Jak nas kantują mechanicy i fryzjerzy
Uwaga na fryzjerów, mechaników, pracowników pralni! Zdaniem Urzędu Ochrony Konkurencji i Konkurentów prawie połowa zakładów świadczących usługi naciąga klientów.
Urząd sprawdził aż 260 różnych zakładów usługowych - od pralni, przez zakłady kosmetyczne, fotograficzne, fryzjerskie i szewskie, po warsztaty samochodowe. Ich najpowszechniejszym przewinieniem jest ukrywanie cennika. Klient korzystający np. z myjni samochodowej dowiaduje się, ile ma zapłacić, dopiero po wykonaniu usługi. Dzieje się tak u 25 proc. przedsiębiorców.
Najbardziej firmy naciągają na reklamacjach. Pralnie opracowują regulaminy, w których zastrzegają sobie, że gdy zniszczą ubrania, skargi przyjmują tylko przez jeden dzień. A to sprzeczne z prawem. W przypadku takich usług jak usługi pralnicze nie może być mowy o żadnym terminie reklamacji. Jeśli pralnia zniszczyła nam ubranie, a my mamy rachunek, możemy to zgłosić nawet po miesiącu.
Skandalicznym przewinieniem jest też zastrzeganie przez usługodawcę, że ten nie bierze odpowiedzialności za wykonaną usługę. Tak robią często fotografowie. Mało tego. Kosmetyczki zastrzegają sobie, że nie wezmą odpowiedzialności, gdy zarażą kogoś żółtaczką. To niedopuszczalne i sprzeczne z przepisami praktyki.
UOKiK przypomina, że na swoich stronach ma spis wszystkich niedozwolonych praktyk, które zostały już zakwestionowane przez sądy (rejestr klauzul niedozwolonych)
. Urząd apeluje, by przeglądać ten spis. Jeśli ktoś czuje się oszukany przez fryzjera, pralnię czy mechanika, to powinien pójść do usługodawcy i zażądać pieniędzy lub naprawy szkody. Jeśli to nie poskutkuje, wtedy trzeba wybrać się do miejskiego rzecznika konsumentów, który skieruje sprawę do sądu. Wygrana jest w kieszeni.