Trwa ładowanie...

Imigranci uleczą system emerytalny

W Wielkiej Brytanii ponad 2 mln nowych imigrantów, którzy napłynęli po 2003 r. wypracowuje rocznie około 0,8 proc. brytyjskiego PKB, czyli ok. 50 mld euro. We Francji, Niemczech czy Wielkiej Brytanii imigranci stanowią od 10 – do 15 proc. ludności. I my powinniśmy otworzyć przed nimi drzwi jeśli chcemy uratować nasz system emerytalny – uważa prof. Krystyna Iglicka.

Imigranci uleczą system emerytalnyŹródło: Jupiterimages
d3z4w17
d3z4w17

Obserwator Finansowy: Zdaniem minister pracy Jolanty Fedak aby poprawić sytuację systemu emerytalnego należałoby m.in. zachęcać cudzoziemców do osiedlania się w Polsce. To dobry pomysł?

Prof. Krystyna Iglicka: Nawet bardzo dobry. Są trzy sposoby, dzięki którym państwa mogą poprawić swoją sytuację demograficzną: polityka prorodzinna - czyli budowa żłobków, przedszkoli i wprowadzanie urlopu tacierzyńskiego, aktywizacja zawodowa zarówno osób najmłodszych jak i tych po pięćdziesiątym roku życia - jeśli zaczną pracować, do budżetu państwa wpłynie więcej pieniędzy ze składek, oraz przemyślana polityka imigracyjna. Sytuacja demograficzna poprawi się tylko wówczas, gdy są wdrożone te wszystkie programy. Skoncentrowanie się np. na samej polityce prorodzinnej nic nie zmieni.

*Biorąc pod uwagę, że mamy dwucyfrowe bezrobocie - w maju jego stopa wyniosła 11,9 proc., trudno będzie przekonać Polaków do pomysłu zaproszenia do pracy cudzoziemców. *

Bezrobocie jest wszędzie, nie tylko w Polsce. Cała Europa została dotknięta kryzysem w o wiele większym stopniu niż my i ta sama Europa nie zamyka drzwi przed cudzoziemcami. Imigranci nie stanowią zagrożenia dla lokalnego rynku pracy. Cudzoziemcy, którzy wyjeżdżają do pracy za granicę są młodzi i godzą się wykonywać te prace, których bez względu na poziom bezrobocia nie chcą wykonywać miejscowi, bo zapłata za nie jest dla nich zbyt niska.

Jak wielu imigrantów powinno przyjechać do Polski, żeby w znaczny sposób poprawiła się sytuacja budżetu czy kondycja systemu emerytalnego?

Napływ cudzoziemców powinien być systematyczny i stały, dlatego nie można określić, ilu cudzoziemców powinno się osiedlić w Polsce, żebyśmy odczuli płynące z tego korzyści. Zwłaszcza, że ten napływ trzeba cały czas monitorować ze względu na ochronę polskiego rynku pracy. W Wielkiej Brytanii np. od 2004 r. ponad 2 mln nowych imigrantów wypracowuje rocznie około 0,8 proc. brytyjskiego PKB. A to jest około 50 mld euro. Dlatego obecnie w takich krajach jak Francja, Niemcy czy Wielka Brytania imigranci stanowią od 10 – do 15 proc. mieszkańców. A w Holandii ich liczba wzrosła w ostatnich latach do 20 proc.

d3z4w17

Ale błędem byłoby chyba otworzenie granic dla wszystkich, bo taka polityka przyniosłaby więcej szkody niż pożytku.

Nie może to się odbywać tak, jak robią to kraje Europy Południowej. Już od dawna władze Włoch, Hiszpanii czy Grecji przymykają oczy na Albańczyków czy mieszkańców Afryki, którzy płyną łodziami przez Morze Śródziemne i lądują na plaży. Kraje te udają, że nie ma problemu z nielegalnymi imigrantami, bo znaczna część ich gospodarek oparta jest na pracach sezonowych. Turystyka czy rolnictwo bardzo potrzebuje dorywczej siły roboczej. Dlatego też zamiast tworzyć programy dla imigrantów wolą co pewien czas wprowadzać akcje abolicyjne i legalizować pobyt tych, którzy trafili do nich nielegalnie.

Taka strategia ma oczywiście swoje plusy, bo powiększa populację i poprawia sytuację na rynku pracy, ale z drugiej strony państwo nie ma żadnej kontroli nad tym, kto przyjeżdża. Nie chroni też imigrantów, którzy narażeni są na wyzysk i często padają ofiarami nieuczciwych pracodawców.

W Polsce też, w 2003 r. i 2007 r. przeprowadzono abolicje dla nielegalnych imigrantów, ale nie przyniosły one wielkich rezultatów. Dlaczego Włosi czy Hiszpanie mają rzesze imigrantów, a w Polsce jest ich bardzo mało?

U nas abolicje były bardzo źle przeprowadzone. Zabrakło o nich rzetelnej informacji i dlatego bardzo mało osób zdecydowało się na ujawnienie swojej obecności. Ponadto żeby skorzystać z abolicji trzeba było spełnić określone, bardzo trudne warunki – np. udokumentować, że się przebywa w Polsce nieprzerwanie od pięciu lat. A u nas przeważają migracje cyrkulacyjne. Ale ta cyrkulacja wynika właśnie z tego, że trudno u nas o abolicję. Dlatego np. Ukrainy, mając wizę schengeńską otrzymaną w polskim konsulacie, wolą pojechać do Włoch i Hiszpanii niż zostać w Polsce.

d3z4w17
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d3z4w17