Jurgiel: prezesi stadnin odwołani z powodu utraty zaufania; ich następcy mają kompetencje (aktl.2)

#
dochodzą wypowiedzi nt. dymisji z wieczornej komisji rolnictwa
#

SKOMENTUJ

25.02. Warszawa (PAP) - Zarządy stadnin w Janowie Podlaskim i w Michałowie zostały odwołane w związku z utratą zaufania. M .in. był brak odpowiedniego nadzoru hodowlano-weterynaryjnego nad końmi arabskimi czystej krwi - przekonywał w czwartek w Sejmie minister rolnictwa Krzysztof Jurgiel.

Osoby powołane w ich miejsce posiadają kompetencje, wzmocnią je też fachowcy "nie gorsi od odwołanych" - podkreślił.

O odwołanie prezesów stadnin w Janowie Podlaskim i Michałowie pytali ministra posłowie PO Michał Szczerba, Dorota Niedziela i Joanna Kluzik Rostkowska. Według Szczerby, zeszłotygodniowa decyzja Agencji Nieruchomości Rolnych była "bulwersująca". "W sposób absolutnie nieodpowiedzialny odwołano fachowców, hodowców, miłośników, którzy stali się marką polską tak jak polskie araby" - podkreślił Szczerba.

W ubiegły piątek prezes ANR Waldemar Humięcki odwołał wieloletnich szefów Stadnin Koni: w Janowie Podlaskim Marka Trelę oraz w Michałowie Jerzego Białoboka. Decyzja ta wzbudziła zdumienie wśród hodowców koni; pisała o tym m.in. "Gazeta Wyborcza". Od poniedziałku janowską stadniną kieruje Marek Skomorowski, w przeszłości m.in. zastępca dyrektora lubelskiego oddziału ARiMR, z wykształcenia ekonomista. P.o. prezesa w Stadninie Koni Michałów została Anna Durmała, która jest zootechnikiem. Odwołana została także inspektor ds. hodowli koni ANR Anna Stojanowska.

Jurgiel poinformował w czwartek, że przyczyną odwołania był brak odpowiedniego nadzoru hodowlano-weterynaryjnego nad końmi. W tym kontekście zwrócił uwagę na okoliczności śmierci w październiku 2015 r., dwunastoletniej, utytułowanej czempionki "Pianissimy" z Janowa, wycenianej na 3 mln euro.

Kolejnymi zarzuty to: dopuszczenie przez zarządy obu stadnin do pobierania przez zagranicznych kontrahentów większej liczby zarodków niż dopuszczają to polskie regulacje i zawieranie przez zarządy obu spółek umów dzierżawy klaczy z zagranicznymi ośrodkami. Szef resortu rolnictwa powiedział też w Sejmie o "wynajęciu przez prezesa dla samego siebie na dożywocie mieszkania za złotówkę za metr kwadratowy". Jak mówił, jest to jeden z przykładów niegospodarności, które "zostaną przekazane odpowiednim organom".

Do zarzutu dotyczącego okoliczności śmierci "Pianissimy" odniosła się posłanka Dorota Niedziela - lekarka weterynarii. Jak zauważyła kolka końska, czyli skręt jelit, na którą zapadła czempionka, to jedna z najbardziej niebezpiecznych chorób końskich, która w 90 proc. kończy się śmiercią zwierzęcia. Niedziela przypomniała, że klacz została natychmiast przewieziona do kliniki i poddana operacji. Jak dodała - b. prezes janowskiej stadniny Marek Trela jest weterynarzem, jednym z najlepszych w Polsce specjalistów od chorób koni.

W środę ANR na swej stronie internetowej poinformowała, że zarządy stadnin w Janowie Podlaskim i w Michałowie zostały odwołane w związku z utratą zaufania. Powodem m.in. był brak odpowiedniego nadzoru hodowlano-weterynaryjnego nad końmi arabskimi czystej krwi.

W czwartek zwolnieni prezesi spółek w Janowie i Michałowie oraz b. inspektor ds. hodowli koni w ANR wydali oświadczenie, przesłane m.in. PAP, w którym odnieśli się do argumentów Agencji dotyczących ich odwołania.

Odnosząc się do zarzutów braku odpowiedniego nadzoru nad hodowlą i śmierci Pianissimy wskazali, że klacz, "podobnie jak wszystkie inne konie w stadninie (w Janowie Podlaskim), była otoczona profesjonalną, troskliwą opieką zootechniczno-weterynaryjną".

"Najlepszym na to dowodem są liczne przypadki koni prywatnych, przebywających w stadninie, w tzw. pensjonacie. Doskonałe warunki stajenne w stadninie () jak również sprawdzona obsługa zootechniczno-weterynaryjna, sprawiają, że zarówno hodowcy krajowi jak i zagraniczni nie mają wątpliwości w powierzeniu swoich najwartościowszych koni obsłudze Janowa. Odwiedzający Stadninę eksperci zagraniczni za wzór stawiają opiekę i warunki stworzone koniom" - czytamy w oświadczeniu. Jak wskazano, zwierzę zachorowało nagle, a schorzenie - skręt okrężnicy - miało "wyjątkowo ostry" przebieg.

W sprawie pobierania przez zagranicznych kontrahentów większej liczby zarodków, niż dopuszczają to polskie regulacje, powołano się na przepisy umowy dzierżawy zwierząt i przepisy Polskiej Księgi Stadnej.

"Zgodnie z jej zapisami, w Polsce można zarejestrować jedno źrebię rocznie od klaczy urodzone drogą naturalną i jedno pochodzące z embriotransferu. Jednakże przepisy ksiąg stadnych w tych kwestiach, są różne w różnych krajach. Niektóre, dopuszczają rejestrowanie większej ilość źrebiąt pochodzących z embriotransferu znakomita większość nie stawia żadnych ograniczeń, niektóre nie stawiają w ogóle górnej granicy, wychodząc z założenia, że biologia sama reguluje możliwości w tym zakresie" - wynika z oświadczenia.

Odwołani prezesi przywołali przykład dzierżaw klaczy. "Dzierżawca, w ramach rekompensaty za promocję klaczy, przygotowanie, trening i wystawienie na Czempionatach, często ma możliwość pobrania od niej zarodków. Zawsze ilość możliwych do pobrania zarodków określa umowa dzierżawy" - podkreślono.

Jak zaznaczono, kopia umowy dzierżawy dostarczana jest równocześnie do Ksiąg Stadnych dzierżawcy i wydzierżawiającego. "Dzierżawca nie może zarejestrować w księdze stadnej więcej źrebiąt niż określa to umowa. A bez wpisu do księgi stadnej urodzone źrebię nie ma żadnej wartości. Ponieważ umowa realizowana jest w miejscu przebywania klaczy, urodzone źrebięta wpisywane są do księgi stadnej w kraju urodzenia, czyli pobytu klaczy, w przypadku pobranych zarodków obowiązują przepisy księgi stadnej danego kraju" - czytamy w oświadczeniu.

"Tak stało się w przypadku klaczy Wieża Mocy, dzierżawionej ze Stadniny Koni Michałów do Stanów Zjednoczonych. Przepisy amerykańskiej księgi stadnej dopuszczają znacznie większą ilość źrebiąt urodzonych rocznie w drodze przenoszenia zarodków. Jednakże podpisana umowa limitowała tę ilość do czterech rocznie. Klacze, po upłynięciu umowy dzierżawy, wracają do kraju, są zaźrebiane i dalej pełnią swoją służbę w polskiej hodowli" - zauważono.

Jednocześnie odwołani prezesi zapewnili, że "wszystkie umowy dzierżawy, zawierane z zagranicznymi ośrodkami, miały na celu zabezpieczenie interesów Spółki i polskiej hodowli". "Dzierżawione konie są zawsze wysoko ubezpieczane, na koszt dzierżawcy, za samą dzierżawę pobierana była opłata, bądź w formie pieniężnej, bądź np. w formie kryć wybranym ogierem, należącym do dzierżawcy. Dzierżawca miał zwykle obowiązek wystawiania klaczy na pokazach i czempionatach, co stanowi najbardziej skuteczny element promocyjny" - podkreślili.

Autorzy oświadczenia zwrócili uwagę, że bez obecności polskich koni na pokazach i bez ich sukcesów, osiągniętych również w okresie dzierżawy, "nigdy nie udałoby się utrzymać cen na polskie araby na tak wysokim poziomie". "Po okresie dzierżawy, klacze wracają w dobrym zdrowiu i kondycji, i w dalszym ciągu są obecne w polskiej hodowli. Nie zdarzyło się, aby zawarte w umowie postanowienia, nie były przez wydzierżawiającą Spółkę wyegzekwowane" - zapewnili.

Odwołanie prezesów stadnin było tematem dyskusji na wieczornym posiedzeniu komisji rolnictwa. Opozycja (posłowie PO) podkreślała, że decyzja jest "bulwersująca" oraz że kompromituje ona państwo, bo zarówno Trela jak i Białobok to wybitni hodowcy, uznawani na całym świecie. Araby zaś są znaną polską marką, której nie można psuć. Jak mówili, rząd postępując w tak nieodpowiedzialny sposób bierze na siebie odpowiedzialność za funkcjonowanie tych stadnin.

Racji ministra bronili posłowie PiS (m.in. Krzysztof Ardanowski i Robert Telus, Piotr Olszówka) stwierdzając, trzeba mieć ludzi, którym się ufa i można dobrać takich, którzy gwarantują zrealizowanie programu rządu.

Minister Jurgiel odpowiadając na zarzuty powtórzył wcześniejsze uzasadnienie dot. ich dymisji. "Ja się odpowiedzialności nie boję, jest Konstytucja, jest Trybunał Stanu" - powiedział. Przeczytał też umowę o wynajem mieszkania, wynika z niej, że prezes stadniny w Michałowie zawarł ją sam z sobą.

"Ja widziałem, co się w Janowie wyprawiało na imprezach sierpniowych. NIK pisze wynajmowano pokoje, wynajmowano stajnie bez cennika, bez niczego, hulaj dusza, bo to prywatna własność pana prezesa." (...) Jeżeli chodzi o dyrektora (Marka Skomorowskiego) to przez 4 lata pełnił funkcje zastępcy dyrektora banku i przez 8 lat pracował w ARiMR, w tym kilka lat był dyrektorem - taka osoba nie nadaje się do zarządzania stadniną ? - pytał minister. "Są przygotowani ludzie, fachowcy (...) nie gorsi niż pan Trela (...), którzy poprowadzą tą stadninę, znający języki" - argumentował. Dodał, że jeżeli chodzi o specjalistów od hodowli to pozostali oni w stadninie.

Bronicie jednego człowieka, musicie państwo mieć w tym jakiś interes - mówił Jurgiel do posłów PO. "Jakie grupy mają w tym interes, żeby robić szum w kraju" - zastanawiał się minister.

Stadnina koni w Janowie Podlaskim założona została w 1817 roku za zgodą cara Aleksandra I, była pierwszą na ziemiach polskich stadniną państwową. Konie czystej krwi arabskiej od 1960 roku są sprzedawane za granicę; najpoważniejszymi ich odbiorcami są Amerykanie, którzy dotychczas kupili najwięcej koni i płacą najwyższe ceny. Od 1969 r. na terenie stadniny koni w Janowie Podlaskim są rokrocznie organizowane dla kupców zagranicznych aukcje na konie arabskie. Marek Trela związany był z nią od 1978 r., na stanowisku dyrektora od 2000 r. Jest wiceprzewodniczącym WAHO (World Arabian Horse Organization), członkiem władz ECAHO (European Conference of Arab Horse Organizations) i sędzią międzynarodowym.

Stadnina Koni Michałów hoduje konie czystej krwi arabskiej od ponad 60 lat. To największa w Polsce, jedna z większych w Europie stadnina koni tej rasy, gdzie znajduje się ponad 400 koni czystej krwi. Oprócz arabów stadnina posiada grupę koni małopolskich o bardzo rzadkiej maści tarantowatej oraz kilkanaście kuców szetlandzkich. Stadnina znajduje się w województwie świętokrzyskim. Białobok ze stadniną związany był od 1977 r., na stanowisku dyrektora od 1997 r. jest członkiem ECAHO, uznanym sędzia międzynarodowy.

Źródło artykułu:

Wybrane dla Ciebie

Żyli z kodów. Oszuści z Podlasia zatrzymani
Żyli z kodów. Oszuści z Podlasia zatrzymani
Na południu Polski kończą się litery. Można już zamawiać nowe tablice
Na południu Polski kończą się litery. Można już zamawiać nowe tablice
Ekspresowy paszport. Punkt na dużym polskim lotnisku już działa
Ekspresowy paszport. Punkt na dużym polskim lotnisku już działa
Będą ratować wielkie koty. Na Mazurach powstaje specjalny ośrodek
Będą ratować wielkie koty. Na Mazurach powstaje specjalny ośrodek
Nowy dodatek od maja. Pieniądze trafią do blisko 130 tys. osób
Nowy dodatek od maja. Pieniądze trafią do blisko 130 tys. osób
Hiszpańska wyspa protestuje przeciwko turystom. Jest ich zbyt dużo
Hiszpańska wyspa protestuje przeciwko turystom. Jest ich zbyt dużo
Planujesz przelew w majówkę? Uwaga, mogą być problemy
Planujesz przelew w majówkę? Uwaga, mogą być problemy
Powiedzieli nie miastu wojewódzkiemu. Nie chcą zmiany granic
Powiedzieli nie miastu wojewódzkiemu. Nie chcą zmiany granic
Nie mieszkał w domu, sąd każe zapłacić 200 tys. Bo "był zameldowany"
Nie mieszkał w domu, sąd każe zapłacić 200 tys. Bo "był zameldowany"
Nie opłaca się brać z salonu. Te auta najszybciej tracą na wartości
Nie opłaca się brać z salonu. Te auta najszybciej tracą na wartości
Nie tylko Zakopane. Kolejne regiony chcą skusić arabskich turystów
Nie tylko Zakopane. Kolejne regiony chcą skusić arabskich turystów
Mają sankcje. Rosyjski dyskont w Warszawie nic sobie z nich nie robi
Mają sankcje. Rosyjski dyskont w Warszawie nic sobie z nich nie robi