Grecja nie chce ratunku, ale spokoju na rynkach

Ateny godzą się na dodatkowe cięcia budżetowe. Chcą jednak, by Unia pomogła uspokoić rynek długu. Do grona krytyków strefy euro dołączył zaś George Soros.

Grecja nie chce ratunku, ale spokoju na rynkach
Źródło zdjęć: © Jupiterimages

23.02.2010 09:52

Komisja Europejska zdementowała doniesienia niemieckiego tygodnika „Der Spiegel” mówiące o tym, że kraje strefy euro przygotowują pakiet pomocowy dla Grecji wart 20–25 mld euro. – Nie ma takiego planu, bo Grecja nie poprosiła o ani jedno euro pomocy – zapewnił Amadeu Altafaj, rzecznik KE. Rozwiązaniem greckiego kryzysu, do jakiego skłania się Bruksela, jest więc prawdopodobnie jedynie skłonienie Grecji do głębszych niż dotychczas cięć budżetowych.

Ateńskie władze godzą się już na dodatkowe cięcia. Kwestia ta będzie w tym tygodniu szczegółowo omawiana między nimi oraz delegacją UE i Międzynarodowego Funduszu Walutowego. – Nawet jeśli pojawią się zagrożenia, np. dla wzrostu gospodarczego, rząd jest przygotowany na dodatkowe cięcia – twierdzi Jeorjos Prowopulos, szef Banku Grecji.

Nie wsparcie, lecz gwarancja

Grecki rząd również podkreśla, że jest gotów na szukanie dodatkowych oszczędności w budżecie i nie potrzebuje pomocy finansowej. Chce jednak, by Bruksela pomogła uspokoić rynki od blisko trzech miesięcy żyjące kłopotami fiskalnymi jego kraju. Inwestorzy są sceptyczni co do tego, czy Grecji uda się zmniejszyć w tym roku deficyt budżetowy poniżej 8,7 proc. PKB z 12,7 proc. PKB w 2009 r. Rentowność greckich obligacji dwuletnich wzrosła z 2,86 proc. na koniec listopada do 5,4 proc. W styczniu sięgnęła 6,7 proc., najwyższego poziomu od powstania strefy euro.

– Obecnie nie potrzebujemy wsparcia finansowego. Nasze potrzeby pożyczkowe są pokryte do połowy marca. Chcemy jednak pomocy, by móc pożyczać na takich warunkach jak inni, a nie na wysoki procent – wskazał premier Jeorjos Papandreu.

Problem systemowy

Kryzys w Grecji może poważnie zdestabilizować euroland. Inwestorzy obawiają się bowiem również o finanse publiczne Portugalii, Hiszpanii, Włoch oraz Irlandii, krajów mających podobne problemy (duży deficyt budżetowy i zadłużenie, wysokie bezrobocie)
co Grecja.Z powodu kryzysu na obrzeżach eurolandu eksperci coraz częściej krytykują podstawy funkcjonowania unii walutowej. Krytykiem jest m.in. znany inwestor George Soros, właściciel Soros Fund Management.

Jego zdaniem kryzys ujawnił poważne strukturalne wady strefy euro. „Jej konstrukcja jest wybrakowana. Porządna waluta potrzebuje banku centralnego i skarbu. Nie trzeba wprowadzać regularnego opodatkowaniu obywateli na rzecz skarbu, ale powinien on mieć fundusze dostępne w czasie kryzysu. Gdy systemowi grozi załamanie, bank centralny może zapewnić płynność, ale tylko skarb poradzi sobie z kwestią wypłacalności” – napisał Soros w dzienniku „Financial Times”.

Uderzenie w spekulantów

Tymczasem, według dziennika „Handelsblatt” Niemcy rozważają wprowadzenie regulacji skierowanych przeciwko funduszom hedgingowym. Miałyby one zniechęcić fundusze do spekulowania na osłabienie euro. Znacznie ograniczona zostałaby skala ich obrotu instrumentami pochodnymi. Niemieckie ministerstwo finansów nie potwierdziło tych informacji.

Choć w poniedziałek euro lekko umocniło się wobec dolara, wciąż jego kurs znajdował się na niskim poziomie z maja zeszłego roku. Analitycy wskazują, że grecki kryzys najprawdopodobniej jeszcze osłabi euro, ale wspólna waluta może tracić, nawet gdy Grecja uzyska potrzebne wsparcie.

– Inwestorzy zaczęli myśleć o następnej fazie obecnego kryzysu i teraz chyba znajdują nowe powody, by sprzedawać euro. Agresywne cięcia budżetowe w Grecji, Hiszpanii i Portugalii mogą doprowadzić do tego, że kraje te z powrotem wejdą w recesję. To zaś może wskazywać, że Europejski Bank Centralny przez dłuższy czas nie będzie podnosił stóp procentowych – twierdzi David Woo, główny strateg walutowy banku Barclays.

PARKIET
Hubert Kozieł

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)