Grad: nikt nie może zarzucić mi bezczynności

Nie uchylam się od odpowiedzialności w sprawie stoczni za ostatnie dwa lata; jednak nikt nie może mi zarzucić bezczynności - powiedział w czwartek minister skarbu Aleksander Grad podczas posiedzenia sejmowej komisji skarbu. Grad przedstawiał posłom informację na temat aktualnej sytuacji dotyczącej sprzedaży majątku stoczni w Gdyni i Szczecinie.

Grad: nikt nie może zarzucić mi bezczynności
Źródło zdjęć: © Jupiterimages

27.08.2009 | aktual.: 27.08.2009 18:19

_ To jest tak trudny proces (sprzedaż majątku stoczni w Gdyni i Szczecinie - PAP), że jest go bardzo trudno zakończyć jakimkolwiek sukcesem, szczególnie biorąc pod uwagę obecną sytuację w sektorze stoczniowym na świecie _ - podkreślił szef resortu skarbu.

Dotychczasowy inwestor stoczni fundusz Stichting Particulier Fonds Greenrights nie wpłacił do wyznaczonego terminu pieniędzy za majątek zakładów. Projekt przejęcia po nim praw do stoczni bada rządowy Qatar Investment Authority (QIA). Decyzje ma podjąć do końca sierpnia.

_ Zdarza się, że kupujący napotyka na takie trudności, których wcześniej nie przewidział. Proszę nie mieć pretensji do rządu, że ktoś, kto wylicytował (majątek stoczni - PAP) ma dzisiaj z jakiś powodów problemy ze zrealizowaniem do końca tego kontraktu _ - podkreślił minister. Dodał, że jest to "problem czysto finansowy, gospodarczy inwestora", spowodowany trudną sytuacją w przemyśle stoczniowym; inwestor zastanawia się, czy kapitał który zaangażuje w stocznie zwróci się w ciągu najbliższych 10-15 lat.

Grad zapewnił, że resort jest w kontakcie z katarską agencją QIA. _ Jeżeli ten inwestor uzna, że są potrzebne dodatkowe wyjaśnienia (w sprawie stoczni - PAP), my jesteśmy do dyspozycji i czekamy na sygnał _ - powiedział.

_ Jeżeli ktoś z państwa jest w stanie wskazać jedno nasze przewinienie, że coś zaniechaliśmy, że mogliśmy dodatkowo coś zrobić, to proszę to wskazać. Wszystko co jest możliwe zrobiliśmy i dalej czynimy _ - mówił Grad. Zaznaczył jednak, że "nie jest optymistą, jeśli chodzi o zakończenie tego procesu do 31 sierpnia". Marek Suski (PiS) uznał przedstawiane przez ministra informacje o stoczniach za "opowiadanie bajek dla grzecznych dzieci". _ Liczymy na cud, że inwestor się znajdzie, a Komisja Europejska nie nakaże upadłości i "pokawałkowania" stoczni. Dzisiaj poszukuje się państwowego inwestora z Kataru, który może przejąć stocznie - to jest chwytanie się brzytwy przez tonącego _ - podkreślił.

Izabela Jaruga-Nowacka (Lewica) zarzuciła Gradowi, że jest współwinny za to, iż do tej pory nie ma koncepcji rozwoju sektora stoczniowego w Polsce. Jej zdaniem, jeżeli nasz kraj ma być konkurencyjny, to trzeba prowadzić "twarde" negocjacje z Komisją Europejską w tej sprawie. _ Panie ministrze namawiam na taką odwagę _ - dodała.

Z kolei Michał Szczerba (PO) zwrócił uwagę na nieobecność posłów PiS Wojciecha Jasińskiego i Pawła Poncyljusza, którzy jak podkreślił odpowiadali za restrukturyzację stoczni przed rządami PO i PSL.

Sejmowa komisja skarbu rozpatrzyła również informację NIK o wynikach kontroli restrukturyzacji i prywatyzacji sektora przemysłu stoczniowego w latach 2005-2007. Izba negatywnie oceniła rządy, Agencję Rozwoju Przemysłu, Korporacje Polskie Stocznie oraz zarządy stoczni Gdańsk, Gdynia i Szczecin odpowiedzialne za restrukturyzację i prywatyzację w tym okresie.

_ NIK stwierdził, że w latach 2005-2007 - czyli nie za rządów Donalda Tuska - w żadnym z obszarów: gospodarczym, społecznym, makroekonomicznym nie osiągnięto zaplanowanych celów restrukturyzacji (stoczni - PAP), w szczególności celu kluczowego, jakim było odzyskanie zdolności do prowadzenia działalności gospodarczej na zasadach rynkowych _ - podkreślił szef resortu skarbu, powołując się na raport Izby.

Przypomniał, że właśnie w tym okresie - zdaniem NIK - "zaniechano realizacji rządowego programu działań konsolidacyjnych sektora stoczniowego", a także część pomocy publicznej została udzielona zakładom bez zgody Komisji Europejskiej. Z wyliczeń kontrolerów wynika, że w latach 2005-2007 stoczniom w Gdańsku, Gdyni i Szczecinie udzielono pomocy publicznej w wysokości ok. 4 mld zł.

O sytuacji stoczni z końca 2007 roku mówił minister skarbu, który wtedy przejął nadzór nad ich restrukturyzacją i prywatyzacją. Grad poinformował, że stocznie w Gdyni i Szczecinie kwalifikowały się do ogłoszenia upadłości, ponieważ osiągały straty finansowe.

W przypadku zakładu w Gdyni straty te wynosiły odpowiednio: w 2005 r. - 114 mln zł, a w 2006 i rok później - po ok. 300 mln zł. Jeśli chodzi o szczecińską stocznię - straty w 2006 i 2007 roku były na poziomie 100 mln zł i 190 mln zł, a kapitały własne bliskie zeru.

Ponadto wszystkie zawarte kontrakty na produkcję statków w obu stoczniach były nierentowne; w momencie dobrej koniunktury w przemyśle stoczniowym nasz kraj dopłacał do ich produkcji.

Źródło artykułu:PAP
gradstoczniamsp
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)