Inwazja bez renty
Wtedy był żołnierzem idącym na odsiecz.
Historia tę "odsiecz" zweryfikowała. Dziś urzędnicy mówią, że
żołnierzowi biorącemu udział w komunistycznej inwazji na
Czechosłowację nie należy się renta za stracone zdrowie -
informuje "Gazeta Poznańska".
16.01.2006 | aktual.: 16.01.2006 12:25
_ Podczas inwazji w Czechosłowacji zastrzeliłem jednego człowieka, a drugiego chyba ciężko raniłem _ - mówi Ryszard Kuteraś. _ Strzelałem obok ognia, bo nie chciałem nikogo zabić. Ale oni tak pobiegli, że ich trafiłem. To było jak na wojnie - mieliśmy strzelać bez ostrzeżenia _ - powiedział gazecie.
W Czechosłowacji był mundurowym magazynierem dwóch samochodów - ruchomych kantyn. Z Archiwum Wojsk Lądowych dostał zaświadczenie: "brał udział w walkach obronnych Paktu Układu Warszawskiego w Czechosłowacji przed agresorem zachodnim.
Do cywila poszedł w połowie kwietnia 1969 roku. "Ale to, co się tam stało, zaczęło mnie dręczyć..." W Wojewódzkim Szpitalu Neuropsychiatrii w Krośnicach leczył się od końca czerwca do połowy sierpnia 1969 r. Starał się coś robić - aż do wypadku w 1976 r. Walka o rentę za zmiażdżoną nogę zakończyła się w Sądzie Najwyższym. Ale jego prywatna wojna z inwazją w Czechosłowacji nie skończyła się. W dokumentacji lekarskiej znalazły się zapisy: "istotnie zmiany psychiczne w krótkim czasie po wyjściu z wojska", trzykrotnie hospitalizowany psychiatrycznie w Kościanie", "nawracający zespół depresyjny" - opisuje dziennik.
Minister Obrony Narodowej renty grzecznie odmówił, bo inwalidą wojskowym można zostać tylko w ciągu trzech lat po zwolnieniu ze służby - pisze "Gazeta Poznańska".