Firmy śmieciowe przeciw monopolowi samorządów w gospodarce odpadowej
Branża śmieciowa protestuje przeciwko rozwiązaniu, które umożliwi gminom bezprzetargowe (in-house) zlecanie własnym spółkom zadań związanych z gospodarką odpadową. Jak podkreśla, wyeliminuje to prywatne firmy z rynku, a pracę może stracić nawet 17 tys. osób.
Przewodniczący Związku Pracodawców Gospodarki Odpadami Witold Zińczuk przypomniał na czwartkowej konferencji prasowej, że obecnie trwają prac nad projektem noweli Prawa zamówień publicznych, która ma wprowadzać tzw. zasadę in-house. Ma to pozwolić jednostkom samorządowym bezprzetargowo zlecać usługi własnym spółkom. W najbliższym czasie projekt ma być procedowany na Komitecie Stałym rady Ministrów, który zarekomenduje ostateczną formę tych przepisów.
Zgodnie z tzw. ustawą śmieciową został wprowadzony obowiązek dla gmin na przeprowadzanie przetargów na odbiór i zagospodarowanie odpadów komunalnych.
Zińczuk ocenił, że takie rozwiązanie jest szczególnie niebezpieczne dla prywatnych firm działających na rynku śmieciowym.
"Jeżeli podmiot publiczny będzie mógł bez przetargu powierzyć to co my dzisiaj wykonujemy na rynku, to po prostu jest dla nas zabójstwo. To likwidacja rynku, w którym przedsiębiorca prywatny przestaje istnieć, nie dlatego, że źle się sprawował, że podejmował złe decyzje inwestycyjne tylko dlatego, że parlament zatwierdził takie prawo. Powstały nowe miejsca pracy i nie wolno tego niszczyć za jednym pociągnięciem pióra" - podkreślił przewodniczący.
Zińczuk przyznał, że bez uregulowania kwestii in-house "raczej się nie obejdzie", ale powinno to zostać wydyskutowane także z branżą. Jak dodał, regulacje europejskie dopuszczające in-house, na które bardzo często powołują się samorządy, nie są obligatoryjne. Dodał, że takie zlecenia są traktowane jako wyjątkowe odstępstwo od ogólnej zasady konkurencji i stosowane w ściśle określonych okolicznościach.
"Ta sprawa musi być wydyskutowana, by postawić warunki, zapory przeciwko renacjonalizacji i istnieniu monopolu. In-house powinien być wprowadzany, kiedy nie ma podaży usług przedsiębiorców prywatnych, czyli nie może być konkurencji, albo w sytuacji, kiedy konkurencja jest patologiczna, kiedy są zmowy przetargowe" - zaznaczył przewodniczący.
Irena Litkowiec-Senderska oraz Sławomir Rudowicz ze Związku Pracodawców Gospodarki Odpadami dodali, że straty wynikające z takich rozwiązań dla branży byłyby bardzo wysokie.
"To jest przykre, że nie korporacje zachodnie wykańczają przedsiębiorstwa polskie, tylko własny rząd, któremu w moim przypadku sumiennie przez 33 lata płaciłem podatki wszelkiego typu" - powiedział Rudowicz.
Litkowiec-Senderska zwróciła uwagę, że już teraz samorządy zwlekają z rozpisywaniem przetargów na odbiór i zagospodarowanie odpadów, czekając jakie rozwiązania zostaną przyjęte. "Przetargi są wstrzymywane, to dla nas oznacza pracę do końca kontraktów, które mamy. Po tym czasie w zasadzie nasi pracownicy idą na bruk. To są pracownicy, który pracują w tej branży ponad 20 lat" - podkreśliła.
Organizacje szacują, że nowe regulacje dotyczące in-house mogą oznaczać utratę pracy dla 15-17 tys. osób.
Przedstawiciele branży poinformowali, że w tej sprawie wystosowali petycję do marszałka Sejmu Marka Kuchcińskiego oraz wicepremiera i ministra rozwoju Mateusza Morawieckiego. Pod pismem podpisało się ponad 6 tys. pracowników reprezentujących 130 firm z całej Polski.
Rzecznik ministerstwa środowiska Jacek Krzemiński powiedział PAP, że prace nad projektem noweli Prawa zamówień publicznych nie zostały zakończone. "Trwają dyskusje w ramach rządu na ten temat i w ich wyniku zostaną wybrane najlepsze rozwiązania. Kiedy projekt będzie gotowy, wtedy będziemy mogli się odnieść do głosów przedsiębiorców" - dodał.