Jeśli kariera, to tylko z rodziną
Dom i praca. Jeszcze niedawno te dwie wartości postrzegaliśmy jako przeciwstawne. Dzisiaj wiemy, że bez rodziny trudno robić karierę
21.01.2010 | aktual.: 25.01.2010 08:58
Zygmunt Freud, zapytany, co jest oznaką dojrzałości i zdrowia psychicznego, odpowiedział krótko: - Umieć kochać i pracować. Miłość i praca to awers i rewers tej samej monety, którą jest szczęście, spełnienie, rozwój. Człowiek skoncentrowany tylko na karierze jest jednowymiarowy, nudny, płaski. W pewnym momencie może stwierdzić, że co prawda odnosi spektakularne sukcesy, ale nie ma z kim ich świętować. Z drugiej strony, nie do pozazdroszczenie jest los osoby (zazwyczaj kobiety), która skupiła się wyłącznie na domu. Gdy już odchowa swoje dzieci albo – nie daj Boże – straci partnera, czy pozostanie jej coś, dla czego warto byłoby dalej żyć, starać się, walczyć?
Jacek Santorski, psycholog biznesu, wspomina, jak jeszcze dziesięć lat temu wyglądały treningi antystresowe dla specjalistów i menedżerów. Uczestnicy przyswajali techniki, dzięki którym mogliby oddzielić prywatność od życia zawodowego. Jedną z nich był symboliczny prysznic po pracy i całkowita zmiana ubrania – z bielizną włącznie – aby jak najszybciej zapomnieć o obowiązkach służbowych i przełączyć się na relaks. - Przemiany wzorców życia, które są naszym udziałem w ostatnich latach, nie tolerują takiego rozgraniczenia – podkreśla Santorski. – Dziś nie rozstajemy się z telefonem komórkowym, a laptop jest małym, przenośnym biurem. Nowoczesne urządzania i technologie nawet w weekend nie pozwalają nam zapomnieć o pracy. Zarazem to dzięki nim, będąc w firmie, w biurze, fabryce, możemy szybko i bez problemu skontaktować się z dziećmi, współmałżonkiem i z innymi członkami rodziny. Mówiąc krótko, odkąd mamy komputery, internet, esemesy, emaile, facebooki etc. praca idzie do domu, a dom idzie do pracy.
- Uznałem nieuchronność wzajemnego wpływu obu tych sfer i – zamiast koncentrować się na oddzieleniu życia rodzinnego od życia zawodowego – zacząłem zastanawiać się nad współistnieniem i synergią miłości i pracy – dodaje Jacek Santorski. Występowanie owej synergii potwierdzają liczne badania. Ostatnio hiszpańscy naukowcy ogłosili na łamach „Journal of Knowledge and Learning”, że umiejętności rodzicielskie cenne są także w firmie. Na podstawie analizy najnowszej literatury z zakresu zarządzania zasobami ludzkimi doszli do wniosku, że wychowując dzieci i sprawując opiekę nad rodziną, bezwiednie rozwijamy swoją elastyczność, altruizm i empatię. Poza tym uczymy się wykonywania kilku zadań równolegle, samoorganizacji, zarządzania czasem i pracy zespołowej. Matki i ojcowie potrafią lepiej niż osoby bezdzietne słuchać innych ludzi, rozpoznawać ich potrzeby i dążyć do kompromisów.
Działa to także w drugą stronę. Czyli? umiejętności zdobyte w pracy służą budowie rodzinnego szczęścia.
- Samodzielni pracownicy lub menedżerowie, którzy nauczyli się w swoich firmach zarządzać budżetem, modelować spotkania i rozmowy z klientami czy planować długofalowe projekty, przenoszą z kolei te swoje umiejętności (a nawet narzędzia pracy) do domu i do życia rodzinnego – wyjaśnia Santorski. – Technologia zarządzania projektami może być pomocna w remoncie domu, w prowadzeniu budżetu rodzinnego przydaje się zaś arkusz kalkulacyjny.
Z psychologiem zgadzają się Elżbieta i Marek Janiczakowie z Poznania. Ona jest plastyczką i graficzną komputerową, on – księgowym. Tworzą – jak to określają – efektywny tandem małżeński, ponieważ w sferze prywatnej dobrze potrafią wykorzystać swoje zawodowe kwalifikacje i doświadczenia.
- Marek nie tylko w firmie, ale także w domu zarządza kasą. Ja szybko wydałabym na ciuchy i kosmetyki całą swoją pensję. Mąż to niereformowalny dusigrosz, skąpiec, liczykrupa – śmieje się pani Elżbieta. – Natomiast moje artystyczne zdolności przydają się, kiedy trzeba urządzić mieszkanie, kupić Markowi garnitur, wybrać prezent dla teścia albo przygotować rodzinne przyjęcie.
A czy – dla odmiany – relacja małżeńska ułatwia im odnoszenie sukcesów w pracy zawodowej? - Nie wyobrażam sobie, skąd czerpałbym siły do pracy, gdyby nie Ela, jej mądre rady, wspólne weekendy, długie wieczorne rozmowy, nawet kłótnie, z których zawsze wynika coś konstruktywnego – mówi pan Marek.
- Najważniejsze, że lubimy z sobą przebywać, że nie żałujemy sobie czułości, że wszędzie, nawet w łóżku, nadajemy na tych samych falach. Rozmowa, uśmiech, dotyk, seks – to ładuje akumulatory – dodaje pani Elżbieta.
No właśnie – badacze nie mają wątpliwości: wydajność w pracy może zwiększyć regularne uprawianie seksu. A – jak wiadomo – częściej kochają się pary żyjące w stałych związkach niż skaczący z kwiatka na kwiatek single.
O dobroczynnym wpływie miłosnych igraszek na kreatywność, pewność siebie i pracę zespołową przekonana jest między innymi dr Helen Fisher, kierująca badaniem, w którym wzięło udział 40 tys. mężczyzn i kobiet w wieku 37 lat. Uczona twierdzi, że intensywne życie erotyczne redukuje stres i przyczynia się do poprawy kondycji fizycznej. W trakcie stosunku – tłumaczy – wydziela się w mózgu wielu korzystnie działających substancji. Wysoki poziom dopaminy zwiększa zdolność rozwiązywania problemów, a wyrzut oksytocyny poprawia umiejętności interpersonalne, co podnosi wydajność i jakość pracy.
Na koniec ważne uściślenie. Rodzina sprzyja karierze, a kariera rodzinie. Ale pod warunkiem, że trafiliśmy na właściwą osobę. Kto z nas nie zna ludzi, którzy zamiast skupiać się na pracy, myślą wyłącznie o swoich domowych problemach? Są rozproszeni, zgorzkniali, pozbawieni energii, motywacji, życia. To się przekłada na ich efektywność. A w konsekwencji – naraża na takie przykrości, jak niezadowolenie szefa, nagana, w skrajnych przypadkach zwolnienie z pracy.
Mirosław Sikorski