Historycy rządzą
Doradcy personalni mówią wprost: jeśli chcesz dobrze zarabiać i pracować w zawodzie, lepiej nie wybieraj studiów historycznych.
06.10.2010 | aktual.: 07.10.2010 10:30
(fot. AFP / Janek Skarzyński)
Obecnie najważniejsze osoby w państwie, które sprawują rządy to właśnie historycy. A więc premier Donald Tusk, prezydent Bronisław Komorowski i marszałek Sejmu Grzegorz Schetyna. Humanistów, w tym historyków, nie brakuje też wśród ministrów.
Zostają nauczycielami i początkowo zarabiają w granicach minimalnej pensji. Praca dla historyków znajdzie się też w placówkach muzealnych lub w tych związanych z pamięcią narodową. Praca w tych miejscach nie jest jednak dobrze opłacana – przynajmniej początkowo. Doradcy personalni mówią wprost: jeśli chcesz dobrze zarabiać i pracować w zawodzie, lepiej nie wybieraj studiów historycznych.
Wszystkich historyków pragniemy jednak pocieszyć. Obecnie najważniejsze osoby w państwie, które sprawują rządy to właśnie historycy. A więc premier Donald Tusk, prezydent Bronisław Komorowski i marszałek Sejmu Grzegorz Schetyna.
Niektórzy twierdzą jednak, że rządzący historycy mogą nie być kompetentni w sprawach gospodarczych. Niedawno prof. Stanisław Gomułka, w rozmowie z "Polską The Times", wytykał rządzącym błędy (np. w kwestiach reformy finansów publicznych, systemu emerytalnego).
„Zauważmy, że nie wszystkie osoby w rządzie, zajmujące się gospodarką, mają do tego odpowiednie przygotowanie. Tak się składa, że dzisiaj główni decydenci - premier Tusk, prezydent Komorowski i marszałek Schetyna - to historycy. A to przecież najważniejsze osoby w państwie" – mówił profesor cytowany przez PAP.
Profesor dodał też, że również inni ministrowie odpowiedzialni za gospodarkę, nie mają typowo ekonomicznego wykształcenia – np. Waldemar Pawlak jest inżynierem (absolwentem Wydziału Samochodów i Maszyn Roboczych Politechniki Warszawskiej) , a Michał Boni kulturoznawcą (ukończył studia na Wydziale Polonistyki Uniwersytetu Warszawskiego, zrobił też doktorat z socjologii kultury)
Uczelnie promują przede wszystkim studia techniczne. Pracodawcy powtarzają, że inżynierowie nie mają kłopotu ze znalezieniem pracy w kraju czy też za granicą. A humaniści – poloniści, historycy, politolodzy – pracują albo w szkołach, albo grubo poniżej swoich kwalifikacji, np. w barach lub jako akwizytorzy.
Tymczasem wszystko zależy od pomysłu na życie. Tego, gdzie ów humanista mieszka i w jakiej firmie pracuje. Zapytaliśmy kilku absolwentów studiów humanistycznych o to, gdzie obecnie pracują i ile zarabiają. Okazuje się, że wykształcenie humanistyczne naprawdę nie musi oznaczać bezrobocia.
Po historii – 3,7 tys. zł
- Uczę historii i jestem zadowolony, chociaż zarobki są mikroskopijne. Zaradna osoba zawsze znajdzie sobie dodatkowe źródło zarobków, nawet po historii, ja udzielam korepetycji, piszę też teksty do czasopisma o tematyce historycznej. Z wszystkimi dodatkami mam na rękę około 3,7 – 4 tys. zł. Nie mogę narzekać, ale bardziej martwię się tym, że mam małe możliwości rozwoju zawodowego. Boję się, że przez całe życie będę tylko tyle zarabiać – twierdzi Tomek Grześkowiak.
Po filozofii – ponad 2 tys. zł
- Jestem po filozofii. Poszłam na takie studia, bo były zgodne z moimi zainteresowaniami. Ale rzeczywiście nie było łatwo. Kończyłam studia 7 lat temu i przez rok pracowałam w budce z zapiekankami. Wtedy nie martwiłam się, bo wszyscy moi znajomi mieli kłopoty ze znalezieniem pracy, również inżynierowie. Byłam szczęśliwa, że mam pracę. Potem właściciel zamknął budkę, a ja poszłam na bezrobocie. Opiekowałam się dziećmi, nawet zbierałam śmieci i czyściłam klatki schodowe. Jednocześnie chodziłam na dziesiątki rozmów kwalifikacyjnych, wreszcie dostałam się na staż do urzędu wojewódzkiego. Zostałam referentką w wydziale ochrony środowiska. Do dziś tam pracuję. Zarabiam nieco ponad 2 tys. zł – twierdzi Joanna Hultys.
Po komunikacji społecznej – 3,2 tys. zł
- Skończyłam komunikację społeczną w prywatnej szkole. Prawda jest taka, że marzyłam o dziennikarstwie w Warszawie, ale się nie dostałam. Początkowo pracowałam w firmie ojca, byłam sekretarką. Zrobiłam jeszcze studia podyplomowe i znalazłam pracę w agencji reklamowej jako specjalistka od PR. Teraz już jestem kierownikiem całego zespołu. Nigdy nie miałam głowy do nauk ścisłych, za to dobrze dogaduję się z ludźmi, wiem, że jestem w stanie wszystko wynegocjować. Moja pensja zasadnicza to 3, 2 tys. zł, ale dostaję też premie – twierdzi Dagmara, prosi o nie podawanie nazwiska.
Humaniści nawet w czasie kryzysu nie powinni obawiać się, że będą bezrobotni. Przede wszystkim osoby po filologiach, ale też specjaliści od PR. Słabiej może być z pracą dla dziennikarzy.
- Chociaż ofert pracy dla PR- owców jest mniej niż rok temu, to jednak nadal są. Poszukiwani są też psychologowie, którzy mogliby pracować w firmach rekrutacyjnych. Firmy szukają też trenerów, często z wykształceniem psychologicznym. Mają oni uczyć pracowników technik np. argumentowania czy przemawiania na forum. Absolwenci filologii również nie powinni bać się o zatrudnienie. Dobry tłumacz jest zawsze w cenie. Firmy szukają też pracowników kreatywnych, copywriterów. Najlepsi w tym fachu mogą sporo zarobić. Wykształcenie humanistyczne bywa atutem przy szukaniu pracy. Pracodawcy cenią humanistów za znajomość języków, wiedzę o świecie oraz elastyczność. Ich atutem jest umiejętność przystosowywania się do zmian i duża wyobraźnia. Z drugiej strony, humaniści najczęściej muszą się doszkalać i przekwalifikowywać. Czasem trzeba się natrudzić, żeby zdobyć dobrą pracę. Inżynier ma szansę na szybsze znalezienie dobrej pracy - mówi Milena Kurdziel, doradca rekrutacyjny w znanej firmie head hunterskiej.
Krzysztof Winnicki