Gospodarcze kulisy inwazji na Krym

Ropa dla gospodarki rosyjskiej stała się tym, czym heroina dla narkomana. Na nieszczęście dla świata Rosja stała się tak samo mało przewidywalna.

Gospodarcze kulisy inwazji na Krym
Źródło zdjęć: © Fotolia

04.03.2014 | aktual.: 04.03.2014 15:32

Największym sukcesem Moskwy ostatnich 15 lat był 50-procentowy wzrost cen ropy naftowej na światowych rynkach. Dzięki temu rosyjski budżet zasiliły ogromne kwoty petrodolarów. O ile w latach 2000-2002 dochody z eksportu ropy wynosiły 35-40 mld dolarów rocznie, o tyle najlepszym momencie dla Rosjan, czyli w 2007 i 2008 roku, wzrosły wielokrotnie, osiągając poziom 230 mld dolarów! W latach 2000-2003 udział wpływów z eksportu ropy w rosyjskim budżecie wahał się od 33,5 do 39,4 proc., od kilku lat oscyluje około 50 proc. (od 48 od 53 proc.).

"Dochody ze sprzedaży ropy stały się podstawą stabilizacji sytuacji gospodarczo-społecznej Rosji po 2000 roku" - zauważa w swoim opracowaniu "Najlepszy sojusznik" Wojciech Konończuk z Ośrodka Studiów Wschodnich. "To z kolei jest jednym z kluczowych czynników legitymizacji rządów i wysokiego poparcia społecznego dla elity rządzącej na czele z Władimirem Putinem. Dzięki wzrostowi ceny ropy państwo rosyjskie weszło na ścieżkę relatywnie wysokiego wzrostu gospodarczego (5-7 proc. rocznie), co umożliwiło znaczące zwiększenie wydatków socjalnych, a tym samym gaszenie potencjalnych ognisk niezadowolenia społecznego" - tłumaczy.

To dlatego spadki cen oznaczają dla Rosji problemy - nie tylko gospodarcze. Wzrost o 2 dol. za baryłkę oznacza 3 mld dolarów dodatkowych wpływów do budżetu - wyliczyli analitycy. Ponieważ światowa gospodarka nie kwapi się przyspieszyć, innym skutecznym sposobem na podbicie notowań ropy jest wywołanie konfliktu. Dokładnie takiego jak na Krymie.

Cena rosyjskiego surowca jest powiązana z notowaniami baryłki Brent na giełdzie w Londynie. W poniedziałek trzeba było za nią tam zapłacić 112 dolarów, najwięcej od dwóch miesięcy. W USA surowiec był najdroższy od prawie pół roku. Baryłkę WTI rynek wycenił na 104,75 dolarów.

- Jeśli dojdzie do wojny, cena amerykańskiej ropy szybko przekroczy poziom 110 dolarów. Poziom 120 dolarów też jest niewykluczony - zapowiedział wczoraj Reutersowi Ben Le Brun z OptionsXpress.

Pomyśleć, że cztery lata temu Dmitrij Miedwiediew rozpaczał: "140 dolarów za baryłkę to dla Rosji katastrofa, to zniszczenie wszystkich impulsów do rozwoju". Niestety dla Rosji, a także Ukrainy i Europy, wszystko wskazuje, że ceny ropy będą spadać, a granie konfliktami będzie dla Władimira Putina jedynym sposobem na wyciśnięcie z giełd jak najkorzystniejszych stawek. Dzisiaj Putin ma do czynienia z niższym poparciem społecznym, rosnącymi potrzebami finansowymi w związku z organizacją Igrzysk Olimpijskich w Soczi i mundialu i perspektywą coraz malejących w błyskawicznym tempie wpływów ze sprzedaży ropy za granicę. Z raportu Międzynarodowej Agencji Energetycznej wynika, że za sprawą wydobycia ropy ze złóż niekonwencjonalnych doprowadzi do wstrząsu na rynku energii. Dzięki nowym technologiom USA będą wydobywać więcej surowca niż Rosja i Arabia Saudyjska.

Zdaniem ekspertów MAE nie oznacza to, że świat czeka nowa era obfitości w ropę naftową. Prognozują, że żaden kraj nie powtórzy skali sukcesu ropy niekonwencjonalnej w Stanach Zjednoczonych, co spowoduje, że Amerykanie będą największym światowym producentem ropy naftowej. Wzrost wydobycia ropy ze źródeł niekonwencjonalnych i ciekłych frakcji gazu ziemnego (natural gas liquids) sprosta rosnącej luce pomiędzy popytem na ropę, który będzie rosnąć i osiągnie 101 mln baryłek dziennie w 2035 roku, a spadkiem wydobycia ropy ze źródeł konwencjonalnych - do poziomu 65 mln baryłek dziennie.

W opinii MAE, rola państw zrzeszonych w Organizacji Krajów Eksportujących Ropę Naftową (OPEC) będzie okresowo ograniczona w zaspokojeniu światowego zapotrzebowania na ropę w ciągu najbliższej dekady przez rosnące wydobycie w Stanach Zjednoczonych i w Kanadzie z piasków roponośnych, w Brazylii z głębinowych złóż podmorskich oraz przez wydobycie ciekłych frakcji gazu ziemnego na całym świecie. Jednakże około 2025 roku wydobycie w krajach niezrzeszonych w OPEC zacznie spadać i kraje Bliskiego Wschodu będą w większości źródłem wzrostu podaży ropy na świecie.

Potrzeba zrównoważenia spadającego wydobycia z istniejących pól naftowych będzie głównym motorem inwestycji w przemysł wydobywczy do 2035 roku. Analiza MAE ponad 1 600 pól naftowych potwierdziła, że po osiągnięciu szczytowej produkcji, spadek wydobycia ze średniej wielkości konwencjonalnego pola naftowego może kształtować się na poziomie około 6 proc. rocznie. O ile ta wartość może się różnić w zależności od rodzaju pola, to globalnie produkcja z istniejących pól spadnie w konsekwencji o ponad 40 mln baryłek ropy dziennie do 2035 roku.

Prognoza MAE to jeden z najczarniejszych scenariuszy dla Rosjan. Oznacza bowiem, że ropy na światowym rynku będzie więcej niż spodziewali, a więc jej ceny będą niższe. Oznacza też, że Rosjanie najprawdopodobniej zmarnowali swoją szansę na technologiczny skok.

Wielu ekspertów wręcz zaklinało Władimira Putina, by rosnący kilkanaście lat temu strumień petrodolarów zainwestować w nowe technologie. On owszem wydawał pieniądze na zaawansowany sprzęt, ale głownie wojskowy. W 2013 roku Rosja zwiększyła wydatki na zbrojenia o 16 procent, od 2003 roku budżet jej sił zbrojnych wzrósł o 113 procent. Prezydent Rosji kupił sobie zabawki, teraz zamierza z ich zrobić użytek. By zjednoczyć Rosjan, utrzymać w szachu Europę i podbić ceny ropy.

Źródło artykułu:PAP
usarosjaropa naftowa
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (677)