Trwa ładowanie...

Jak kryzys sprawia, że bogaci się bogacą, a biedni biednieją

W 2007 roku średni majątek osoby dorosłej według danych Credit Suisse
wyniósł 50 917 dol. W 2008 r. spadł do 42690 dol. W ciągu kilku miesięcy zubożeliśmy o niemal 20 proc.

Jak kryzys sprawia, że bogaci się bogacą, a biedni biedniejąŹródło: AFP
d28lkhh
d28lkhh

W kolejnych latach społeczeństwo odrobiło stratę z kryzysu, ale poziom sprzed załamania osiągnął dopiero w 2011 r. Gdy cały świat w trzy lata odrabiał 20-procentową stratę, najbogatsza część społeczeństwa, posiadająca majątek warty co najmniej milion dolarów, zwiększyła swój stan posiadania odpowiednio o 18,9 proc. w 2009 i 9,7 proc. w 2010 roku (dane Capgemini i Merrill Lynch World Wealth Report). Produkt światowy brutto zwiększył się w tym czasie o 4,5 proc., a w 2009 roku zanotował ujemny wzrost gospodarczy.

Jeszcze więcej zarobili superbogacze, których majątek przekracza 30 mln dol. (93 mln zł). Zgodnie z wyliczeniami Capgemini i Merrill Lynch w 2010 roku zyskali oni 11,5 proc. W analogicznym czasie duża część społeczeństwa nie była w stanie nawet odrobić poniesionych strat, często do dziś nie mogąc znaleźć pracy po finansowym krachu.

Jedną z najbardziej poszkodowanych grup są ludzie młodzi, którzy dopiero wchodzą na rynek pracy. Gospodarka dopiero odrabia straty po kryzysie i obecny rozwój nie jest wystarczająco duży, by tworzyć na masową skalę nowe miejsca pracy. Przez nadchodzące spowolnienie sytuacja może się jeszcze pogorszyć.

- Zjawisko narastających dysproporcji obserwujemy od 30 lat, a kryzysy nie pomagają zmienić tej sytuacji - mówi Piotr Kuczyński z firmy Xelion Doradcy Finansowi. Jak wskazuje, problem polega na tym, że zwykli ludzie nie mają siły przebicia, jaką daje kapitał. Tymczasem ci, którzy dysponują pieniędzmi, nawet jeśli tracą, to mogą w momentach kryzysowych zmienić alokację środków i kupować dużo taniej. Sprzedając to, co kupili po powrocie koniunktury, zarabiają krocie.

d28lkhh

Innym powodem pogłębiających się różnic jest to, że kryzys sprzyja akumulacji kapitału. Ci, którzy mają bezpieczniejszą sytuację w momencie nadejścia kryzysu, mogą przejmować firmy konkurentów lub ich udziały. W konsekwencji kryzys ich tylko wzmacnia.

Najbogatsi mają też lepszy dostęp do analityków i specjalistów od rynków kapitałowych czy innych inwestycji. Pozwala to skuteczniej alokować kapitał i w razie potrzeby uchronić się przed dużymi stratami.

- Klientom posiadającym znaczne środki inwestycyjne i dysponującym szeroką perspektywą czasową oferuje się bogatszy katalog produktów. Zapewnia także dostęp do specjalistów oraz szersze spektrum informacji - mówi Konrad Widuliński z Xeliona.

To wszystko dzieli klasę ludzi bogatych na najbogatszych, którzy najczęściej dokonują akwizycji, oraz resztę, która często jest bardziej stratna, a na dodatek po kryzysie wolniej odbudowuje swój majątek.

d28lkhh

Dobrze można to wykazać na grupie najbogatszych Polaków. Jan Kulczyk, Zygmunt Solorz-Żak oraz Leszek Czarnecki w latach kryzysu intensywnie inwestowali w tracące na wartości spółki. Czarnecki zakupił szereg banków zarówno w kraju, jak i za granicą, Solorz-Żak stał się właścicielem Polkomtela. Kulczyk przymierzał się do zakupu giganta energetycznego firmy Enea i tylko decyzja polityczna uniemożliwiła mu dokonanie transakcji.

Majątki trzech najbogatszych Polaków w czasie kryzysu stopniały, lecz od 2009 roku wzrosły zdecydowanie bardziej niż biznesmenów zajmujących kolejne miejsca w rankingu i osiągnęły znaczną nad nimi przewagę. Dzisiaj "wielka trójka" posiada sporo więcej niż przed kryzysem. Kulczyk i Solorz-Żak zyskali 20 proc., Czarnecki aż 70 proc.

O ile po kryzysie nasz kraj rozwija się w tempie odpowiednio 1,8 proc w 2009 roku, 3,8 w 2010 oraz w roku obecnym najprawdopodobniej ok 4,0 proc., o tyle majątki 10 najbogatszych Polaków z listy "Wprost" rosły odpowiednio o 7 proc. w 2010 r. oraz aż o 20 proc. w 2011 r.

d28lkhh

Tempo bogacenia się naszych rodaków z niższych miejsc rankingu jest już mniejsze, ale wciąż jest wyższe niż wzrost gospodarczy w tym czasie. Potwierdza to tezę, że w konsekwencji kryzysu najbardziej zyskują najbogatsi, choć bogaci też nie mają na co narzekać. Oczywiście należy uwzględnić także takie kwestie, jak strategia biznesowa i czasem podejmowane złe decyzje inwestycyjne. Eldorado dla bogaczy

Rozwarstwienie społeczne w Polsce jest porównywalne z rozwarstwieniem Francji, lecz oczywiście mamy tu do czynienia z innym punktem odniesienia, wynikającym z ogólnie wyższego poziomu życia. Tymczasem najbardziej zaogniona jest sytuacja w Stanach Zjednoczonych. Jest to jeden z najwyżej rozwiniętych krajów, który jednocześnie ma jedną z największych dysproporcji w podziale majątku i dochodów.

- W USA jest to bardzo duży problem - mówi Aleksander Łaszek z Fundacji Forum Obywatelskiego Rozwoju. - Obecnie na 1 proc. społeczeństwa amerykańskiego przypada 20 proc. dochodów. Wynika to przede wszystkim z tego, że źródłem wzrostu gospodarczego jest tam w ogromnym stopniu kapitał.

d28lkhh

Ci, którzy go nie posiadają, mają niezwykle utrudniony start na rynku. Z badań w ramach amerykańskiego Projektu Mobilności Ekonomicznej wynika, że coraz większa liczba Amerykanów uzależnia sukces ekonomiczny z czynnikami związanymi z możliwościami w momencie startu i majętną rodziną.

Uderzające w obecnej sytuacji Stanów Zjednoczonych jest to, że gdy ludzie majętni, tak jak wszędzie na świecie zwiększają stan swojego posiadania, to znaczna część społeczeństwa amerykańskiego traci swój dotychczasowy status. Według biura badawczego FED Saint Louis od 2008 roku średnie przychody gospodarstw domowych spadły za oceanem o 10 proc.

Doskonale obrazuje to współczynnik Giniego. Wyliczony przez Credit Suisse dla USA zwiększył się przez ostatni rok z 79,9 do 82,9. A im wyższa jego wartość, tym większa nierówność. Ta zmiana pokazuje jak szybko przyrasta zróżnicowanie majątkowe. W Europie wskaźnik Giniego wynosi 81,6.
Poza dominacją kapitału jako czynnika wzrostu gospodarczego istotnym akceleratorem opisywanego procesu jest system podatkowy. Po zmianach dokonanych przez konserwatywną administrację George'a Busha na początku wieku, najbogatsi płacą obecnie jedne z najniższych podatków w historii USA. Dodatkowo potrafią w sposób legalny ominąć niektóre przepisy.

d28lkhh

- Bardziej sprawiedliwy system podatkowy powinien odznaczać się efektywnością. Musimy pamiętać, że nie może tłumić wzrostu gospodarczego - komentuje Aleksander Łaszek.

- Aby zachować rozsądne proporcje nierówności majątkowej, należy odpowiednio opodatkować najbardziej majętnych - mówi Piotr Kuczyński. - Uproszczenie systemu podatkowego powinno w tym pomóc. Należy także zobligować płatników do odprowadzania podatku w kraju, a nie w rajach podatkowych. W końcu istotne jest, aby uniemożliwić drogę szybkiego wzbogacania się. Menedżerowie wyższego szczebla powinni być nagradzani w bardziej motywacyjny sposób - dodaje ekonomista.

Właśnie niebotyczne zarobki najwyższej kadry zarządzającej, której członkowie są powszechnie obwiniani za kryzys ekonomiczny, stał się iskrą, która roznieciła bunt społeczny przeciw obecnej sytuacji. Gdy większa część społeczeństwa cierpi z powodu następstw załamania ekonomicznego dyrektorzy generalni największych instytucji inkasują ogromne sumy, które nie mają często nic wspólnego z wynikami firm.

d28lkhh

CEO (dyrektorzy generalni w dużych korporacjach) zarabiają 1723 razy tyle, co przeciętny pracownik. Tutaj ramy zdrowego rozsądku już dawno zostały przekroczone.

Jak jednak wskazuje Andrzej Sadowski, wszelka ingerencja w zasady panujące na wolnym rynku przyniosą więcej złego niż korzyści.

- Problem polega na tym, że obecny rynek już jest zdeformowany właśnie przez ingerencję polityków - tłumaczy. Zdaniem Sadowskiego dzisiejsze problemy wynikają właśnie z mieszania się polityki do gospodarki. To przez to powstają monopole instytucji finansowych, które przez swoje nieodpowiedzialne działania doprowadzają do załamania rynku.

Czy jesteśmy zatem w stanie powstrzymać proces rozwarstwiania się społeczeństwa? Jak zaznacza Aleksander Łaszek, dysproporcje są dobre do pewnego momentu. Muszą motywować społeczeństwo do pracy. Nie powinny jednak powodować napięć społecznych i barier blokujących mobilność ekonomiczną.

- Ta jest tamowana przez układ władzy politycznej z biznesem. Niewielu udaje się przez nią przebić - dodaje Andrzej Sadowski.

Jednocześnie jak już ktoś da radę, to najczęściej blokuje dostęp następnym. Stawka w grze jest dla indywidualnego gracza zbyt cenna, aby przejmować się zasadami fair play.

d28lkhh
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d28lkhh