Jak długo trzeba szukać pracy w Polsce?

Absolwent szuka zatrudnienia średnio pół roku. Osoba, która miała wielomiesięczną przerwę w pracy lub ma powyżej 50 lat, na poszukiwania musi przeznaczyć więcej czasu.

Jak długo trzeba szukać pracy w Polsce?

30.12.2010 | aktual.: 17.02.2011 16:23

Absolwent szuka zatrudnienia średnio pół roku. Osoba, która miała wielomiesięczną przerwę w pracy lub ma powyżej 50 lat, na poszukiwania musi przeznaczyć więcej czasu. Wszystko jednak zależy od wykształcenia i doświadczenia.

Absolwentka architektury. Szuka od 3 miesięcy.

Patrycja ukończyła architekturę. Była też na trzymiesięcznym stażu w biurze projektowym. Od listopada nie ma pracy. Wysyła CV i chodzi na rozmowy kwalifikacyjne. Bezskutecznie.

- Myślałam, że z takim wykształceniem dostanę pracę z dnia na dzień, ale nic z tego. Okazuje się, że pracodawcom zależy na doświadczonych architektach. Na rozmowach kwalifikacyjnych słyszę, że jestem cennym kandydatem i że zadzwonią. Potem telefon milczy. Dlatego teraz bardziej skupiam się na szukaniu stażu w dobrej firmie, już nawet zgodzę się pracować za darmo, byle nie siedzieć w domu – opowiada Patrycja Piórko, absolwentka architektury z Gdańska.

Sprzedawczyni. Nie szukała pracy.

Aleksandra, która ukończyła szkołę zawodową o profilu handlowym właściwie nie szukała pracy. Już podczas nauki załatwiła sobie praktyki w sklepie. Właściciel placówki był z niej zadowolony i sam zaproponował jej pracę.

- Nigdzie nie musiałam wysyłać CV, ani nie chodziłam na żadne rozmowy kwalifikacyjne. Ale miałam szczęście, sprawdziłam się w sklepie i dostałam tę pracę. Wiele moich koleżanek też bardzo szybko otrzymało zatrudnienie. Wystarczy iść do supermarketu, oni tam wolą zatrudniać młode osoby niż starsze. Praca jest, można znaleźć bardzo dużo ogłoszeń dla sprzedawców, tyle że młodym sprzedawcom płacą niewiele. Ja pracuję za 1,2 tys. zł brutto – opowiada Ola Stelmach, gdańszczanka.

Doktor ekonomii. Szuka pracy ponad pół roku.

Tomasz Knapik, który w ubiegłym roku zrobił doktorat z ekonomii. Wcześniej pracował na uczelni, uczył też przedsiębiorczości w liceum. Ale jak twierdzi za grosze. Mówił, że zarabiał tak mało, że tuż po obronie postanowił wyjechać. W Norwegii przez kilka miesięcy pracował jako kelner, handlował też urządzeniami klimatyzacyjnymi. Wyjechał tylko po to, żeby zarobić na wkład własny – chciał wziąć kredyt mieszkaniowy. Wrócił i nie może znaleźć pracy. Szuka już ponad pół roku. Zależy mu na pracy jako menedżer lub specjalista ds. analiz rynkowych.

- Byłem na kilkudziesięciu rozmowach kwalifikacyjnych i wszędzie fiasko. Myślę, że pracodawcom nie podobało się, że pracowałem w szkole i na uczelni. No i wiele razy słyszałem, że nie mam doświadczenia, że nawet dyplom ukończenia studiów doktoranckich nie rekompensuje braku doświadczenia. Teraz myślę, że nie opłacało się uczyć. Może założę własny biznes. Naprawdę pracodawcy ciągle myślą stereotypowo, brakuje im polotu, nie potrafią zaryzykować i przyjąć kogoś nietypowego, wolą średnich lub miernych pracowników – mówi Tomasz Knapik.

Rybak. Szuka pracy 3 lata.

Jarosław Pełka odziedziczył kuter rybacki po ojcu. Łowił dorsze przez 20 lat. Gdy obniżono limity połowu, interes zwyczajnie zaczął mu się nie opłacać. Sam remont kutra był droższy niż jego zarobek. Postanowił sprzedać kuter na złom i znaleźć inną pracę.

- Odkładałem pieniądze, dlatego mam jeszcze z czego żyć. Ale taka sytuacja nie może potrwać długo. Szukałem pracy w warsztatach samochodowych, bo z zawodu jestem mechanikiem. Ale okazuje się, że nikt mnie nie chce, bo od dawna nie pracuję. Auta teraz są bardzo nowoczesne, skomputeryzowane i ja nie umiem naprawiać usterek związanych z elektrycznością, bo kiedyś tego nie uczyli. Wygląda na to, że przyjdzie mi co najwyżej zamiatać warsztaty. Zapisałem się jako bezrobotny w urzędzie, ale żadnego sensownego szkolenia mi nie zaproponowali. Przez miesiąc pracowałem w stoczni, w jednej z firm, trochę spawałem. Ale ta firma też splajtowała. Dla starszych kandydatów nie dobrej pracy – twierdzi Pełka, ma 52 lata.

Doradca klienta. Szuka od ponad roku.

Grażyna pracowała w firmie udzielającej pożyczki, była doradcą klienta. Urodziła dziecko, poszła na macierzyński, gdy wróciła do pracy w firmie dużo się zmieniło. Po kilku miesiącach zwolnili ja, bo zreorganizowano dział, w którym pracowała. Od ponad roku nie może znaleźć pracy.

- Chciałabym pracować w pokrewnym zawodzie, szukałam pracy w bankach, ale ubiegły rok był kiepski. Byłam na wielu rozmowach kwalifikacyjnych, w ogonkach czekały setki osób, a wolnych miejsc było raptem kilka, kilkanaście. Gdybym miała kapitał otworzyłabym własny interes, ale już mam kilka kredytów. Teraz żyjemy z pensji męża, który ma firmę detektywistyczną, która też ledwo sobie radzi. Mamy jedno dziecko, z powodów materialnych nie możemy mieć więcej – mówi Grażyna Stokłosa, ma 34 lata, mieszka w Gdyni.

Specjaliści twierdzą, że obecnie w Polsce, pracy szuka się średnio pół roku. Wszystko zależy jednak od doświadczenia i wykształcenia. Doświadczeni specjaliści na pracę czekają od kilku dni do kilku tygodni. Osoba, która miała roczną przerwę w pracy czeka na nową pracę dłużej.

- Pracodawcy preferują absolwenta bez doświadczenia niż osobę, która z jakichś względów miały przerwę w pracy. Szefowie szukają osób, które sprawiają wrażenie przedsiębiorczych, zaradnych. Długa przerwa jest dla nich podejrzana. Mówią, że pracownik wypadł z obiegu – również mentalnie. Jest mniej elastyczny i nie potrafi się dostosować do nowych realiów. Tak, często błędnie, myślą szefowie. Niezbyt mile widziani są też ci, którzy często zmieniają pracę. Idąc na rozmowę trzeba się dobrze do niej przygotować. Pamiętajmy, żeby nie mówić, że nie mamy doświadczenia, każdy, nawet absolwent ma jakieś doświadczeni. Nie możemy też mówić, że podczas przerwy w pracy, nie robiliśmy nic. Mówmy o swoich pasjach, zainteresowaniach, podkreślajmy, że jesteśmy aktywni – radzi Janusz Dłużniak, doradca personalny, psycholog.

Tomasz Kowalczyk

szukanie pracyzatrudnieniebezrobocie
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (19)