Hotelarze narzekają na rząd. "Ludzie wolą Egipt albo Turcję"
Jeszcze niedawno uznawano ją za głównego konkurenta Zakopanego. Dziś Krynica-Zdrój przeżywa turystyczny kryzys. Mimo że połowa wakacji już za nami, kurort nadal czeka na turystów. Hotelarze alarmują, że tak słabego lata jeszcze nie było w tej dekadzie.
Właściciele pensjonatów nie kryją rozczarowania. — Jeszcze rok temu o tej porze nie było gdzie palca wcisnąć, a dziś? Pokoje stoją puste, telefony milczą. Czuję się, jakby ktoś nagle zakręcił kurek z turystami — mówił w rozmowie z zakopane.wyborcza.pl Wojciech, właściciel jednego z pensjonatów w rejonie osiedla Czarny Potok.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Sezon weselny w pełni. Ile dać w kopertę na wesele?
Turystyczna katastrofa w Krynicy-Zdroju
Przedsiębiorcy alarmują, że tegoroczne lato to najgorszy sezon wakacyjny od momentu wybuchu pandemii koronawirusa w 2020 r.
Zmiana preferencji turystów może być związana z atrakcyjnością cenową i pogodową zagranicznych destynacji. – Pogoda nas nie rozpieszcza, ale przede wszystkim zabija nas zagranica. Ludzie wolą wydać podobne pieniądze na Egipt, Turcję czy Hiszpanię i mieć gwarantowane słońce – zaznaczył w rozmowie z serwisem Daniel Lisak z Krynickiej Izby Turystycznej.
Z danych branżowych wynika, że w tygodniu obłożenie noclegów w Krynicy utrzymuje się na poziomie zaledwie 45 proc. Weekendowe zainteresowanie jest nieco wyższe, ale wciąż dalekie od wyników sprzed kilku lat.
Hotele i pensjonaty próbują ratować sytuację promocjami i obniżkami cen. Nocleg z wyżywieniem można znaleźć już za 150 zł, a samą noc za 100 zł. Niestety, nawet to nie wystarcza, by przyciągnąć turystów.
Hotelarze z Krynicy z pretensjami do rządu
Branża turystyczna w Krynicy apeluje także o wsparcie systemowe. Ich zdaniem, w kryzysowych sezonach przydałyby się rozwiązania na wzór bonów turystycznych z 2020 r.
— To już kolejna zmiana na stanowisku ministra sportu i turystyki, ale temat wypoczynku praktycznie nie istnieje. W wywiadach 99 proc. uwagi poświęca się sportowi, a przecież to zupełnie inne obszary. Turystyka potrzebuje własnego głosu i konkretnych decyzji — przekonuje Lisak.