Trwa ładowanie...
d1fjv4b

Gorzej niż w grudniu już raczej nie będzie

Eurodolar testuje kluczowy opór na 1,3400. Jego przełamanie otworzy drogę do wzrostów na 1,3700 i wyżej. Korzystne dane o nastrojach w Niemczech (Ifo) powinny wesprzeć wspólną walutę przybliżając realizację takiego scenariusza.

d1fjv4b
d1fjv4b

W Polsce fatalny grudzień wyznaczył najpewniej dno hamowania gospodarki, choć najsłabsze od 1996 r. dane o sprzedaży detalicznej wskazują, że konsumpcja jeszcze długo pozostanie na niskim poziomie.

Grudzień ubiegłego roku zapisze się w historii polskiej gospodarki jako jeden z najgorszych na przestrzeni ostatnich kilkunastu lat. Po słabych danych o produkcji przemysłowej, które GUS opublikował przed tygodniem, wczoraj mieliśmy kolejną nieprzyjemną niespodziankę. Dynamika roczna sprzedaży detalicznej spadła poniżej zera, a skala ograniczenia konsumpcji nie miała sobie równych odkąd GUS publikuje raporty w obecnej formie, czyli od 1996 r. Co prawda był jeden miesiąc, w którym sprzedaż obniżyła się w większym stopniu (kwiecień 2005 r., -14,4 proc. r/r), ale ponieważ wywołana była głównie przez jednorazowy szok (wysoka baza w kwietniu 2004 r. – szaleństwo zakupowe przed wejściem Polski do UE), epizod ten można spokojnie pominąć. Można więc powiedzieć, że jeśli chodzi o konsumpcję znajdujemy się w najgorszym okresie od 17 lat!

Ograniczenie zakupów to efekt pogarszającej się sytuacji na rynku pracy oraz trwającego dziewięć miesięcy okresu systematycznego obniżania się realnych wynagrodzeń. W styczniu i lutym, ze względu na wysoką bazę z poprzedniego roku (wzrost sprzedaży o 14,3 i 13,7 proc.), wynik sprzedaży detalicznej będzie niewiele lepszy. Dopiero na wiosnę można się spodziewać poprawy sytuacji, która w dużej mierze będzie wynikała z ustąpienia negatywnego efektu spadku realnych wynagrodzeń (inflacja w okolicach 2 proc. r/r, wynagrodzenia 2-3 proc. r/r). Nadal jednak, w całym pierwszym półroczu 2013 r. konsumpcja będzie ciążyć na wynikach PKB. Tym bardziej, że szczyt niekorzystnych tendencji na rynku pracy nastąpi dopiero w marcu br., kiedy stop bezrobocia przekroczy poziom 14 proc. W tej sytuacji siłą napędową gospodarki będzie musiał pozostać eksport lub, co mniej prawdopodobne, ale niewykluczone, inwestycje. W przeciwnym wypadku, w I kw. tego roku faktycznie dojedzie do obniżenia dynamiki wzrostu gospodarczego w okolice 0
proc. Jest to, w mojej ocenie, nadal scenariusz mało prawdopodobny. Sygnały ożywienia płynące z Niemiec – głównego partnera handlowego Polski – i odbicie tamtejszej gospodarki, spowodują stopniowe odradzanie się koniunktury również w naszym kraju.

Wczorajsze, wstępne dane o aktywności w przemyśle i usługach (PMI) potwierdzają, że niemiecka gospodarka najgorsze ma już za sobą. Wskaźnik dla pierwszego sektora wzrósł w styczniu do najwyższego poziomu od 11 miesięcy, a dla drugiego od czerwca 2011 r. Wynik całego regionu byłby zdecydowanie lepszy, gdyby nie informacje płynące z drugiego, największego kraju strefy euro – Francji. Tam wskaźniki PMI dla przemysłu i usług zbliżają się do wartości ze szczytu kryzysu z przełomu 2008 i 2009 r. Bez szybkich i radykalnych reform kraj ten może podzielić los pogrążonych w stagnacji Włoch. Z kolei bez odbicia we Francji, Włoszech i Hiszpanii szanse na trwałe ożywienie w całym regionie są wątpliwe. Gospodarki tych trzech krajów są w większym niż Niemcy stopniu zależne od popytu wewnętrznego, co powoduje, że nie korzystają one wiele nawet w sytuacji relatywnie szybko rozwijających się USA oraz przyspieszających Chinach. Sytuacja Polski, jako w dużej mierze poddostawcy dla niemieckich firm eksportowych, jest w tym
przypadku znacznie korzystniejsza.

Damian Rosiński
Dom Maklerski AFS

d1fjv4b
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d1fjv4b