Jakich słów i zwrotów nie należy używać podczas rozmowy o pracę?
Czasem nawet nie zdajemy sobie sprawy, że używamy niestosownych słów lub mało kulturalnych zwrotów. Nasz rozmówca pewnie zbytnio się tym nie przejmie - jeśli prowadzimy rozmowę towarzyską. Jeżeli jest to jednak rozmowa o pracę, powinniśmy uważać na nasze słownictwo
, a - z pozoru niegroźne sformułowania – zamienić na zdania, które w oczach potencjalnego pracodawcy będą brzmiały znacznie lepiej.
Bez zdrobnień i regionalizmów
Aby nasza wypowiedź była potraktowana poważnie, my też powinniśmy się tak zachowywać. Przede wszystkim powinniśmy więc wyrzucić z naszego słownika wszystkie potoczne zwroty i kolokwializmy. Zamiast słowa „facet” użyjmy jego synonimów, np. „mężczyzna”, „dżentelmen”, „pan”. Zabronione jest stosowanie zwrotów „jasne”, „da się zrobić”, czy nawet oklepanego i używanego także podczas rozmów formalnych „ok”. Cały czas lepiej powiedzieć po prostu „dobrze”.
Polecamy: Nauczycielska ekstrastawka
Nie należy też używać żadnych zdrobnień – rozmowa nie stanie się przez to przyjemniejsza, wręcz przeciwnie – będzie raczej nieprofesjonalna, a my możemy zostać odebrani jako niekompetentni i infantylni. Nie mówmy więc „długopisik”, „notesik”, „kawusia”. Wszelkie zresztą zwroty o zabarwieniu emocjonalnym powinniśmy „odstawić” na bok. Tak więc nie należy używać słowa „milutki:, ale także „okropny”, „paskudny”, „straszny”. Gdy posługujemy się takim słownictwem stwarzamy wrażenie osób o negatywnym usposobieniu.
Generalnie tak, w sensie tak jakby
Są takie słowa i zwroty, które prawie każdy z nas używa w ciągu dnia przynajmniej kilka razy – da się to usłyszeć w komunikacji miejskiej, na imprezie, w szkole. Należą do nich: „masakra”, „generalnie”, „w sensie”, „tak jakby”. Niestosowność użycia pierwszego z nich podczas rozmowy o pracę wydaje się oczywista. Pozostałe są jednak bardzo często używane. A nie powinny być.
Rekruci nadużywają słowa „generalnie”, bo może ono zastąpić wiele innych. Ma ono szeroki zakres zastosowań, ale z drugiej strony nic nie wnosi – jest to raczej wtrącenie niż sformułowanie. Zamiast zwykłego „tak” mówią „generalnie, tak”, a w żaden sposób nie zmienia to sensu wypowiedzi, a nawet obniża jej wiarygodność.
– Podobnie jest z wyrazem „jakby” - można być „tak jakby kreatywnym”, „tak jakby sumiennym” czy „tak jakby znać się na sprzedaży”. W tym wypadku jednak partykuła „jakby” obniża prawdziwość stwierdzenia ją poprzedzającego, bo zdanie „jestem pracowity” oznacza, że ktoś jest pracowity, ale już „jestem tak jakby pracowity” może świadczyć o tym, że nadawca tych słów wcale nie jest o tym przekonany – tłumaczy Aneta Pogorzelska, kierownik biura nieruchomości PepperHouse, która prowadzi szkolenia z zakresu przygotowań do rozmowy o pracę.
Polacy nadużywają także sformułowania „w sensie”. Można go użyć zarówno w formie potwierdzenia, jak i negacji. Mówimy „w sensie tak” i „w senie nie”, ale określenie to pada także, gdy nie jesteśmy pewni naszej wypowiedzi. Przykładowo mówimy, że jesteśmy punktualni, osoba rekrutująca pyta więc, czy to znaczy, że nigdy nie spóźniliśmy się do pracy, a my odpowiadamy „w sensie, nie”. I choć zawarte jest w tym stwierdzeniu „nie”, to odpowiedź ta brzmi nieco niepewnie. Lepiej odpowiedzieć na przykład: „spóźniłem się dwa razy w ciągu 10 miesięcy pracy”. Brzmi to konkretnie i zdecydowanie.
Prawda w oczy kole
„Szczerze mówiąc nigdy nie spotkałem się z negatywną opinią na swój temat”. Co w tym zdaniu może zaniepokoić naszego rozmówcę? To, że stwierdzenie „szczerze mówiąc” wcale nie brzmi, jak prawda. Używając tego określenia możemy być odebrani jako osoby, które próbują zatuszować prawdę lub wręcz za chwilę mają zamiar skłamać. Podobnie jest z wyrażeniami „naprawdę”, „proszę mi wierzyć”, „słowo honoru”, itp. Wszystkie one wskazują, że osoba, która je wypowiada ma coś do ukrycia.
- Można to także zinterpretować tak, że skoro nasz rozmówca dopiero po np. pół godzinie użył określenia „szczerze mówiąc”, to jego wcześniejsze wypowiedzi nie były zgodne z prawdą – wyjaśnia Aneta Pogorzelska z Pepper House.
Przerywniki
Gdy zapominamy o czym chcieliśmy powiedzieć, zastanawiamy się nad pytaniem, bądź zwyczajnie zżera nas stres najczęściej stosujemy tzw. przerywniki, czyli słowa, a czasem tylko dźwięki, które mają zagłuszyć kłopotliwą ciszę. Czasami jednak warto z nich zrezygnować. Takie „yyyyy” czy mmmm” z pewnością nie pomogą nam w otrzymaniu pracy, bo świadczą o naszym nieprzygotowaniu i zdenerwowaniu. Aby ich uniknąć należy zaraz po naszej wypowiedzi szybko zamknąć usta, aby nie pozwolić, by wydostały się z nich „niekontrolowane” dźwięki.
Jako przerywniki stosujemy także pytajniki oraz zaprzeczenia. Tych pierwszych używamy zwłaszcza wtedy, gdy nie jesteśmy pewni swojego zdania albo też boimy się wyrazić swoje poglądy. Jeżeli jesteśmy przekonani o swojej racji kończymy zdanie kropką, bo pytajniki: „no nie”, „co nie?”, „prawda?”, „rozumie pan/pani?”, „wie pan, co mam na myśli?” obnażają nasz brak zdecydowania i sprawiają wrażenie jakbyśmy szukali u drugiej osoby potwierdzenia naszych słów. Podobnie jest z zaprzeczeniami.
Używamy ich wtedy, kiedy nie jesteśmy pewni co do słuszności naszych słów – i tak też jesteśmy odbierani. Nie wolno nam zatem stosować sformułowań takich, jak: „nie wiem na pewno”, „mogę się mylić”, „chyba”, „nie jestem przekonany” nawet wtedy, kiedy faktycznie czegoś nie wiemy.
Podobnie jest ze stwierdzeniem „nie wiem”. Bo choć odpowiedź „nie wiem” na pytanie „Co chciałby pan/pani robić za 5 lat” może nie jest do końca elokwentna, ale na pewno stanowcza. Inaczej brzmi już „nie wiem” w zdaniu „nie wiem, może tu pracować, może bym awansował”, albo po pytaniu „ile chciałby pan/pani zarabiać” - „nie wiem, może 2,5 tys. netto”. W takiej sytuacji osoba, która przeprowadza z nami rozmowę myśli, że ma do czynienia z kimś zagubionym i niezdecydowanym. Dodatkowo jeżeli nie będziemy stanowczy podczas ustalania kwestii naszego wynagrodzenia osoba, która przeprowadza z nami rozmowę kwalifikacyjną będzie wiedziała, że może śmiało na ten temat z nami negocjować.
O naszym niezdecydowaniu świadczy także używanie zwrotów „wydaje mi się”, „prawdopodobnie”, „możliwe”. Eksperci podkreślają, że lepiej podać błędną informację, ale być przekonanym o swojej racji, niż poprawną i zrobić to bardzo niepewnie. Oczywiście, jeżeli ten błąd nie będzie dotyczył istotnych rzeczy.
Nikogo nie lekceważ
Takie niezdecydowanie i tak jest lepsze od wywyższania się. Żadna osoba nie przyjmie do pracy kogoś, kto uważa się za najmądrzejszego na świecie (chyba, że faktycznie taki jest). Unikajmy więc określeń „moim skromnym zdaniem”, bo – wbrew pozorom – nie świadczy ono o naszej skromności, ale właśnie o wybujałej pewności siebie. Podobnie jest ze stwierdzeniami: „nie chciałbym być nieuprzejmy”, „proszę mnie źle nie zrozumieć”, „proszę nie brać tego do siebie”. Gdy je wypowiadamy, z góry informujemy naszego rozmówcę, że zaraz – może i niezamierzenie – mamy zamiar podważyć jego zdanie albo obnażyć jego bezsensowność. Sformułowanie „z całym szacunkiem” sygnalizuje natomiast jego brak.
W żadnym wypadku nie należy używać również wulgaryzmów – nawet tych „niegroźnych”. Tak więc uważajmy na „kurczę”, „psia krew”, do licha”. Rekrutujący może pomyśleć, że nie traktujemy spotkania poważnie, a jego samego lekceważymy. Świadczy to także braku ogłady i kultury osobistej.
AB,JK,WP.PL