny analityk
Xelion. Doradcy Finansowi