Giełdy w Mediolanie i Madrycie nadrabiają straty
Na parkietach po obu stronach Oceanu od początku roku dominują wzrosty. Większość z najważniejszych indeksów ustaliła wielomiesięczne rekordy. Na Starym Kontynencie liderem pod tym względem jest londyński FTSE 100, który w ciągu kilkunastu sesji ustanawiał nowe maksima hossy aż czterokrotnie.
Bicie rekordów nie przychodziło jednak indeksom z łatwością i zazwyczaj przypominało mozolną wspinaczkę. Warto jednak zatrzymać się i spojrzeć, ile w tym czasie zyskały poszczególne indeksy. Bijący raz po raz londyński FTSE 100 właściwie dreptał w miejscu i kilka spadkowych sesji wystarczyło, by znalazł się zaledwie 0,25 proc. powyżej poziomu, na którym kończył 2010 rok. Nieco więcej zyskał indeks giełdy we Frankfurcie, który od początku roku wzrósł o 2,5 proc. Dosyć słabo radził sobie także rodzimy WIG 20 – indeks największych spółek notowanych na warszawskim parkiecie stracił w analizowanym okresie 1,5 proc.
Dystans do indeksów znajdujących się w pobliżu maksimów w zawrotnym tempie nadganiały za to giełdy, na których roczne maksima zostały ustanowione w połowie kwietnia, czyli jeszcze przed wybuchem kryzysu zadłużenia w Grecji. CAC 40 od początku roku zyskał 5,9 proc., Ibex 35 zwyżkował w tym czasie o 8,1 proc. Jeszcze więcej powodów do radości mają inwestorzy w Mediolanie. Tamtejszy FTSE MIB, który wcześniej przez blisko miesiąc pozostawał w konsolidacji w przedziale 20000- 20700, po kilkukrotnym sprawdzeniu poziomu oporu usytuowanego kilkadziesiąt punktów powyżej 20000, od 10 stycznia poszybował w górę o blisko 10 proc.
Czy są zatem szanse, że grono indeksów ustanawiających wielomiesięczne szczyty się poszerzy? Od zeszłorocznych maksimów największy dystans dzieli obecnie giełdę Madrycie. By dotrzeć na kwietniowe szczyty, IBEX 35 musiałby wzrosnąć o blisko 8 proc. Ok. 7 proc. ma do nadrobienia FTSE MIB. Najbliżej maksimów jest paryski CAC 40, który ma do pokonania zaledwie 20 punktów, czyli 0,5 proc.
Zespół GO4X