G‑20: czas "emerging markets"

Zakończył się szczyt G-20, którego celem było znalezienie wyjścia z kryzysu finansowego. Przyjęte w Waszyngtonie rozwiązania są jednak bardzo ogólnikowe.

G-20: czas "emerging markets"
Źródło zdjęć: © Jupiterimages

17.11.2008 | aktual.: 25.11.2008 09:08

Zakończył się szczyt G-20, którego celem było znalezienie wyjścia z kryzysu finansowego. Przyjęte w Waszyngtonie rozwiązania są jednak bardzo ogólnikowe, a najważniejszym wnioskiem płynącym ze szczytu jest wzrost znaczenia krajów rozwijających się.

Sam fakt, iż przywódcy czołowych państw świata zebrali się, nie w gronie G-8, a w grupie G-20, która oprócz największych gospodarek świata obejmowała również tzw. "emerging markets", świadczy o tym, iż kryzys przyspieszył zmiany na geopolitycznej mapie świata.

Rozmowy w Waszyngtonie nie przyniosły przełomu. Głowy najważniejszych dla globalnej gospodarki państw powtórzyły jedynie to, o czym mówią już od dłuższego czasu. Przywódcy G-20 zgodzili się, iż w walce z kryzysem użyją niezbędnych instrumentów fiskalnych, co będzie miało na celu pobudzenie popytu wewnętrznego w ogarniętych recesją krajach. Oznacza to: w przypadku państw strefy euro - zezwolenie na przekroczenie dopuszczalnych przez kryteria konwergencji granic deficytów budżetowych, natomiast w przypadku USA – dalsze pogłębienie gigantycznego długu publicznego. Kilku z uczestników szczytu, m.in. Niemcy czy Chiny, już przed szczytem zdecydowało o wpompowaniu w ich gospodarki ogromnych środków budżetowych. Pomocy państwa w postaci programów stymulacyjnych i pakietów socjalnych można spodziewać się zwłaszcza po nowym prezydencie USA – Baracku Obamie.

W zakresie regulacji rynków finansowych, uczestnicy spotkania w Waszyngtonie postanowili utworzyć ‘kolegium ekspertów’, którego dokładnych kompetencji na szczycie jednak nie ustalono. Przywódcy G-20 poruszyli też kwestię handlu, obiecując, iż nie będą wprowadzać nowego protekcjonizmu, a także, iż powrócą do rokowań w sprawie liberalizacji handlu światowego. Jak powiedziała Angela Merkel – decyzje w ramach rundy z Doha powinny zapaść jeszcze przed końcem prezydentury George’a Bush’a.

Osobą, która zyskała dzięki szczytowi najwięcej jest bez wątpienia Luiz Inacio Lula da Silva. Prezydent Brazylii, który od dłuższego czasu jest głównym reprezentantem ‘emerging markets’, podkreśla ostatnio na każdym kroku, iż grupa G-8 straciła rację bytu, a w decydowaniu o globalnych sprawach muszą uczestniczyć kraje rozwijające się. Przywódcy krajów, które dotąd decydowały o kształcie światowego systemu finansowego zgodzili się w weekend, iż Brazylia i inne rynki wschodzące powinny mieć więcej do powiedzenia na forum Międzynarodowego Funduszu Walutowego i innych międzynarodowych gremiów stanowiących zasady gry w zakresie międzynarodowych finansów.

Po zakończeniu rozmów w Waszyngtonie, ich uczestnicy w swoich komentarzach ograniczyli się do stwierdzeń, iż należy m.in.: przedsięwziąć wszelkie niezbędne środki w walce z kryzysem (wspólne oświadczenie), zaadaptować system finansowy do realiów XXI. wieku (Bush) czy stworzyć nową architekturę światowych finansów (Miedwiediew).

W Waszyngtonie zarysowano jedynie problemy i określono kierunki zmian. Szczegóły planu wyjścia z kryzysu pozostają więc w gestii ekspertów, którzy będą musieli znaleźć teraz rozwiązania, które zwiększą kontrolę nad globalnymi finansami, nie ograniczając przy tym dostępu do kapitału dla ogarniętych recesją gospodarek.

Kolejne spotkanie G-20 odbędzie się w kwietniu przyszłego roku, najprawdopodobniej w Londynie. Wówczas można spodziewać się bardziej konkretnych rozwiązań, m.in. dlatego, iż kraj, który w globalnym systemie finansowym ma najwięcej do powiedzenia, czyli USA, będzie reprezentowany już przez nowego gospodarza Białego Domu – Baracka Obamę.

Piotr Pająk / IPO.pl

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)